Dziś rząd pod kierownictwem nowej premier zostanie zaprzysiężony. Rząd jedności partyjnej, bo według tego klucza sformowała go Ewa Kopacz. Czy to źle? Patrząc na to z punktu widzenia interesów PO – wręcz przeciwnie. Za rok są wybory parlamentarne, a po drodze samorządowe i prezydenckie.
Szefowa Rady Ministrów ma 12 miesięcy, by przekonać Polaków, że warto trzeci raz z rzędu oddać głos na tę opcję polityczną. Mogłaby mieć ogromne trudności z wykonaniem tego zadania, gdyby nie zaprosiła do gabinetu Grzegorza Schetyny i Cezarego Grabarczyka. Dzięki temu ruchowi pójdzie jej – przynajmniej teoretycznie – łatwiej. Ale pozostaje pytanie, czy rząd jedności partyjnej to na pewno dobre rozwiązanie dla Polski i jej obywateli. Jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Przynajmniej do czasu, gdy Kopacz nie przedstawi priorytetów, według których jej rząd będzie działać. Nowa premier postawiła oczywistą diagnozę: naród nie ufa rządowi. Postawiła też sobie cel: odbudować zaufanie. Jak zamierza to zrobić? Tego nie zdradziła. Zakładam, że więcej dowiemy się 1 października z exposé. Nie spodziewam się jednak rewolucyjnych deklaracji ani propozycji. Zresztą, jeśli takie usłyszę, uznam, że niekoniecznie właściwa osoba przejęła stery władzy wykonawczej. Polska nie potrzebuje rewolucji ani ogromnych reform. Potrzebuje bezpieczeństwa, stabilizacji, ciężkiej pracy organicznej. O tych potrzebach wie też Ewa Kopacz, bo po pierwsze na wicepremiera powołała Tomasza Siemoniaka, który połączy to stanowisko z szefowaniem MON, co wobec sytuacji za wschodnią granicą jest dobrym posunięciem, a po drugie – o swoim gabinecie mówiła przy jego prezentacji jako o merytorycznym, silnym, a o sobie jako recenzencie jego dokonań. Oceniając skład nowej Rady Ministrów, można się z nią zgodzić lub nie. Pozytywne noty otrzyma większość szefów resortów, którzy zachowali stanowiska (zdecydowany wyjątek to Bartosz Arłukowicz). Zagadką pozostają nowo powołani: Maria Wasiak, Teresa Piotrowska, Grzegorz Schetyna, Cezary Grabarczyk, Andrzej Halicki. W ich przypadku z werdyktami trzeba poczekać, zwłaszcza że objęli wrażliwe Ministerstwa: Infrastruktury i Rozwoju, Spraw Wewnętrznych, Spraw Zagranicznych, Sprawiedliwości oraz Administracji i Cyfryzacji.
To rząd, przynajmniej tak się dziś wydaje, na rok. Aż się więc ciśnie na usta: przejściowy. Ale może nas zaskoczyć, bo to akurat rok wyborczy.