Protest na rzecz zmian w węgierskiej służbie zdrowia, który ma trwać 12 godzin do godz. 6 rano w sobotę, rozpoczął się w piątek w Budapeszcie. Demonstranci zebrali się na placu Kossutha przed parlamentem. Hasło akcji to "Kraj jest chory, wyleczmy go!".

Na razie na miejscu akcji zebrało się około 1000-1500 osób - podała stacja HirTV.

Organizatorka protestu, pielęgniarka Maria Sandor, podkreśliła, że ogłoszone przez rząd podwyżki płac w służbie zdrowia nie poprawią sytuacji i nie sprawią, że w szpitalach przybędzie pielęgniarek. Jak zaznaczyła w piątkowym wywiadzie dla dziennika „Nepszava”, lekarze i pielęgniarki żyją z dnia na dzień, a z powodu pracy na dwóch czy trzech etatach są wyczerpani.

„Zaczęłam walczyć, bo moim koleżankom nie płacono za nadgodziny, ale zasadnicze pytanie brzmi: skąd się biorą nadgodziny? Stąd, że pielęgniarek jest tak mało, że ktoś musi pracować za te, których brakuje. Przez to na jedną siostrę przypada tylu chorych, że nie zdąża ona do każdego łóżka i nie jest w stanie uczciwie wykonywać obowiązków” – podkreśliła Sandor.

Jej zdaniem liczba pielęgniarek wzrosłaby, gdyby dano im uczciwe podwyżki, a te, które zapowiedziano, niczego nie rozwiążą.

Rząd zapowiedział na początku czerwca, że stawki podstawowe pracowników opieki medycznej wzrosną w tym roku o 26,5 proc., w listopadzie przyszłego roku o 12 proc., a w listopadzie 2018 i 2019 roku po 8 proc.

„Mamy 2016 rok! Nie możemy zaakceptować tak dalekosiężnych planów. Z czego mają się dziewczyny cieszyć? Jest lato, Dzień Służby Zdrowia (obchodzony na Węgrzech 1 lipca - PAP), a one pod koniec miesiąca nadal nie będą miały za co żyć. A w to, co będzie w 2019 roku (…), trudno uwierzyć, bo już wiele razy nas oszukiwano” – oznajmiła Sandor.

Podczas demonstracji przewidziano wystąpienia licznych pracowników służby zdrowia, w tym lekarzy, a także osób sympatyzujących z ich żądaniami, w tym dyrektora budapeszteńskiego gimnazjum Istvana Puklego, który przewodził protestom nauczycieli. O godz. 1.30 w nocy ma się rozpocząć okrągły stół z udziałem m.in. chorych, lekarzy i pielęgniarek.

Tymczasem sekretarz stanu odpowiedzialny za służbę zdrowia Zoltan Onodi-Szuecs powiedział w piątek rano agencji MTI, że pracownicy służby zdrowia mogą liczyć na rząd. „Ci, którzy dziś demonstrują, nigdy nie zabiegali o możliwość rozmów, a tylko o konfrontację i próbowali wykorzystać pracowników służby zdrowia do akcji politycznych” - oświadczył.

W państwach Zachodu pracują tysiące węgierskich lekarzy i pielęgniarek. Ich zarobki przekraczają tam węgierskie wynagrodzenia cztero-, a nawet pięciokrotnie.

Według węgierskiego portalu Index w ciągu ostatnich 10 lat kraj opuściło około 10 tys. lekarzy; obecnie w kraju jest 2 tys. wakatów lekarskich. W samej Wielkiej Brytanii pracuje 1800 węgierskich lekarzy i znacznie więcej pielęgniarek.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)