W sprawach klimatu Polska uchodzi - nie do końca słusznie - za "Chiny Europy" - pisze dziś niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w artykule w związku z rozpoczynającym się w Kopenhadze szczytem poświęconym walce z globalnym ociepleniem.

Według gazety potężny sektor węglowy i energetyczny hamuje ekologiczne reformy w Polsce, która jest kojarzona z "chmurami czarnego dymu i co najwyżej szczątkową wolą do reformowania".

"W istocie Polska zawsze naciskała na hamulec podczas szczytów klimatycznych UE i ONZ", lecz - jak ocenia "FAZ" - "wizerunek wiecznego hamulcowego nie jest do końca sprawiedliwy".

"To prawda, że Polska w mniejszym stopniu niż inni jest gotowa zerwać ze swoimi grzechami, ale tak samo prawdziwe jest to, że jej grzechy są nie tak ciężkie, jak te niektórych krajów Europy Zachodniej" - wskazuje gazeta.

"Polskie kominy i rury wydechowe emitują bowiem do atmosfery mniej gazów cieplarnianych w przeliczeniu na jednego mieszkańca niż większość pozostałych krajów UE. Podczas gdy w 2007 r. na jednego Polaka przypadało 8,6 tony dwutlenku węgla, na jednego Niemca - 10,2 ton, zaś na Luksemburczyka - aż 24,8 ton. Poza tym Polska może argumentować, że od 1988 r. jej emisje spadły o 29 proc. wskutek załamania gospodarki w czasie transformacji" - pisze niemiecki dziennik.

"Wysiłki reformatorskie są powstrzymywane przez sektor węglowy i energetyczny"

Druga stroną medalu jest to, że dalsze wysiłki reformatorskie są powstrzymywane przez potężny w Polsce sektor węglowy i energetyczny. "Choć w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polacy tylko umiarkowanie zanieczyszczają powietrze, to ich dobrobyt jest tak bardzo zależny od węgla jak nigdzie w Europie. Podczas gdy w Polsce na milion euro dochodu emituje się 1284 tony gazów cieplarnianych, to w Niemczech - 394 tony, a w Szwecji - tylko 197 ton" - informuje gazeta.

Jak zauważa "FAZ", "lobby węglowe", złożone z państwowych koncernów i związków zawodowych, ma w Polsce bardzo silną pozycję. "Hamulcowa siła tego lobby wykształciła już własną dynamikę, którą można określić "diabelskim kręgiem zacofania". Podczas gdy Niemcy, Dania czy Francja zarabiają pieniądze dzięki odnawialnym źródłom energii albo energetyce atomowej, kraje wschodniej Europy straciły szansę awansowania do kategorii zielonych rynków przyszłości" - ocenia dziennik.

Jak dodaje, problemem jest też to, że kraje wschodnioeuropejskie nadal z fascynacją spoglądają na "złoty Zachód" i wciąż czują się "ubogimi krewnymi", którzy ze względu na historyczne okoliczności wciąż mają prawo liczyć na wsparcie. "To, że w skali świata należą do bogatszej połowy, czyli do tych, którzy powinni raczej pomagać niż otrzymywać pomoc, jest dla nich najmniej oczywiste" - pisze "FAZ", dodając, że w Polsce zaczyna się już myśleć w inny sposób.