Bezpieczeństwo na stadionach to priorytet rządu - zapewnił w czwartek w Sejmie wiceminister SWiA Adam Rapacki. Przyznał, że rząd nie jest obecnie usatysfakcjonowany poziomem bezpieczeństwa na meczach, stąd konieczność zmian. Działania rządu skrytykowała w Sejmie opozycja.

Rapacki, który kieruje pracami Komitetu ds. bezpieczeństwa Euro 2012, przedstawił w Sejmie informację ws. działań MSWiA oraz podległych mu służb na rzecz bezpieczeństwa imprez sportowych. Wniosek o taką informację złożył m.in. klub PO, choć wnioskowały o to także inne kluby. Przedstawiciel wnioskodawców Ireneusz Raś (PO) stwierdził w Sejmie, że do złej sytuacji na stadionach doprowadziło m.in. wiele lat zaniedbań w tym obszarze.

Minister sportu Adam Giersz przyznał, że brak bezpieczeństwa na stadionach jest realny. Jak dodał, wskazuje na to UEFA w swych raportach i jest to zagrożenie dla mistrzostw Europy.

Rapacki poinformował, że analiza zajść w Bydgoszczy, gdzie na początku maja chuligani zdemolowali stadion Zawiszy, wskazuje, iż "decyzje o wprowadzeniu sił policyjnych czy działania organizatora pozostawiają wiele do życzenia". Przyznał, że podczas finałowego spotkania Legia-Lech można było myśleć o odpowiednio wczesnym przerwaniu meczu i wprowadzeniu sił porządkowych, które powinny oddzielić zwolenników obu drużyn.

Wiceszef MSWiA zapewnił, że rząd dostrzega problem chuligaństwa stadionowego. "Patrząc na to, co dzieje się na polskich arenach, szczególnie na stadionach, nie jesteśmy usatysfakcjonowani poziomem bezpieczeństwa, dlatego też podejmujemy kompleksowe działania zmierzające do poprawy tego bezpieczeństwa" - deklarował Rapacki.

Podkreślił, że za zapewnienie bezpieczeństwa na stadionie odpowiada organizator; w przypadku meczu na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy był to Polski Związek Piłki Nożnej. Wiceminister zaznaczył również, że to organizator podejmuje decyzję o ewentualnym przerwaniu meczu. "Policja wkracza wtedy, kiedy organizator imprezy nie radzi sobie z zapewnieniem bezpieczeństwa i prosi o wsparcie" - dodał.

Rapacki uważa, że bezpieczeństwo na stadionach muszą zapewnić zarówno organizatorzy, jak i wojewodowie, administracja samorządowa i policja. Przypomniał, że pod koniec kwietnia wojewodowie dostali polecenie, aby częściej korzystać z art. 34 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Zgodnie z nim wojewoda ma możliwość wydania decyzji o imprezie bez udziału publiczności. Dotyczy to sytuacji, gdy nie ma gwarancji zapewnienia bezpieczeństwa na imprezie masowej.

Rapacki dodał, że po każdej kolejce ligowej będą analizowane zdarzenia na boiskach i w zależności od tego podejmowane będą decyzje o ewentualnym zamykaniu kolejnych stadionów dla publiczności. Powtórzył też, że na stadiony wrócą oddziały prewencji. "Policja będzie na tych stadionach, ale nie po to, żeby zdjąć odpowiedzialność z organizatora, tylko po to, żeby łagodzić emocje, po to, żeby wspierać służby organizatora i dyscyplinować je do określonego zachowania" - powiedział Rapacki.

Minister sportu Adam Giersz przyznał natomiast, że problem braku bezpieczeństwa na polskich stadionach jest realny. Jak dodał, wskazuje na to UEFA w swoich raportach i to jest zagrożeniem dla Euro 2012. "Problem mamy z egzekucją istniejącego prawa. Zaniechania są po wszystkich stronach - przede wszystkim środowiska sportowego, klubów ekstraklasy, PZPN, ale także organów państwa" - powiedział Giersz.

Minister sportu ocenił, że problemem w skutecznej walce z pseudokibicami jest próba upolitycznienia walki z chuligaństwem. "To jest sposób kiboli na bezkarność. Ubolewam, że niektórzy się do tego przyłączają. Powinniśmy być razem w walce z bandytyzmem i chuligaństwem na naszych stadionach" - podkreślił minister.

Sejmowa dyskusja trwała ponad godzinę. Akcja rządu ws. bezpieczeństwa na stadionach to działania pozorowane i "mydlenie oczu" - mówił Andrzej Jaworski (PiS). "Rząd miał trzy i pół roku, aby wprowadzić rozwiązanie tego problemu; w praktyce jesteście beznadziejni" - oznajmiła Jadwiga Wiśniewska (PiS). "Przemoc występuje również w szkołach, jeśli w szkole zdarzy się coś naruszającego bezpieczeństwo, to pewnie premier wpadnie na pomysł, żeby tę szkołę zamknąć" - dodała.

Marek Suski (PiS) powiedział, że przygotowaniom Polski do Euro 2012 przygląda się UEFA i "nawet jest tam głos, żeby odebrać Polsce organizację tego turnieju, jednak nie z powodu kibiców, tylko dlatego, że nie wybudowaliśmy autostrad, nie zabezpieczyliśmy hoteli". "Zaraz po tym okazało się, że doszło do takich wydarzeń na stadionach i czy nie jest to próba przerzucenia odpowiedzialności za ewentualne odebranie EURO na kiboli" - mówił.

"Mam pytanie, czy koordynacją akcji, które się działy, nie zajmowała się policja (...) czy również brali w tym udział jacyś przedstawiciele policji czy różnych innych służb jako prowokatorzy, którzy mieli doprowadzić do takich burd na stadionach?" - pytał Suski.

O "potrzebie zdecydowanej akcji przeciwko stadionowemu chuligaństwu" - mówił natomiast Tadeusz Iwiński (SLD). Apelował do ministra sportu Adama Giersza o większą aktywność w zwalczaniu agresji na stadionach.

Z opiniami PiS nie zgadzali się przedstawiciele PO. "Każde wystąpienie PiS to walka z rządem i premierem Donaldem Tuskiem; my mamy jednego wspólnego wroga, to nie jest rząd ani premier, tylko kibole" - mówiła Izabela Leszczyna (PO). Inny poseł tej partii John Godson powiedział, że "jest zniesmaczony poziomem upolitycznienia tej sprawy". "Uważam, że w tej kwestii powinniśmy mówić jednym głosem" - dodał.

Temat bezpieczeństwa na stadionach powrócił po wydarzeniach, do których doszło na początku maja w Bydgoszczy, gdzie chuligani zdemolowali stadion Zawiszy. Szkody wyrządzone przez pseudokibiców sięgają kilkuset tysięcy złotych. Zgodę na organizację meczu wydano mimo negatywnej opinii policji o bezpieczeństwie na stadionie. Jak dotąd zatrzymano ponad 30 osób.