Specjalny status dla części Donbasu skomplikuje wdrażanie umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską
Ukraiński prezydent przedstawił wczoraj projekt ustawy o specjalnym statusie terenów, które kontrolują separatyści. Rosyjski awansował w niej do rangi drugiego języka urzędowego. Część Zagłębia Donieckiego przez trzy lata od wejścia w życie nowego prawa będzie zarządzana na innych zasadach niż reszta kraju.
Rebelianci nie zyskają żadnych formalnych atrybutów państwa. Kijów nie zgadza się na uznanie ich flagi czy wprowadzenie własnej waluty. De iure nie ma również zgody na określenie linii granicznej, która podzieli obwody na część, gdzie stacjonuje wojsko ukraińskie, i tereny rebeliantów. Mimo braku takich zapisów w ustawie Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe (DRL i ŁRL) będą de facto autonomiczne. Granica między Ukrainą a jej własnym Ulsterem (przez analogię z Irlandią Północną) przebiegnie mniej więcej po linii Ługańsk – Debalcewe – Donieck – Nowoazowsk.
Budżet ukraiński będzie wypłacał pensje urzędnikom i nauczycielom, którzy mieszkają na południowy wschód od tej linii. Zapewni również emerytury i powoła specjalny fundusz na rzecz odbudowy Donbasu. Na początek listopada zaplanowano wybory, które wyłonią lokalne rady. Teoretycznie mogą w nich wystartować nawet przywódcy separatystów.
Ustawa przewiduje amnestię dla wszystkich poza sprawcami szczególnie ciężkich przestępstw, m.in. sprawcami strącenia malezyjskiego boeinga. Jest jeden warunek: bojownicy muszą złożyć broń. Tyle że projekt równolegle pozwala na tworzenie oddziałów ludowej milicji, czyli faktycznie sankcjonuje istnienie separatystycznej armii Noworosji. Rejony (powiaty) DRL i ŁRL będą mogły zawierać umowy z rządem centralnym w Kijowie.
Na razie nie wiadomo, czy separatyści zaakceptują takie modus vivendi w relacjach z Kijowem. Samozwańczy premier DRL Ołeksandr Zacharczenko zdążył już bowiem ogłosić, że jego parapaństwo pretenduje do kontroli nad całym obwodem donieckim, a nie tylko częścią, która obecnie jest we władaniu separatystów. Co więcej, mimo obowiązującego od 5 września rozejmu, lokalnie wciąż dochodzi do starć. Chodzi zwłaszcza o okolice kontrolowanego przez Ukraińców lotniska w Doniecku oraz niedalekiego miasta Debalcewe.
Obie strony oskarżają się nawzajem o łamanie rozejmu. – Być może ostatnia doba była ostatnią dobą tak zwanego rozejmu. Junta de facto przeszła do kontrofensywy. Zobaczymy, co przyniesie jutro – mówił minister obrony DRL Wołodymyr Kononow. – Nie słabnie intensywność ostrzałów przez terrorystów ukraińskich pozycji i punktów kontrolnych na wschodzie Ukrainy – informował z kolei Andrij Łysenko z Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Według naszych rozmówców w Kijowie Ukraina nie zakłada jednak kontrofensywy w Zagłębiu Donieckim. Przed wyborami Kijów nie zechce raczej narażać się na kolejną porażkę po klęsce oblężenia Ługańska oraz rzezi oddziałów ochotniczych w kotle pod Iłowajskiem, w której zginęło ponad 100 żołnierzy.
Zdaniem publicysty magazynu „Nowoje Wremia” Maksyma Butczenki Petro Poroszenko ustawą o specjalnym statusie Zagłębia Donieckiego zyskuje czas na podjęcie próby wyprowadzenia Ukrainy z głębokiego kryzysu gospodarczego i odbudowę armii. I na przeprowadzenie wyborów parlamentarnych. – Ukraina nie ma pieniędzy na dalszą wojnę. Z kolei Rosja nie chce zwiększać liczby ofiar wśród swoich obywateli, którzy walczą w Donbasie – zarówno ochotników, jak i żołnierzy regularnych oddziałów – mówi nam Butczenko.
Jak z kolei komentuje kijowski politolog Jewhen Mahda, ulsteryzacja konfliktu jest również próbą uniknięcia porównań do Naddniestrza i oskarżeń o oddanie separatystom kontroli nad 40 proc. obwodu ługańskiego i 30 proc. donieckiego. – Ustawa o specjalnym statusie pozwala obydwu stronom wyjść z twarzą. Rosja w praktyce realizuje postulat o autonomii dla wschodu Ukrainy. Kijów z kolei kamufluje fakt powstania w Donbasie parapaństwa – mówi nam Mahda.
– Mamy w tym regionie swój odpowiednik Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Teraz Poroszenko będzie musiał znaleźć ukraiński odpowiednik Sinn Féin (legalnie działająca w Ulsterze partia, której lider Gerry Adams w przeszłości odsiadywał wyrok za terroryzm w brytyjskim więzieniu – red.) – dodaje Mahda. Pytamy, czy wyobraża sobie sytuację, w której premier DRL Ołeksandr Zacharczenko w przyszłości trafia do Rady Najwyższej jako parlamentarzysta niepodległej Ukrainy. – A dlaczego nie? Poseł Rady Serhij Brajko jest jednocześnie wicemerem krymskiej Jałty, anektowanej przez Rosję – odpowiada Mahda.
W Kijowie porównanie do Ulsteru robi karierę. Naddniestrze, Abchazja czy Osetia Południowa to przykłady klęsk Gruzji i Mołdawii, a zarazem synonimy biedy i kontrabandy. Wariant północnoirlandzki jest postrzegany jako historia zakończona względnym sukcesem. Sformalizowanie statusu Zagłębia Donieckiego rodzi dla Ukrainy konsekwencje w relacjach z Zachodem. Zamrożony konflikt zamyka Kijowowi drogę do NATO. Nie wiadomo, jak utworzenie granicy z czarną dziurą na Doniecczyźnie i Ługańszczyźnie wpłynie na wdrożenie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Płynąca przez nią kontrabanda utrudni realizowanie zapisów o wolnym handlu. Pewne są również komplikacje przy znoszeniu wiz do UE dla Ukraińców.
Bieżące informacje na temat wydarzeń na Ukrainie – czytaj na Dziennik.pl