Politycy PO domagają się wyjaśnień od szefa MON Antoniego Macierewicza i premier Beaty Szydło w związku z doniesieniami o "powrocie" Bartłomieja Misiewicza. Według Radia Zet, b. rzecznik MON prowadził niedawno odprawę dla oficerów na temat szkolenia Obrony Terytorialnej.

Rzecznik PO Jan Grabiec ocenił, że doniesienia Radia Zet są "zdumiewające". "Misiewicze kontratakują" - komentował polityk na czwartkowej konferencji prasowej.

Jego zdaniem, "być może cała operacja ukrycia Bartłomieja Misiewicza była jedynie operacją obliczoną na skutek PR-owski". "Dziennikarze sugerują nawet, że Bartłomiej Misiewicz jest częstym gościem w MON. Pytanie w jaki charakterze odwiedza to ministerstwo" - dodał Grabiec.

Mówił też, że niedawno w wywiadach prasowych krytycznie m.in. na temat powołania Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej wypowiadał się prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Jeszcze kilka dni temu minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podkreślał w jednym z wywiadów, że jakkolwiek on osobiście nie ma zastrzeżeń do swojego współpracownika, to uważa, że nie powinien powracać do pełnienia funkcji publicznych dopóki nie uzupełni swojego wykształcenia, zgodnie z wymogami dotyczącymi stanowisk państwowych" - mówił rzecznik PO.

Grabiec zażądał od szefa MON wyjaśnień w sprawie doniesień Radia Zet. "Jeśli to nieprawda, jeśli Bartłomiej Misiewicz nie wykonuje żadnych obowiązków, nie pojawia się w MON, to natychmiast ta informacja powinna być sprostowana, a jeśli jest to prawdą, to mamy do czynienia z niebywałym skandalem, pokazującym, że cała akcja odsunięcia Bartłomieja Misiewicza od obowiązków była jedynie pozorna" - ocenił rzecznik Platformy.

Dodał, że w tej sprawie oczekuje "jasnego stanowiska" nie tylko od Macierewicza, ale też premier Beaty Szydło i prezesa Kaczyńskiego.

Cezary Tomczyk (PO) przypomniał, że w sprawie Misiewicza toczy się postępowanie prokuratorskie. "Nic w tej sprawie nie zostało wyjaśnione, postępowanie nie zostało zamknięte, a mimo wszystko ten skompromitowany człowiek, który stał się symbolem rządów PiS, znowu wraca" - mówił poseł Platformy.

Według niego, zasadne są w związku z tym pytania dotyczące choćby tajemnicy państwowej. "Jak ktoś skompromitowany, odsunięty, zawieszony może brać czynny udział w prowadzeniu polityki MON?" - pytał Tomczyk.

We wrześniu Platforma złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z powołaniem Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według "Rzeczpospolitej", Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie posiada także - jak podawały inne media - ukończonych studiów wyższych. W połowie września stołeczna prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające w tej sprawie.

We wrześniu Misiewicz, został na własną prośbę, przez Macierewicza zawieszony w pełnieniu funkcji w MON (rzecznika resortu i szefa gabinetu ministra). Stało się to po publikacji Newsweeka. Według tygodnika, Misiewicz proponował radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu". B. rzecznik MON zapowiedział wytoczenie procesu "Newsweekowi".