Nauczyciele zamiast uczyć, wypełniają papierki; w szkołach zawodowych nie ma właściwego sprzętu, przepisy dotyczące np. edukacji domowej prowadzą do finansowej patologii - oceniła w środę szefowa MEN Anna Zalewska, prezentując w Sejmie informację z audytu w edukacji w latach 2007-2015.

Zalewska poinformowała, że po objęciu kierownictwa resortu edukacji musiała w pierwszej kolejności zająć się zakończeniem projektów realizowanych w ramach funduszy europejskich. Chodziło o uchwalenie ustawy o Zintegrowanym Systemie Kwalifikacji, nad którą prace trwały pięć lat oraz skończenie projektu e-podręcznik.

Jak poinformowała, w chwili objęcia przez nią funkcji ministerialnej brakowało 15 z 62 e-podręczników i chociaż ten projekt został zamknięty przed końcem roku, to nie w każdej klasie szkolnej jest komputer i tablica multimedialna, by z tych e-zasobów można było korzystać. "Rzeczywistość skrzeczy, jest brutalna" - podkreśliła.

Według minister jest wiele zadań, na które nie zabezpieczono środków finansowych. Jako przykład podała, że nie zabezpieczono 8 mln zł na egzaminy zewnętrzne. "To środki, które trzeba będzie znaleźć w ciągu tego całego roku" - zaznaczyła. Zalewska dodała, że w ubiegłym roku nie przydzielono i nie wypłacono nauczycielom nagród zapisanych ustawowo. "Dlatego jeszcze przed świętami, ze wstydem, bo trzeba kontynuować władzę, wręczałam nagrody nauczycielom z szacunku dla ich całorocznej pracy" - powiedziała minister.

Zalewska skrytykowała wprowadzaną za rządów koalicji PO-PSL ewaluację, w której firmy zewnętrzne miały oceniać prace szkół na podstawie specjalnych ankiet. "Polscy nauczyciele zamiast uczyć, wypełniają papierki. Przez to spędzają z uczniem najmniej czasu w całej Unii Europejskiej. Pedagodzy w innych krajach spędzają z uczniem od 30 do 80 proc. czasu więcej" - mówiła minister edukacji.

"Poprzednie kierownictwo zafundowało szkołom i placówkom oświatowym koszmar w postaci ewaluacji" - oceniła Zalewska. Poinformowała, że wprowadzenie ewaluacji kosztowało 71,6 mln zł. "To projekt, który zrujnował szkoły, miał zastąpić kuratora oświaty" - podkreśliła.

"Niestety z ewaluacją, jako formą nadzoru musimy zmagać się do 2021 r., co wynika z konieczności utrzymania trwałości projektu przez co najmniej 5 lat od momentu zakończenia jego realizacji" - zaznaczyła minister. Jednocześnie zapowiedziała modyfikację sposobu prowadzenia ewaluacji "dla dobra polskiej szkoły i ucznia".

Zalewska, powołując się m.in. na raport NIK, mówiła o szkolnictwie zawodowym, które nazwała "kolejnym miejscem dramatu" oraz o nowych egzaminach potwierdzających kwalifikacje zawodowe. Jak powiedziała, wynika z niego, że w szkołach zawodowych nie ma sprzętu, nie ma więc jak przeprowadzać egzaminów, co dezorganizuje prace tych placówek, gdyż sesja w przypadku jednego z egzaminów trwała ponad 40 dni. Zwróciła uwagę, że kolejni uczniowie w kolejnych dniach rozwiązują zadania z tego samego arkusza egzaminacyjnego, więc nie jest możliwe zachowanie jego tajności.

Powołując się na inny raport NIK "skandalem" nazwała realizację zadań w zakresie doskonalenia zawodowego nauczycieli.

Minister skrytykowała też wprowadzone przez poprzednie kierownictwa MEN przepisy dotyczące młodzieżowych ośrodków wychowawczych i edukacji domowej.

Mówiąc o mow-ach Zalewska zauważyła, że w ostatnich latach "jak grzyby po deszczu" powstawały niepubliczne ośrodki, w których nie zawsze potrafiono zatrudnić osoby o odpowiednich kwalifikacjach, w efekcie - zdaniem minister - zagrożone było życie i zdrowie wychowanków. Jak podkreśliła, urząd kontroli skarbowej "ukochał sobie system edukacji", bo tyle jest w nim nieprawidłowości.

W młodzieżowych ośrodkach wychowawczych "jest tyle zastrzeżeń urzędów kontroli skarbowej i ministerstwa finansów, że prawdopodobnie dojdzie do tego, że zostanie zlikwidowanych ponad 60 mow-ów, które są niezbędnym elementem edukacyjnym" - mówiła minister. Według niej, MEN przez wiele lat nie potrafiło przedstawić obowiązującej interpretacji przepisu, kto jest wychowankiem mow-u, na którego należą się środki z budżetu. W efekcie część ośrodków uznaje, że jest to osoba, która fizycznie przebywa w ośrodku, inne, że jest nią także osoba, która dopiero ma skierowanie do mow-u.

Minister zauważyła, że wprowadzona w 2009 r. zmiana przepisów dotyczących edukacji domowej spowodowała, że uczniowie korzystający z niej mogą być przypisani do dowolnej szkoły, nie obowiązuje ich rejonizacja, w efekcie dochodzi do patologii. Wyjaśniła, że są szkoły, które pobierają środki na organizację zajęć dodatkowych dla uczniów, którzy są rozproszeni po całym kraju.

"Ministerstwo nie obroniło się przed tym, żeby po poprzedniej władzy codziennie sprzątać" - powiedziała. Jako przykład odziedziczonych po poprzednikach problemów minister wymieniła również System Informacji Oświatowej. "W postępie geometrycznym naprawiamy system, bez którego nie istnieje w tej chwili GUS, samorządy ani szkoła" - zaznaczyła.

Zalewska podała także przykłady - jak mówiła - "zwykłego niechlujnego marnotrawstwa". "Wciąż otwarta jest, bo ją badamy, sprawa wartych około 27 mln zł szkoleń informatycznych dla nauczycieli, których realizację agenda podległa MEN powierzyła fundacji niemającej żadnego doświadczenia w tej materii. Dla tej fundacji wcześniej pracowała jedna z pań wiceminister w poprzedniej kadencji" - poinformowała.

Jak mówiła minister, wydano też 30 mln zł na spoty, ulotki i kampanie reklamowe, w tym 10 mln zł na kampanię promującą naukę matematyki oraz ponad 3 mln zł na zakup czasu antenowego do emisji spotów zachęcających do posłania sześciolatków do szkół, przy czym najbardziej zintensyfikowane działania reklamowe przeprowadzono podczas wakacji. Jako przykład marnotrawstwa wymieniła też 30 tys. na szkolenie pracowników w firmie, która w swojej ofercie ma warsztaty pt. "Jak porozumieć się z kosmitą", gry "Zombiegeddon" czy "Dzień zagłady".

"To tylko drobny wycinek; to nie jest katalog zamknięty. Jedno jest pewne: szkoła, nauczyciele, rodzice i dzieci zostali zamknięci w biurokracji, trzeba tę szkołę uwolnić" - oświadczyła szefowa MEN.