Zaledwie dzień po rozpoczęciu swojej prezydencji w UE Węgry znalazły się pod ostrzałem wielkich koncernów. Biznes niemiecki, austriacki, holenderski, francuski i czeski w liście do szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso nawołuje do ukarania Budapesztu za nałożenie na nie podatków kryzysowych. Krytyka, jaka spada na prawicowy rząd Viktora Orbana, może wpłynąć na realizację podczas prezydencji węgierskich priorytetów. Dla Polski to niebezpieczne, ponieważ wiele pomysłów Budapesztu pokrywa się z naszymi. Choćby poparcie przez Węgry finansowania z budżetu UE projektów energetycznych czy wzmocnienie Partnerstwa Wschodniego.
Rozpoczęta 1 stycznia węgierska prezydencja w Radzie UE pod wieloma względami realizuje cele wyznaczone nie tylko w Budapeszcie, ale też w Warszawie. Priorytety Węgier są w kluczowych kwestiach – takich jak Partnerstwo Wschodnie czy bezpieczeństwo energetyczne – zbieżne z założeniami Polski, która będzie kierowała pracami UE od 1 lipca 2011.
Ich realizację może jednak utrudnić pogarszający się wizerunek Węgier. „Die Welt” ujawnił wczoraj list, w którym unijne koncerny (m.in. Axa, E.On, ING czy Deutsche Telecom) domagają się od Komisji Europejskiej ukarania Budapesztu za nałożenie na nie wyższych podatków. Wielkiemu biznesowi nie podoba się, że Węgrzy zasypują deficyt ich kosztem, zamiast podwyższać podatki dla drobnych ciułaczy.
Kontrowersje wzbudza też nowa ustawa medialna, która umożliwia kontrolowanej przez rządzący Fidesz radzie drastyczne karanie mediów m.in. za brak równowagi politycznej. Ustawa weszła w życie 1 stycznia.

Wspólne cele

To pierwszy przypadek, gdy prezydencję będą po sobie sprawować dwa byłe kraje bloku wschodniego (taka sytuacja powtórzy się dopiero w 2018 r.). Tym łatwiej będzie więc przeforsować rozwiązania ważne dla państw Europy Środkowej. Wśród priorytetów wymienia się przede wszystkim rozwój stosunków z krajami Partnerstwa Wschodniego. W maju w Budapeszcie odbędzie się szczyt partnerstwa. Węgrzy mają na nie podobny pogląd jak Polacy. Umocnienie rządów prawa, demokracji i kontynuacja reform gospodarczych mają pomóc sześciu postsowieckim państwom zbliżyć się do Europy, a tym samym umocnić swoją niezależność od Rosji.
O skuteczności projektu świadczy odnowienie 30 grudnia prozachodniej koalicji w Mołdawii, będącej poligonem doświadczalnym unijnej soft power opartej na Partnerstwie Wschodnim. W negocjacjach pośredniczyli dyplomaci Polski i Szwecji, inicjatorów partnerstwa. Z drugiej strony niedawne wydarzenia na Białorusi pokazują, jak skomplikowane są działania na Wschodzie. Węgrzy mają lobbować m.in. na rzecz zwiększenia budżetu na projekt.



– Jednym z priorytetów jest dywersyfikacja dostaw energii. Powstały już interkonektory łączące naszą sieć z sieciami Chorwacji (Varosfold – Slobodnica) i Rumunii (Segedyn – Arad). Szukamy też możliwości współpracy z Polską na rzecz powstania środkowoeuropejskiej sieci energetycznej – mówił „DGP” wicepremier Węgier Tibor Navracsics.

Polityka energetyczna

Budowa interkonektorów, magazynów i portów LNG ma pozbawić Rosję możliwości energetycznego szantażowania poszczególnych państw. Budapeszt chce zdobyć na swój pomysł unijne pieniądze. Dla obu połączeń, o których mówił Navracsics, pozyskano finansowanie z Europejskiego Funduszu Odbudowy Gospodarczej, które pokryło 1/4 kosztów.
Przedstawiciele władz wspominali nawet o pomyśle powołania wspólnej polityki energetycznej na wzór podobnych przedsięwzięć np. w sektorze rolnym. Bardziej prawdopodobna jest jednak realizacja planu minimum, czyli zwiększenie budżetu. Tym bardziej że Komisja Europejska zapaliła już zielone światło. W październiku komisarz ds. energii Guenther Oettinger zapowiedział na najbliższą dekadę 200 mld euro inwestycji, nakierowanych m.in. na zintegrowanie europejskich sieci. Połowę środków ma wyłożyć UE.