Niełatwo będzie przekonać Niemców do zmiany zdania w sprawie stałych baz USA w Polsce oraz zasad rozmów o pokoju na Ukrainie
Druga wizyta zagraniczna prezydenta Andrzeja Dudy będzie ważniejsza niż pierwsza. Niedzielny Tallin podkreślił rangę, jaką nowa ekipa nadaje polityce regionalnej. Jutrzejszy wyjazd do Niemiec może być decydujący dla ambitnych planów Andrzeja Dudy, zwłaszcza w sprawach, w których poglądy Berlina i Warszawy się różnią.
– Relacje polsko-niemieckie nie powinny paść ofiarą rytualizacji i sprowadzać się do wspólnego obchodzenia kolejnych rocznic i nagród, tylko do rzeczywistego dialogu – mówił DGP jeszcze przed zaprzysiężeniem Andrzeja Dudy obecny minister jego kancelarii Krzysztof Szczerski. I wymieniał trudne kwestie, które prezydent Duda będzie starał się załatwić po myśli Warszawy. Wśród nich znalazła się m.in. chęć przełamania niemieckich oporów przed przesunięciem natowskiej infrastruktury na Wschód oraz zmiana formatu rozmów o przyszłości Ukrainy.
Z zapowiedzi współpracowników prezydenta oraz z wywiadu, który opublikował we wczorajszym wydaniu „Bild”, wynika, że szef państwa nie zamierza stawiać tych spraw na ostrzu noża. – Stosunki Warszawy i Berlina były zawsze lepsze niż ich reputacja. Zrobię wszystko, by tak pozostało. Jesteśmy sąsiadami i cenimy się nawzajem. Chodzi o to, by obie strony starały się zrozumieć i zaakceptować usprawiedliwione interesy partnera – mówił niemieckim dziennikarzom. I przekonywał, by po jego prezydenturze nie spodziewać się rewolucji, lecz korekty polskiej polityki.
Pytanie, czy stanowisko RFN w sprawie baz w krajach wschodniej flanki NATO oraz formatu normandzkiego z udziałem wyłącznie Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy pozostawia jakiekolwiek pole do dyskusji. Część ukraińskich analityków przekonuje, że to właśnie za namową kanclerz Angeli Merkel prezydent Petro Poroszenko tak zdecydowanie odrzucił pomysł Andrzeja Dudy, by stworzyć nowy format z udziałem państw naszego regionu, skoro dotychczasowy nie doprowadził do wdrożenia warunków rozejmu przyjętych w lutym w Mińsku.
– Nie ma potrzeby tworzyć nowych formatów – uciął we wtorek Poroszenko po rozmowie z Merkel i francuskim prezydentem François Hollande’em. To wyraźna zmiana stanowiska. Jeszcze w lipcu z Kijowa płynęły zupełnie inne sygnały. – Dopuszczam możliwość, że dla powstrzymania eskalacji konfliktu może zostać stworzony szerszy format – mówił przed miesiącem ambasador Ukrainy w USA Wałerij Czały, człowiek bliski Poroszence, do niedawna wiceszef jego administracji.
Szef polskiego MSZ Grzegorz Schetyna wprost stwierdził, że dla formatu normandzkiego „dzisiaj nie ma alternatywy”, choć jeszcze w marcu mówił w tym kontekście, że „trzeba szukać bardziej skutecznych sposobów negocjacji”. Mimo to w rozmowie z „Bildem” Andrzej Duda podtrzymał swój pomysł. – Porozumienie mińskie musi być wdrożone przed 31 grudnia. Pytanie, co dalej. Uważam za właściwe rozważenie rozszerzenia zaangażowania międzynarodowego w proces pokojowy na Ukrainie – przekonywał.
Z rozmowami pokojowymi w sprawie Zagłębia Donieckiego pośrednio wiąże się sprawa nowych baz USA, o których RFN – obawiając się reakcji Rosji – nie chce słyszeć. Jak podało RMF FM, prezydent Duda przed przyszłorocznym szczytem Sojuszu w Warszawie chce poprowadzić kampanię przekonywania partnerów, by podjęto na nim pozytywną decyzję w tej sprawie. – Chcemy silniejszej obecności NATO w regionie, także w Polsce. Pierwsze decyzje (o tzw. szpicy – red.) zostały podjęte na szczycie w Newport. Ale potrzebujemy więcej rozwiązań długoterminowych, które rzeczywiście wzmacniałyby gwarancje bezpieczeństwa – mówi Andrzej Duda „Bildowi”.
– Mamy niecały rok, by osiągnąć konsensus na szczyt NATO, który uwzględniałby nasz zasadniczy postulat. Wydaje się, że także w Berlinie jest generalne przekonanie o tym, że warszawski szczyt będzie ważny i zostanie wypełniony treścią na przyszłość oraz że jest zgoda na poszukiwanie tego konsensusu – podsumowuje Krzysztof Szczerski w rozmowie z DGP.