Turecki prezydent oskarża o próbę zamachu stanu zwolenników Fethullaha Gülena, ten zaś twierdzi, że to sam Erdogan go zainscenizował.
Przeprowadzony w nocy z piątku na sobotę przewrót wojskowy w Turcji skończył się fiaskiem szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał, a spiskowcy osiągnęli efekt dokładnie odwrotny do zamierzonego – prezydent Recep Tayyip Erdogan nie tylko nie został odsunięty od władzy, ale jego pozycja została wzmocniona. Niemniej wiele kwestii związanych z puczem pozostaje niewyjaśnionych, w tym zwłaszcza to, kto i dlaczego go przeprowadził.
Na pierwszy rzut oka przesłanki ku temu były – Erdogan coraz mocniej wykracza poza dość ograniczone kompetencje głowy państwa, a zdaniem krytyków staje się autokratą. Rządząca od 2002 r. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) powoli i stopniowo odchodzi od naczelnej zasady republiki, jaką jest świecki charakter państwa, ograniczane są swobody obywatelskie i wolność mediów, trwają walki z kurdyjskimi rebeliantami, w kraju coraz częściej dochodzi do zamachów terrorystycznych dokonywanych przez Kurdów bądź terrorystów z Państwa Islamskiego. Turcja w ostatnim czasie uwikłała się w spory z większością sąsiadów, na dodatek gospodarka nie rozwija się już tak szybko jak kilka lat temu i ma stały problem z inflacją.
Tymczasem armia od zawsze postrzegała się jako strażnik świeckiego charakteru państwa i porządku w kraju, a w przeszłości już czterokrotnie doprowadzała do zmiany rządów. To jednak nie wyjaśnia, dlaczego do puczu doszło akurat teraz – kilka lat temu armia miała większe powody do buntu, np. gdy rozpoczęły się procesy Ergenekon i Sledgehammer, w których m.in. wielu wysokich rangą wojskowych było oskarżonych o spiskowanie przeciw władzom. Ale w kwietniu sąd apelacyjny uznał, że nie ma dowodów na istnienie organizacji Ergenekon, i unieważnił wyroki wydane w niższych instancjach, zaś dwa dni przed puczem Erdogan podpisał ustawę praktycznie zapewniającą immunitet żołnierzom biorącym udział w operacjach wojskowych na terenie kraju, czyli w walkach z kurdyjskimi rebeliantami.
Przewrót mieli przeprowadzić głównie oficerowie z pierwszej armii sił lądowych, lotnictwa oraz żandarmerii, a na czele Tureckiej Rady Pokoju, która ogłosiła przejęcie władzy, miał stać Muharrem Köse, pułkownik wyrzucony kilka miesięcy wcześniej z armii. – Oni nie mieli większości w siłach zbrojnych. Ten przewrót upadł, jeszcze zanim się zaczął – mówi stacji BBC Fadi Hakura, ekspert londyńskiego think tanku Chatham House. Innym dowodem na to, że pucz został fatalnie zaplanowany i przeprowadzony, jest to, że buntownicy nie zatrzymali żadnego z przywódców AKP, nie przejęli żadnej z prywatnych stacji telewizyjnych, nie wyłączyli sygnału telefonii komórkowej ani nie zablokowali mediów społecznościowych, co pozwoliło Erdoganowi nadać przemówienie, w którym wezwał naród do wyjścia na ulice i przeciwstawienia się zamachowi, co faktycznie nastąpiło. Według tureckich władz faktycznym inspiratorem przewrotu był Fethullah Gülen, mieszkający od kilkunastu lat w USA muzułmański myśliciel i przywódca duchowy, który był stronnikiem Erdogana, ale w 2013 r. ich drogi się rozeszły i teraz jest on jego głównym wrogiem. Władze w Ankarze oskarżają Gülena, że jego organizacja ma swoich ludzi w administracji, wojsku, szkołach, tworząc de facto równoległe struktury państwowe. Dowodem na jego związek z puczem ma być to, że część uczestniczących w nim generałów i oficerów miała należeć do jego organizacji. Gülen jednak kategorycznie zaprzecza, by był powiązany z przewrotem, i uważa, że to Erdogan go zainscenizował, by przeprowadzić dalsze czystki w armii i zwiększyć swoje uprawnienia.
