Tydzień temu, gdy Enrico Letta zachęcał Amerykanów do inwestowania we Włoszech, Silvio Berlusconi zmusił swych parlamentarzystów do złożenia dymisji, gdyby w wyniku wyroku sądowego został 4 października pozbawiony mandatu senatora. Kilka dni potem, w sobotę, były premier zażądał od swoich pięciu ministrów natychmiastowego wystąpienia z rządu.
Na tym tle doszło do sporego niezadowolenia w partii Lud Wolności. Jeszcze dziś rano mówiło się o jej rozpadzie i faktycznym końcu "berlusconizmu". Były premier zaskoczył więc wszystkich, gdy w krótkim improwizowanym wystąpieniu w Senacie zapowiedział poparcie wotum zaufania dla obecnego rządu. Obserwatorzy twierdzą, że lider centroprawicy zdecydował się zmienić stanowisko z obawy ujawnienia się głębokich podziałów w jego partii, co świadczyłoby o tym, że faktycznie nie jest już jej liderem.
Kryzysu rządowego we Włoszech, przynajmniej na razie, więc nie będzie.