Dziś mijają trzy lata od katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. 3-go marca 2012 roku w zderzeniu dwóch pociągów zginęło 16 osób, a prawie 160 zostało rannych. W grudniu ubiegłego roku zakończyło się śledztwo w tej sprawie.

Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dyżurnym ruchu ze Starzyn i Sprowy - mówi prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Andrzejowi N. dyżurnemu ruchu ze Starzyn zarzucono, że wyprawił pociąg na niewłaściwy tor i pomimo tego błędu nie podjął żadnych przeciwdziałań. Z kolei dyżurnej ruchu ze Sprowy - Jolancie S. - prokuratura zarzuciła to, że pomimo sygnalizowania przez system zajętego toru, skierowała na niego pociąg - tłumaczy Tomasz Ozimek.

Ponadto prokuratura oskarżyła dyżurnych ruchu o fałszowanie dokumentacji kolejowej. Mieli oni kontaktować się ze sobą tuż po katastrofie i ustalić nieprawdziwą godzinę zamknięcia toru, którą odnotowali w dokumentach. Zdaniem prokuratury do katastrofy przyczynili się też maszyniści obu składów, jednak ze względu na to, że zginęli w tym wypadku śledztwo w ich sprawie zostało umorzone.

W trakcie postępowania prokuratura wraz z Państwową Komisją Badania Wypadków Kolejowych przeprowadziła eksperyment. Wynika z niego między innymi, że maszyniści mieli możliwość zauważenia jadącego z naprzeciwka, po niewłaściwym torze pociągu z odległości dwóch kilometrów. Gdyby od razu rozpoczęli hamowanie mogli zapobiec tragedii lub znacznie zmniejszyć jej skutki.

Za sprowadzenie katastrofy lądowej, w której były ofiary śmiertelne oskarżonym grozi do 8 lat więzienia. Za poświadczenie nieprawdy w dokumentach nawet 5 lat pozbawienia wolności. Na razie nie wiadomo kiedy w częstochowskim sądzie ruszy proces w tej sprawie.