Na przebieg głosowania i wynik wyborów w USA mogą wpłynąć strategia Donalda Trumpa polegająca na zawoalowanych groźbach oraz insynuacje zawarte w komunikacie FBI - głoszą artykuły redakcyjne "Washington Post" i "New York Times".

Frekwencja w trakcie głosowanie może być uszczuplona, bo z powodu lekko tylko zawoalowanych gróźb Trumpa wyborcy będą się obawiać prób zniechęcenia ich przez pikiety jego zwolenników, a nawet przemocy - pisze "WP", który stawia zarzuty nie tylko samemu kandydatowi, ale i popierającym go Republikanom w artykule redakcyjnym pod tytułem "Republikanie próbują ustawić głosowanie, ograniczając liczbę głosujących".

"New York Times" zwraca uwagę na inny czynnik, który odbije się na wyniku wyborów, czyli zachowanie dyrektora FBI Jamesa Comeya, który tuż przed wyborami wywołał wstrząs w kampanii, ogłaszając, że agencja dotarła do nowych e-maili Hillary Clinton, które "wydawały się mieć związek" z zakończonym w lipcu śledztwem w sprawie używania przez kandydatkę Demokratów niezgodnie z procedurami bezpieczeństwa prywatnego serwera, gdy była sekretarzem stanu. Jak pisze "NYT", oświadczenie Comeya było "naszpikowane insynuacjami", które musiały się odbić na poparciu dla Clinton.

W niedzielę Comey ogłosił, że przegląd nowych e-maili nie zmienił wniosku, do którego agencja doszła w lipcu: że nie ma podstaw do postawienia Hillary Clinton zarzutów karnych. Ale nowojorski dziennik podkreśla w artykule redakcyjnym, że niedzielne oświadczenie szefa FBI nie mogło cofnąć szkód, jakie wbrew przepisom ministerstwa sprawiedliwości poczynił Comey, atakując kandydatkę Demokratów tuż przed wyborami.

"Szkodliwa ingerencja Comeya w demokratyczny proces doskonale ilustruje zasadność (...) przepisów ministerstwa sprawiedliwości, które podawania takich informacji (tuż przed wyborami) zabraniają; przepisów, które Comey zignorował" - pisze "NYT".

Comey jest republikaninem i, jak podkreśla nowojorski dziennik, miną teraz lata, zanim on oraz FBI odzyskają wiarygodność, a szef tak potężnej agencji nie będzie już budził podejrzeń o polityczną stronniczość - konkludują autorzy artykułu.

Waszyngtoński dziennik przypomina liczne wypowiedzi Trumpa, w których sugerował, że amerykańskie wybory są "ustawione" przeciw niemu i nawoływał zwolenników, by "monitorowali" głosowanie i interweniowali w punktach wyborczych, by zapobiec wyborczym oszustwom.

"Washington Post" i inne gazety ostrzegały już wcześniej, że takie grupy "obserwujące" punkty wyborcze mogą zastraszać i zniechęcać wyborców przeciwnej strony.

"Wzywając wielokrotnie swych sympatyków do interweniowania (...), kandydat zachęcał do konfrontacji i siania chaosu" - pisze "WP".

"Dla amerykańskiej demokracji i systemu dwupartyjnego znaczenie fundamentalne ma to, by takie wysiłki, polegające na próbie zdobycia przewagi poprzez utrudnianie głosowania, nie powiodły się" - konkluduje "WP".