Moskwa twierdzi, że wozy opancerzone przejęte przez Ukraińców pod Ługańskiem nie pochodzą z zasobów rosyjskiej armii.

Rosja od początku rebelii w Donbasie wspiera działających tam bojówkarzy. Informacje o przerzucaniu sprzętu przez ukraińsko-rosyjską granicę pojawiają się od miesięcy.

Rosja zareagowała dziś na oskarżenia Kijowa, który poinformował o przejęciu dwóch wozów należących do dywizji desantowo-szturmowej z rosyjskiego Pskowa. Ich załogi uciekły, ale w pojazdach znaleziono wojskowe dokumenty, a także osobisty tablet dowódcy plutonu.

Generał Igor Konaszenkow z rosyjskiego resortu obrony stwierdził, że informacje podawane przez Ukraińców są "fałszywką".

Generał cytowany przez rozgłośnię Echo Moskwy stwierdził, że wozy opancerzone wojsk desantowych są na uzbrojeniu również ukraińskiej armii.

W podobnym tonie kilka miesięcy temu wypowiadał się Władimir Putin pytany o rosyjskie wyposażenie "zielonych ludzików", które zajęły Krym. Wtedy rosyjski prezydent stwierdził, że takie mundury można kupić w każdym sklepie z demobilem na obszarze byłego ZSRR.