"New York Times" krytykuje we wtorek decyzję kanclerz Niemiec Angeli Merkel o wydaniu zgody na ściganie przez niemiecki wymiar sprawiedliwości satyryka oskarżanego przez Ankarę o obrazę prezydenta Turcji. Niemcy wysłały zły sygnał do Turcji - uważa gazeta.

"NYT" porównuje wybór, którego Merkel musiała dokonać, gdy szef tureckiego państwa Recep Tayyip Erdogan zażądał ścigania przez Niemcy Jana Boehmermanna, do dylematu wywoływanego przez porywacza, gdy zapłacenie okupu natychmiast rozwiązuje problem, ale stanowi też niebezpieczny precedens.

Merkel musiała wybrać między "udobruchaniem Erdogana i spełnieniem jego żądania a potencjalną utratą porozumienia z Turcją" w sprawie ograniczenia napływu migrantów do UE - uważa "NYT".

Po decyzji kanclerz Niemiec "pytanie brzmi, czego Erdogan lub inni poirytowani władcy zażądają następnym razem" - czytamy w artykule redakcyjnym.

Według dziennika Merkel może argumentować, że wybrała mniejsze polityczne zło, gdyż nieustający napływ uchodźców zagraża UE, oraz że jej decyzja jedynie otwiera drogę do zbadania przez niemieckie sądy, czy ścigać satyryka w ramach archaicznego prawa dotyczącego zniewagi zagranicznego przywódcy.

"Problem nie polega tylko na tym, że Erdogan polował na komika. Domagał się on również, by szefowa niemieckiego rządu publicznie przyznała, że ośmieszanie go jest nieodpowiednie. Satyra nie śmieszy Erdogana" - pisze "NYT", dodając, że w Turcji wszczęto 1845 spraw przeciwko osobom oskarżonym o obrazę prezydenta. Gazeta podkreśla, że "te represje są w centrum autorytarnych zapędów Erdogana, a teraz może on twierdzić, że Zachód akceptuje zasadność jego podejścia".

Przywódcy tacy jak Erdogan, prezydent Rosji Władimir Putin czy przywódca Chin Xi Jinping, coraz częściej domagają się, by ich autorytarne reguły były postrzegane nie tylko jako zasadne, ale też jako skuteczne. "Te żądania będą rosnąć w miarę, gdy liderzy ci będą stawali się coraz silniejsi" - dodaje.

"NYT" przypomina, że "prawo do naśmiewania się z politycznych przywódców - lub też religii, jak w przypadku +Charlie Hebdo+ - stanowi jedną z kluczowych różnic między liberalnymi demokracjami a autorytarnymi państwami". "Swoboda wypowiedzi po prostu nie podlega negocjacjom z autokratami, dyktatorami czy łobuzami. Merkel jest słusznie chwalona za gotowość do wpuszczenia do Niemiec licznych uchodźców. Ma rację, że pomocy w sprawie rozwiązania kryzysu szuka w Turcji (...). Ale powinna była jasno dać do zrozumienia Erdoganowi, że zachodnie swobody nie podlegały" negocjacjom - konkluduje "NYT".(PAP)