Kampania prezydencka rusza już naprawdę. I choć do Państwowej Komisji Wyborczej zgłosiło się aż 23 kandydatów, faktycznie walka rozegra się między dwoma: Jarosławem Kaczyńskim i Bronisławem Komorowskim. W sondażu Homo Homini dla „DGP” i Polsatu News obaj wyraźnie dystansują konkurentów.

Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość wydadzą na tę kampanię po blisko 15 milionów złotych. Ile z nich zostanie przeznaczonych na podgrzewanie emocji? Szefowa komitetu wyborczego lidera PiS Joanna Kluzik-Rostkowska zapewniała wczoraj, że kampania Kaczyńskiego nie pójdzie w tę stronę. Że ma być merytoryczna. Czyli jaka? Wszystko wskazuje na to, że powróci podział na Polskę solidarną i Polskę liberalną z kampanii z 2005 roku.

Wygra Kaczyński lub Komorowski. Polska solidarna albo Polska liberalna

Jarosław Kaczyński, nieprzypadkowo zapraszając do współpracy „wszystkich, którzy chcą kontynuować dzieło ofiar smoleńskiej tragedii”, powołał się na lidera NSZZ „Solidarność” Janusza Śniadka.

Prawdopodobnie ten podział z 2005 roku zostanie inaczej nazwany. Ale czy historia dziś może się powtórzyć? Bronisław Komorowski nie ma tak liberalnych poglądów jak Tusk. Ale w tej kampanii będzie występował głównie jako obrońca dorobku 2,5 roku prac rządu Platformy. I nie będzie mu łatwo zrzucać winy za niepowodzenia, a głównie za brak działań, na nieżyjącego prezydenta. Naprzeciw niego stanie z kolei lider opozycji. Ale jednocześnie były premier, który w ciągu roku urzędowania obniżył podatki i bez powodzenia przygotowywał reformę finansów publicznych.

Przerwana misja

W odniesieniu do wydarzeń z 2007 roku Jarosław Kaczyński zawsze chętnie używał tego samego określenia, które teraz odnosi do tragicznej śmierci brata prezydenta – „przerwana misja”. Sukces w starciu z emocjami wyborców może zapewnić pragmatyzm rozwiązań, które w najbliższych latach będą kluczowe dla Polski.