Pod koniec roku możemy nie mieć pieniędzy na wypłatę unijnych dotacji – alarmują władze województw. Wszystko przez to, że szukając w budżecie wolnych środków na pomoc dla powodzian, rząd sięgnął po 2 mld z puli 8,8 mld zł zarezerwowanej na wypłatę wsparcia z UE.
Chodzi o tzw. rezerwę celową. Są to pieniądze ekstra, z których można wypłacać dotacje, jeśli regiony i ministerstwa rozdzielą wszystkie środki, które zostały im przyznane w budżecie. Dzięki temu urzędy, które najlepiej radzą sobie z przyznawaniem funduszy unijnych, zawsze mają środki na wypłatę dotacji.
– Podpisaliśmy z przedsiębiorcami i samorządami umowy o przyznanie im wsparcia z UE. Oni wierzą, że dostaną na czas pieniądze, i rozpoczęli już swoje inwestycje. W czarnym scenariuszu mogą nie dostać ani grosza, bo my dostaniemy za mało środków z budżetu – mówi „DGP” Urszula Pasławska, wicemarszałek województwa warmińsko-mazurskiego.
Dodaje, że region chce wystąpić o dodatkowe pieniądze w najbliższym czasie. W ramach rezerwy ma dla siebie 700 mln zł ekstra. Nie wiadomo jednak, jaką część tej kwoty dostanie, bo część rezerwy pójdzie na pomoc dla obszarów dotkniętych przez powódź.
Pieniędzy już teraz brakuje na Lubelszczyźnie. Urząd marszałkowski potrzebuje środków na wypłatę unijnych zaliczek dla 60 beneficjentów programu Kapitał Ludzki (finansowane są z niego szkolenia). Jeśli ich nie dostanie, to te projekty ruszą dopiero w przyszłym roku.
Samorządy czują się niepewnie, bo pamiętają, jak w listopadzie 2009 roku rząd zabrał im z rezerwy 1 mld zł na polską składkę do budżetu UE. W efekcie wsparcie musieli wypłacić nawet z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
Nie wszystkie regiony obawiają się, że zabraknie im środków na dotacje. Według Jana Szymańskiego z pomorskiego urzędu marszałkowskiego resort rozwoju obiecał im, że cięcia w rezerwie dotkną województwa w minimalnym stopniu.
Szkopuł w tym, że decyzję o tym, kto straci na pomocy dla powodzian – regiony czy ministerstwa – będą zapadały gdzie indziej – w resorcie finansów. Ten zaś optymistycznie twierdzi, że finansowane ze środków unijnych inwestycje nie są zagrożone, bo najpierw beneficjenci muszą przeprowadzić przeciągające się w czasie przetargi. Może im to zająć tak dużo czasu, że po pieniądze zgłoszą się dopiero w... przyszłym roku.
– Przeznaczenie 2 mld zł na pomoc dla powodzian nie będzie miało żadnego wpływu na wypłatę unijnych dotacji – uspokaja Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego.
Krzysztof Joachimczak z Europejskiego Centrum Doradztwa Finansowego podkreśla jednak, że opóźnienia w wypłacie dotacji postawią firmy i samorządy w niekorzystnej sytuacji finansowej. Na inwestycje zaciągnęli kredyty. Jeśli nie dostaną pieniędzy na czas, to nie będą mieli z czego ich spłacić. Efektem będzie utrata płynności, a nawet bankructwo.