Faworytem analityków i bukmacherów jest 60-letnia Theresa May, minister spraw wewnętrznych.
Każdy z pięciorga kandydatów na nowego lidera brytyjskich konserwatystów, a jednocześnie nowego premiera – niezależnie czy był zwolennikiem, czy przeciwnikiem Brexitu – deklaruje, że wynik referendum musi być respektowany. Zwycięzca rozpoczynających się dziś wyborów stanie przed niezwykle trudnym zadaniem, bo nie tylko będzie musiał wynegocjować jak najkorzystniejsze warunki wystąpienia z Unii Europejskiej, ale także zapobiec rozpadowi kraju i zjednoczyć rozdartą w kampanii partię.
O schedę po Davidzie Cameronie ubiegają się ministrowie: spraw wewnętrznych Theresa May, pracy i emerytur – Stephen Crabb, sprawiedliwości – Michael Gove, wiceminister ds. energii i zmian klimatycznych Andrea Leadsom oraz były szef resortu obrony Liam Fox. Dwoje pierwszych popierało pozostanie w Unii, reszta aktywnie prowadziła kampanię na rzecz wyjścia. Sensacją jest brak Borisa Johnsona – do niedawna burmistrza Londynu i jednej z głównych twarzy kampanii brexitowców, który był uważany za faworyta do zwycięstwa, oraz to, że jest wśród nich Gove, który wiele razy deklarował, że nie zamierza startować, i popierał Johnsona.
W pierwszej turze głosować będzie 331 konserwatywnych posłów, a ten, kto otrzyma najmniej głosów, odpada. Ta procedura będzie powtarzana w czwartek i następny wtorek – chyba że któryś z kandydatów się wycofa – do czasu, aż zostaną dwie osoby. Pomiędzy nimi wybierać będą już wszyscy członkowie Partii Konserwatywnej (należy do niej ok. 150 tys. osób), a nazwisko zwycięzcy zostanie ogłoszone 9 września.
Po rezygnacji Johnsona faworytem analityków, sondaży i bukmacherów jest May, a jej głównymi rywalami powinni być Gove i Leadsom. Theresa May, która ministerstwem spraw wewnętrznych kieruje od 2010 r., od dawna była wymieniana jako potencjalna przyszła liderka partii. Poparła pozostanie w Unii, ale daleko jej do euroentuzjazmu i w trakcie kampanii przed referendum pozostawała na dalszym planie. Mogłaby zatem zostać liderką akceptowaną zarówno przez przeciwników, jak i zwolenników Brexitu. Andrea Leadsom, która przez wejściem do polityki pracowała w sektorze finansowym, świetnie wypadła podczas debat telewizyjnych i mimo że nie wchodzi w skład ścisłego gabinetu Camerona, może być czarnym koniem wyborów, szczególnie jeśli frakcja zwolenników Brexitu postawi na nią, a nie na Gove’a. Minister sprawiedliwości należy do najbardziej błyskotliwych intelektualnie postaci partii, a jego decyzja o poparciu Brexitu była jednym z punktów zwrotnych kampanii. Z pewnością byłby kompetentnym premierem, co w kontekście negocjacji z Unią o warunkach wyjścia jest istotne, ale jako czołowa postać obozu zwolenników Brexitu może budzić niechęć przeciwnego skrzydła partii. 43-letni Crabb jest jedną ze wschodzących gwiazd Partii Konserwatywnej, ale jest zbyt niedoświadczony, z kolei Fox jest za bardzo związany z prawym skrzydłem partii, by był przywódcą ją jednoczącym.
Najważniejszą sprawą jest stosunek kandydatów do wyników referendum. To, że Gove, Leadsom i Fox zamierzają uruchomić procedurę wyjścia z UE, jest oczywiste. Ale May i Crabb też deklarują, iż od podjętej w referendum decyzji nie ma odwrotu. – Brexit znaczy Brexit. Nie może być prób pozostania w UE, wejścia do niej z powrotem tylnymi drzwiami ani drugiego referendum – oświadczyła May. Dodała także, że nie powinno być nowych wyborów do 2020 r., kiedy upływa kadencja obecnego parlamentu (nowe wybory są najbardziej realnym sposobem na zatrzymanie wyjścia z UE), a w negocjacjach priorytetem musi być zapewnienie brytyjskim firmom dostępu do jednolitego rynku europejskiego, ale przy ograniczeniu imigracji. Planuje także powołanie odrębnego ministerstwa ds. Brexitu.