Na karę jednego roku w zawieszeniu na trzy lata skazał dziś łódzki sąd dwie kobiety, z których jedna urodziła dziecko dla drugiej. Obie umówiły się, że biologiczna matka będzie podawać się za koleżankę, do której miało trafić dziecko.

Oskarżone dobrowolnie poddały się karze. Ogłoszony dziś wyrok jest nieprawomocny.

W lutym br. prokuratura zarzuciła kobietom wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej związanej z przebiegiem ciąży i porodem oraz posługiwanie się dokumentami tożsamości innej osoby. Ponadto biologiczna matka dziecka, 36-letnia Monika W., oskarżona została o podrobienie karty przebiegu ciąży i posługiwanie się nią w szpitalu, w którym miał miejsce poród.

"Wina oskarżonych nie budzi żadnych wątpliwości"

Ogłaszając wyrok, sędzia Anna Starczewska powiedziała, że wina oskarżonych nie budzi żadnych wątpliwości. Sędzia przypomniała, że obie znały się od lat i dlatego uznały, iż mogą sobie pomóc. Nie zdawały sobie jednak sprawy z konsekwencji swojego postępowania, które w przyszłości mogły narazić dziecko na duże niebezpieczeństwo.

Sędzia zwróciła uwagę, że już na etapie śledztwa kobiety przyznały się do zarzucanych im czynów. Wyjaśniły, że kierowały się dobrem dziecka. Obie złożyły wniosek o dobrowolne poddanie się karze, a prokuratura ten wniosek zaakceptowała, kierując sprawę do sądu. Kobiety chciały kar roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.



Jak ustalono, Monika W., matka trójki dzieci, zgłaszając się do lekarza w celu wyrobienia karty ciążowej podała dane swojej o rok starszej koleżanki. To samo robiła podczas kolejnych wizyt lekarskich, a także w szpitalu. W obu przypadkach posługiwała się dowodem osobistym bądź legitymacją rencisty swej koleżanki.

Sprawa wyszła na jaw w listopadzie ub. roku, gdy lekarze ze szpitala im. Rydygiera, gdzie odbył się poród, nabrali wątpliwości co do tożsamości matki. Stwierdzono, że to kolejny poród kobiety, a rzekoma matka miała rodzić po raz pierwszy. Nie miała także przy sobie dokumentów ze zdjęciem.

Kobiety umówiły się na początku ciąży

Wtedy okazało się, że kobiety umówiły się na początku ciąży, iż biologiczna matka będzie podawać się za swoją koleżankę, do której miało trafić dziecko. Monika W. nie chciała podjąć się wychowywania kolejnego dziecka; chciała doprowadzić do sytuacji, w wyniku której w sensie prawnym matką dziecka stanie się jej o rok starsza koleżanka - Anna W.

Anna W. dała Monice swój dowód osobisty, którym Monika posłużyła się podczas pierwszej wizyty u lekarza. Następnie również w szpitalu miała dokument koleżanki, ale już bez zdjęcia. Anna W. finansowała wizyty lekarskie; płaciła za leki i witaminy w okresie ciąży Moniki.

W pierwszych dniach stycznia sąd postanowił o odebraniu Monice W. praw rodzicielskich do urodzonego przez nią dziecka.

Zanim akt oskarżenia trafił do sądu, zarówno matka dziecka, jak i jej koleżanka poddane zostały badaniom przez biegłych psychiatrów i psychologa, którzy ocenili, że są poczytalne.