Warszawski sąd uchylił milionowe poręczenie majątkowe dla biznesmena podejrzanego o udział w aferze podsłuchowej. Sędziowie zgodzili się ze śledczymi, że Marek Falenta mógł dopuścić się zarzucanego mu czynu, ale nie znalazł uzasadnienia dla aż tak radykalnego środka zapobiegawczego - powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej mecenas biznesmena, Marek Małecki.

Falenta musiał wpłacić milion złotych poręczenia, oddać paszport i meldować się na policji. Marek Małecki powiedział, że biznesmen prowadzi interesy na całym świecie i potrzebuje paszportu dla dalszej działalności. Sąd uchylając nałożone na Falentę środki zapobiegawcze nakazał prokuraturze ponowne rozpatrzenie tej sprawy.

- Decyzja jest prawomocna i wykonalna. Oznacza to, że musimy oddać panu Falencie milion złotych oraz paszport - przyznała prok. Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.

Marek Falenta jest jednym z podejrzanych w sprawie nielegalnego podsłuchiwania polityków i urzędników. Według "Gazety Wyborczej", to Falenta miał kupić nagrania od kelnerów i przekazać je za czyimś pośrednictwem tygodnikowi "Wprost". Grozi za to kara grzywny.