Kolejny dzień trwają protesty w Chinach. Mimo upływu ultimatum żądania tłumu nie zostały spełnione.

Kolejny dzień pro-demokratycznych protestów w Hongkongu. Nocą około trzech tysięcy osób koczowało pod siedzibą lokalnych władz. Chiński rząd ostrzega, że protesty są nielegalne. W mieście sporadycznie dochodzi do starć z policją.

Szef chińskiej dyplomacji Wang Yi podczas wizyty w Waszyngtonie powiedział, że hongkońskie protesty są "wewnętrzną sprawą Chin". Ich uczestników ostrzegł, że udział w demonstracjach jest nielegalny. Zachodnie państwa przestrzegał przed próbami mieszania się w ten konflikt.

W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii chińskie diaspory zorganizowały wiece wsparcia osób protestujących na ulicach Hongkongu. Wczoraj minął termin ultimatum, jakie przywódcy protestów postawili szefowi lokalnych władz, żądając jego dymisji. Chun-ying Leung nie zamierza jednak ustąpić ze stanowiska. Protestujący grożą zajęciem budynków administracji rządowej. Dziś jednak na ulicach Hongkongu protestuje znacznie mniej osób niż wczoraj.