Biorąc pod uwagę korzyści, jakie miałby turecki prezydent, i nieudolność zamachowców, to ta teoria spiskowa ma wielu zwolenników. Po upadku puczu władze aresztowały ponad 2800 wojskowych różnej rangi, w tym 34 generałów lub admirałów. Odsuniętych od obowiązków zostało 2745 sędziów, co stanowi 36 proc. wszystkich wykonujących ten zawód. Pod zarzutem przynależności do równoległego państwa aresztowano pięciu sędziów Sądu Najwyższego i 10 członków Rady Państwa.
Przeciwko przewrotowi wystąpiło nie tylko tureckie społeczeństwo, ale potępiły go także wszystkie partie opozycyjne, które na co dzień uważają, że Erdogan nadużywa swoich kompetencji. Gdyby AKP chciała teraz rozpisać przedterminowe wybory, mogłaby, przedstawiając prezydenta jako męża opatrznościowego narodu, uzyskać jeszcze lepszy wynik niż poprzednio, być może nawet wygrać większością konstytucyjną, która pozwoliłaby na zmianę ustawy zasadniczej i wprowadzenie systemu prezydenckiego. W tej teorii jest jednak także kilka słabych punktów – przy wszystkich zarzutach wobec Erdogana, że zmierza w stronę autorytaryzmu, nie jest on jednak dyktatorem na miarę Władimira Putina. W żadnych wyborach w Turcji, mimo różnych nieprawidłowości, nie pojawił się zarzut, że zostały sfałszowane. Turecki prezydent, mimo podziałów w społeczeństwie, które budzi, cieszy się jednak autentycznym poparciem co najmniej połowy swoich rodaków i nie wydaje się, by musiał się uciekać do tak cynicznych metod – w czasie przewrotu zginęło łącznie 245 osób, w tym 47 cywilów – by podbijać swoją popularność. Poza tym, mimo że wszystkie państwa Unii Europejskiej i NATO jednoznacznie poparły tureckie władze, próba puczu odbija się negatywnie na wizerunku Turcji. A w momencie, gdy jest ona uwikłana w tyle konfliktów i sporów zewnętrznych, to Erdoganowi nie jest potrzebne. Szczególnie że bunt wojskowych nastąpił tydzień po szczycie NATO, a Turcja ma drugą co do wielkości armię w Sojuszu. Wreszcie, skoro nastąpiła próba puczu raz, to nie można wykluczyć, że podjęta zostanie ona także w przyszłości.
Nie odrzucając całkowicie tej teorii spiskowej, trzeba brać pod uwagę także inne hipotezy. Czyli to, że puczu dokonali wojskowi faktycznie przywiązani do ideałów świeckiego państwa stworzonego przez Atatürka, ale przecenili oni swoje wpływy, bo okazało się, że armia po zmianach kadrowych jest dziś bardziej lojalna wobec Erdogana, niż było to kilka lat temu. Jednak zważywszy, że według władz aresztowane osoby były związane z Gülenem, to nie bardzo składa się w logiczną całość. Istnieje także inna teoria spiskowa, według której to zwolennicy świeckiego państwa w armii nakłonili członków równoległego państwa w siłach zbrojnych do przeprowadzenia puczu, wiedząc, że nie ma on szans powodzenia, ale stanie się powodem czystek i tym sposobem ludzie Gülena zostaną całkowicie usunięci z armii. Inna hipoteza mówi, że tureckie władze planowały 16 lipca aresztowania oficerów związanych z Gülenem, a ponieważ dowiedzieli się oni o tym, postanowili uprzedzić te działania, organizując naprędce pucz. To by wyjaśniało, dlaczego był on tak słabo przygotowany. W takiej sytuacji Gülen faktycznie mógłby mówić prawdę, że nie ma nic wspólnego z przewrotem i nic o nim nie wiedział.
Niezależnie od tego, kto zorganizował zamach, wydaje się, że Erdogan wyjdzie z tej sytuacji wzmocniony. Owszem, poniesie krótkotrwałe straty wizerunkowe – szczególnie za granicą, jeśli przywódcy puczu zostaliby skazani na karę śmierci – niemniej Unia Europejska i tak jest skazana na współpracę z Turcją, bo to jedyny sposób na zatrzymanie migrantów z Bliskiego Wschodu. W polityce wewnętrznej ma teraz oczyszczone pole. Aresztowania w armii i czystki w sądownictwie odbyły się na ogromną skalę już w weekend i z pewnością się na tym nie skończy. Na pewno też Erdogan tym bardziej będzie chciał w kraju wprowadzić ustrój prezydencki, który da głowie państwa pełną kontrolę nad armią. I jest spora szansa, że prędzej czy później mu się to uda.