Czterech mężczyzn oskarżono o porwanie ze szczególnym udręczeniem obywatela Ukrainy, prowadzącego w Polsce działalność gospodarczą. Porywacze znęcali się nad nim, m.in. bijąc go i dusząc. Odzyskał on wolność po wpłaceniu okupu. Oskarżonym grozi do 15 lat więzienia.

O przesłaniu aktu oskarżenia w tej sprawie do Sądu Okręgowego w Warszawie poinformował w czwartek prok. Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Mężczyznom w wieku od 31 do 38 lat zarzucono porwanie w lutym 2016 r. obywatela Ukrainy, prowadzącego w Polsce działalność gospodarczą. Głównym zarzutem jest bezprawne pozbawienie wolności, połączone ze szczególnym udręczeniem, wskutek znęcania się fizycznego i psychicznego nad porwanym. Trzem oskarżonym zarzucono też rozbój na szkodę pokrzywdzonego i kradzież rzeczy o łącznej wartości ok. 9 tys. zł.

Jak ustalono w śledztwie, oskarżeni - pod pozorem nawiązania współpracy biznesowej - zwabili pokrzywdzonego do wynajętego domu pod Warszawą, a następnie uwięzili. Skrępowali go i znęcali się nad nim, bijąc rękoma i pałką oraz używając gazu łzawiącego, a także dusząc założoną na szyję pętlą i przywiązując do łóżka - podał Dziekański. Ponadto grozili mu bronią i popełnieniem przestępstw wobec członków rodziny.

W zamian za uwolnienie, sprawcy żądali 100 tys. euro lub 450 tys. zł, a także towarów o wartości 60 tys. oraz 20 ciężarówek z drewnem. Pokrzywdzony zgodził się na spełnienie części żądań, po czym został wypuszczony. Według Dziekańskiego, w ciągu kilku dni po jego uwolnieniu, policja zatrzymała trzech - jak to określił - "najgroźniejszych porywaczy"; ostatniego zatrzymano po czterech miesiącach.

Jak podkreślił Dziekański, podejrzani nie przyznali się do zarzuconych im czynów, niemniej w ocenie prokuratury obszerny materiał dowodowy uzasadnia skierowanie przeciwko nim aktu oskarżenia. W śledztwie zabezpieczono m.in. ślady biologiczne, przesłuchano wielu świadków, uzyskano bilingi, a także zabezpieczono dowody wskazujące bezpośrednio na korzystanie z jednego z oskarżonych ze skrzynki mailowej, z której kontaktowano się z pokrzywdzonym.

Prokuratura podkreśla, że wszyscy podejrzani byli uprzednio karani, w tym jeden 14-krotnie (odbywanie ostatniej z kar zakończył w listopadzie 2015 r.).(PAP)