Andrzej Duda wygrał, mówiąc bez przerwy o zmianie, i takie też zapewne były motywacje wielu osób, zwłaszcza młodych, które na niego głosowały. Jaka zmiana, na czym polega, dokąd prowadzi?
To już kwestie mało istotne. Kilkakrotnie w Europie idea zmiany spowodowała poważne polityczne konsekwencje. Czasem rewolucyjne, czasem ewolucyjne. Idea zmiany jest w znacznym stopniu nieracjonalna, tak jak czasem nieracjonalne bywają zachowania społeczeństw, w czym nie ma nic złego ani dobrego. Tak po prostu bywa. Idea zmiany jest nieracjonalna na przykład dlatego, że w zasadzie dana demokratyczna władza nie przegrywa w okresie niezłej sytuacji gospodarczej, jaką mamy w Polsce. Przegrywa najczęściej, kiedy zablokowane zostaną możliwości awansu społecznego dużych grup ludności. Tak było u początków Rewolucji Francuskiej, tak było po 1918 r. i tak było w 1968 r. na Zachodzie. Przytaczam specjalnie zupełnie odmienne sytuacje, by pokazać, że za każdym razem idzie o inne grupy ludności.
Tym razem zmiany chcieli znużeni dotychczasową polityką i jej ludźmi (ważny czynnik nudy, o którym wielokrotnie pisałem) oraz młodzi, którym zapewne chodziło nie tylko o możliwości zatrudnienia, lecz także o możliwość politycznej obecności. Teraz wszyscy powtarzają, że już za długo ci sami ludzie są na scenie politycznej. Jednak w umiejętnie zarządzanym przedsiębiorstwie i w społeczeństwie demokratycznym można władzę przekazywać stopniowo. Tego całkowicie zabrakło. To jest zresztą bardzo trudne i najwybitniejsi przywódcy często tego zrobić nie potrafią. Wspomnijmy Churchilla, który przegrał wybory zaraz po wygranej wojnie, czy Piłsudskiego, który zupełnie nie umiał znaleźć kontynuatorów, chociaż tacy byli – chociażby młodzi ludzie z kręgu „Buntu Młodych” Giedroycia z Adolfem Bocheńskim na czele.
Samemu dokonać zmiany w swoim środowisku politycznym jest zatem trudno, ale nie jest to niemożliwe. Trzeba jednak pamiętać, że tu nie idzie o zmianę tego lub owego projektu politycznego, o przesunięcie się nieco na prawo czy też nieco na lewo, lecz o zmianę pokoleniową i „duchową”. Na pewno Andrzej Duda nie jest – jeżeli rozebrać jego poglądy na czynniki pierwsze – ideałem młodych ludzi, którzy w olbrzymiej większości popierają in vitro czy Unię Europejską bez zastrzeżeń. Którzy wychowali się w kulturze liberalnej i od niej już nie odejdą. A jednak brak perspektyw zmiany sprawił, że wielu z nich na niego głosowało. Każde „zabetonowanie” sceny politycznej kończy się rozbiciem betonu. Potem albo przychodzi nowe, albo wraca stare, albo jest jakiś kompromis. Nic jeszcze na ten temat nie wiemy.

Jeżeli z powodu zachowania nowego prezydenta lub z jakichkolwiek innych powodów zmiana się nie uda, następny ruch zmiany będzie miał już inny kształt

Nie jest specjalnie odkrywcze stwierdzenie, że od wyborów 1989 r. minęło 26 lat, ale doprawdy jest zdumiewające, że my wszyscy (łącznie ze mną jako publicystą) wciąż jesteśmy w pełni obecni. Że niektóre media bardzo delikatnie wpuszczają niektóre osoby z następnego pokolenia, i to bardzo powoli i w bardzo ograniczonym stopniu. Jest to zapewne normalne w normalnych czasach. Jednak w naszych czasach coraz silniej wieje wiatr, tylko mało kto potrafi poczuć, z której strony. Więc na razie nie jest ważne, skąd przychodzi zmiana i jaka to zmiana, ale tylko to, że to jest zmiana. Można mieć wątpliwości, i to poważne, czy wybór Andrzeja Dudy to rzeczywiście zmiana i czy nie jest to raczej krok wstecz. Na razie nic na ten temat nie wiadomo, a ponieważ nie było żadnej innej oferty zmiany, to wygrała ta jedyna. Na pewno nie najlepsza, ale nikt inny nie stanął do przetargu.
Zasługą Dudy jest zatem, że poczuł wiatr. Z jego wypowiedzi z okresu kampanii wyborczej można było wyciągnąć wnioski, które dla świata liberalnego nie są kuszące. Ale mało kto słuchał konkretów, bo ludzie chcieli zmiany. Pamiętajmy jednak, że zwolennicy zmiany to tylko nieco więcej niż jedna czwarta dorosłych Polaków. Jeżeli z powodu zachowania nowego prezydenta lub z jakichkolwiek innych powodów zmiana się nie uda, następny ruch zmiany będzie miał już inny kształt.