Moim celem nie jest budowa dróg czy przedszkoli. Celem jest budowa państwa, którego nie podporządkują sobie ani siły rosyjskie, ani prozachodnie, które chciałyby zorganizować mały Majdan – mówi Mikałaj Ułachowicz.
BPP ma trzech posłów. Zadowala to pana?
Tak, to nasz sukces. Ludzie nas popierają, bo stworzyliśmy ideę narodową. Kraj nie może przecież dalej żyć ideami komunizmu. Ja sam żyłem przy władzy sowieckiej, znam ideę komunistyczną. Naród jej raczej nie poprze. Nie możemy też żyć ideami nacjonalizmu. Dlatego idea narodowa powinna być patriotyczna. Są patrioci Rosji, ale my jesteśmy partią białoruską. Każdy powinien być patriotą naszej Białorusi, niezależnie od narodowości. Chcemy być partią władzy. Inicjatorem powstania naszej partii był w pewnym sensie szef państwa Alaksandr Ryhorawicz Łukaszenka.
W jakim sensie?
Po 1991 r. pojawiły się partie. A Alaksandr Ryhorawicz nie był jeszcze prezydentem, był deputowanym, szykował się do wyborów prezydenckich. Potrzebował sztabu. I ten sztab, który był organizowany z normalnych ludzi, takich jak ja...
Pan też był sztabie?
Oczywiście. No, nie tak bardzo blisko. Pracowałem w obwodzie mohylewskim. W 1994 r. wygraliśmy wybory razem z prezydentem. Równolegle zaczęliśmy tworzyć ruch patriotyczny, a potem partię. Ale bodźcem do takiego kroku była pomoc pierwszemu prezydentowi w jego kampanii.
Jakie widzi pan plusy i minusy 22 lat tej prezydentury?
Plusy są widoczne. Umiał zachować stabilność i spokój w państwie. Mój dziadek Iwan Krasouski w lutym 1945 r. poległ pod Poznaniem. Sierżant Armii Czerwonej. Białoruś ucierpiała od wojny, wie wystarczająco dużo o faszyzmie. Faszyzm nie jest nam potrzebny. Ta banderowszczyzna ukraińska nie jest nam bliska. My jesteśmy bardziej internacjonalistyczni. Władza nas zauważa, skoro trzy osoby przebiły się do parlamentu. Teraz musimy zdobyć zaufanie władzy. I zdobyć zaufanie narodu.
Jak pan postrzega miejsce Białorusi między Rosją a Zachodem?
Jesteśmy zwolennikami polityki wielowektorowej. Zawsze mówiłem, że popieram obecne władze. Bo nie chcę wybuchu społecznego. Musimy zachować suwerenność. Chwała Bogu, jest u nas Alaksandr Łukaszenka, który jest twarzą stabilności Białorusi.
Kto stanowi zagrożenie dla suwerenności? Rosja?
Jest pojęcie nacjonalizmu i jest pojęcie mocarstwowego szowinizmu. Niezależnie od tego, że uczyli nas odrzucać szowinizm, to jego przejawy były zawsze. Różnica z czasami carskimi była taka, że jedni mieli na piersiach krzyże, a drudzy gwiazdy. Jednak powiedzieć, że władza sowiecka np. w Azerbejdżanie była mocna, to nieprawda. Jedynym, kto podporządkował sobie Kaukaz, był Stalin, który go utopił we krwi. On miał swoje genialne momenty. Mój ojciec był represjonowany za to, że w czasie wojny trafił do obozu. Ale płakał, gdy Stalin umarł. A przecież Stalin chciał go zlikwidować.
Trudno to zrozumieć.
Bardzo łatwo. Naród przyzwyczaił się do stabilnego życia. Za Stalina zaczęło się odrodzenie kraju. Mińsk był zniszczony jak Warszawa. Mój ojciec brał udział w jego odbudowie. Potrzeba było takiej żelaznej, stalinowskiej polityki. Pewnie bez brutalności nic by się nie udało. Stalinizm to trudny temat. Moim celem w parlamencie nie jest budowa dróg czy przedszkoli. Celem jest budowa państwa, którego nie podporządkują sobie ani siły rosyjskie, ani prozachodnie, które chciałyby mały Majdan zorganizować.
Jak się pan odnosi do idei „russkiego miru”?
Jestem przeciw. Chociaż mam żonę Rosjankę. Ale ona też jest przeciw. Mówię to jako białoruski Kozak. Kozacy na Białorusi przez 150 lat służyli polskiemu królowi. Dwa razy chodzili na Moskwę. Ja tego nikomu nie mówię. Polska czy Ukraina to dla mnie to samo co Białoruś. Jeździłem do Białegostoku na flaki i wracałem, nawet bez zakupów. Pokazują nas jako ekstremistów, ale nawet w Rosji Kozacy nie są ekstremistami. Mieliśmy dobre związki z ukraińskimi Kozakami, ale w związku z wojną nie utrzymujemy bliskich kontaktów ani z Kozakami z Rosji, ani z Ukrainy.
Wielu Kozaków z tych państw pojechało na wojnę.
Podjęliśmy decyzję, że nie popieramy wojny. Część białoruskich Kozaków walczy po stronie Kijowa, część po stronie DRL. Ja ich wszystkich wyrzuciłem z organizacji.
Jak pan ocenia Putina jako polityka?
Mocny, przygotowany. Stara się, by Rosja była większa niż inni. Czego zresztą się trochę boję. Kiedy wielkie państwa rozwiązują problemy między sobą, takich jak my mogą nie zauważać. Nasze zadanie to zachować suwerenność, którą przypadkowo dał nam Bóg.ⒸⓅ