Polscy eksperci komentują wyniki referendum w Szkocji. 55,3 procent jego uczestników zagłosowało przeciwko oderwaniu się od Wielkiej Brytanii.

Ekonomista Witold Orłowski uważa, że wynik głosowania jest korzystny dla Szkocji. Ekspert powiedział w Trójce, że gdyby doszło do secesji, to Szkocja musiałaby sama rozwiązać przynajmniej dwa istotne problemy gospodarcze: dochodów z eksportu ropy naftowej, które mogłyby zostać źle wykorzystane, i systemu bankowego, bardzo dużego w stosunku do reszty gospodarki. Gdyby Bank of Scotland, którego aktywa są osiem razy większe od PKB Szkocji, miał problemy, to kraj musiałby szybko przyjąć euro, co mogłoby być skomplikowane - powiedział Witold Orłowski.

Szef Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik podkreślił w PR 24, że wpływ na decyzję Szkotów miały obietnice poszerzenia ich autonomii, składane przez brytyjskiego premiera, Davida Camerona. Pewną rolę mogła też odegrać niepewność związana z ewentualnymi skutkami finansowymi i gospodarczymi secesji. Gorzelik podkreślił, że Szkotom nie jest źle w Zjednoczonym Królestwie. Uznali, że autonomia, która będzie jeszcze poszerzona, jest lepsza niż niepodległość, a Wielka Brytania okazała się faktycznie wielka, dając Szkotom możliwość wybrania własnej drogi - powiedział szef Ruchu Autonomii Śląska. Jego zdaniem, wynik referendum i atmosfera, jaka mu towarzyszyła, dobrze wróży Szkocji i Zjednoczonemu Królestwu. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Wielka Brytania nie straszy szkockim separatyzmem.

Michał Dembiński z brytyjsko-polskiej izby handlowej podkreślał w Poranku RDC, że po referendum Szkoci będą uważnie patrzyli na ręce Davidowi Cameronowi. Dodał, że Szkocja uzyska większą autonomię, a inne części Zjednoczonego Królestwa też zwiększą swoją niezależność.

Także Jan Cieński z Centrum Strategii Europejskiej demosEUROPA spodziewa się dalszej decentralizacji brytyjskiego państwa. Przypomniał, że gdy rząd Kanady składał obietnice separatystom z Quebecu, to wysuwali oni kolejne żądania.

Trudno mówić o zdecydowanym zwycięstwie. Tak doktor Paweł Borkowski, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego, komentuje wygraną przeciwników niepodległości. Zdaniem specjalisty, ich przewaga była niewielka, co wiąże się z poprzedzającą głosowanie kampanią. Włączyli się w nią przywódcy wszystkich brytyjskich partii, wypowiedziała się też królowa Elżbieta II. Mieliśmy do czynienia ze sporą dozą może nie tyle populizmu, co pewnych wyjątkowo przesadzonych proroctw i wezwań, mających na celu wpłynięcie na opinię populacji - powiedział doktor Borkowski. Dodał, że porażka zwolenników niepodległości może być tymczasowa. Nie da się bowiem zatrzymać pewnych aspiracji, dotyczących wyrażania własnej tożsamości. Wysoka frekwencja w referendum, przekraczająca 84 procent, jest, zdaniem eksperta, miernikiem kondycji unijnej demokracji. "To jest taki przykład, że bezpieczeństwo bycia w Unii Europejskiej pozwala pewnym społecznościom dość wyraźnie wyrażać swoje aspiracje" - powiedział europeista. "Gdybyśmy nie mieli bezpiecznej Europy, to właściwie nikt by poważnie nie myślał o ewentualnym rozbiciu Zjednoczonego Królestwa" - powiedział doktor Borkowski dodając, że referendum przyczyni się do większej aktywności Szkotów w procesach politycznych.

Europeista z Uniwersytetu Warszawskiego, Piotr Wawrzyk, uważa, że wynik referendum nie kończy, a tylko odracza problemy Londynu ze Szkocją. Jego zdaniem, szkocki nacjonalizm będzie co jakiś czas wybuchał. Za kilka lub kilkanaście lat znowu pojawi się sprawa referendum i nie wiadomo, jaki będzie wynik - powiedział ekspert. Zwrócił przy tym uwagę, że za niepodległością głosowali głównie ludzie młodzi. Nie wiadomo, jak zagłosują, kiedy dorosną - podkreślił Wawrzyk dodając, że Szkocja będzie mogła liczyć na dodatkowe kompetencje, zwiększające jej autonomię. Stanie się tak niezależnie od wyniku brytyjskich wyborów, gdyż przywódcy trzech głównych partii zapowiedzieli poszerzenie uprawnień szkockiego parlamentu. Wawrzyk dodał, że rezultatem referendum jest potwierdzenie znaczenia Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Udało się uniknąć osłabienia Londynu poprzez oddzielenie Szkocji, ale będzie on prawdopodobnie musiał zrewidować swoje antyeuropejskie stanowisko. Proeuropejską częścią brytyjskiego społeczeństwa są bowiem głównie Szkoci i każdy rząd w Londynie będzie musiał brać to pod uwagę - powiedział Piotr Wawrzyk.

Zwolennicy oderwania się od Wielkiej Brytanii muszą pogodzić się z wynikami referendum - uważa doktor Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych. Dodaje, że najważniejsze jest teraz, jak ułożą się relacje na linii Edynburg - Londyn. "Na pewno rząd brytyjski staje przed wyzwaniem zaproponowania czegoś Szkotom, bo jednak to zwycięstwo na rzecz pozostania w Wielkiej Brytanii jest niewielkie" - powiedziała specjalistka. Zauważyła przy tym, że za niepodległością była duża część Szkotów: przeszło 44 procent przy frekwencji przekraczającej 84 procent. Zdaniem Agnieszki Łady nie wiadomo, jaką politykę będzie teraz prowadził premier Cameron i jego Partia Konserwatywna. Wypowiedzi premiera nie zawsze są bowiem tożsame z wypowiedziami jego kolegów partyjnych. Specjalistka zauważyła, że wzmacniają się też separatyści w Europie, między innymi w Hiszpanii czy we Włoszech. Jednak porażka zwolenników niepodległości Szkocji wpłynie na nich negatywnie.