Lider kijowskiego AutoMajdanu Dmitrij Bułatow ma jeszcze dziś opuścić Ukrainę. Najprawdopodobniej wyjedzie na leczenie do Niemiec.

Dmitrij Bułatow odnalazł się w ostatni czwartek po prawie tygodniu poszukiwań. Był poturbowany, twierdził, że został pobity i że torturowano go. Wczoraj zaprzeczył temu ukraiński MSZ. Jego szef Leonid Kożara powiedział, że Bułatow "ma jedynie zadrapany policzek".

W piątek z kolei MSW rozesłało listy gończe za przywódcami AutoMajdanu. Wobec Bułatowa toczy się postępowanie, w którym jest podejrzany o organizację zamieszek. Na razie odmówił wzięcia udziału w przesłuchaniu, bez udziału prawników. Grozi mu areszt domowy. Drugie postępowanie dotyczy jego porwania i pobicia.

Władze Ukrainy zgodziły się jednak na to, by ze względu na zły stan zdrowia, mógł być leczony poza granicami kraju. Niewykluczone, że jeszcze dziś uda się na leczenie do Niemiec. Wczoraj podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier, po rozmowie z szefem ukraińskiego MSZ, poinformował, że Bułatow ma zgodę na wyjazd z kraju do Unii Europejskiej.

AutoMajdan, którym dowodził Bułatow, to ruch kierowców, którego członkowie nękali przedstawicieli ukraińskich władz nieustannym podjeżdżaniem pod ich domy.