Szef IPN-u Łukasz Kamiński uważa, że wyrok w sprawie Grudnia '70 jest niesprawiedliwy.

Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił dziś byłego wicepremiera PRL Stanisława Kociołka. Zarazem skazał 2 dowódców wojsk pacyfikujących protesty robotników na kary 2 lat więzienia w zawieszeniu na 4 lata. Jednak uznał ich winnych śmiertelnego pobicia, a nie zabójstwa.

Prezes Kamiński w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową podkreśla, że wymiar kary zdumiewa wobec stawianych zarzutów. Jest on wyjątkowo łagodny co nasuwa wniosek, że sąd nisko ceni ludzkie życie. Jak podkreśla szef IPN-u, to, że zabito robotników kilkadziesiąt lat temu w niczym nie łagodzi zbrodni. "Ich życie nie jest przecież mniej warte niż życie tych, którzy dzisiaj je tracą w innych okolicznościach" - zaznacza. Jego zdaniem, polityka sądów w sprawach współczesnych jest zupełnie inna.

Prezes Kamiński uważa, że uniewinnienie Stanisława Kociołka, nie ma nic wspólnego z faktami ustalonymi przez badaczy. Jak argumentuje, w sprawie byłego wicepremiera historycy już od bardzo wielu lat mają inne zdanie niż zaprezentowane dzisiaj przez sąd. Historycy nie wątpią w winę Stanisława Kociołka.

Sąd uniewinnił dygnitarza od zarzutu polegającego na namawianiu w wystąpieniu telewizyjnym z 16 grudnia 1970 roku robotników do pójścia nazajutrz do pracy, w wyniku czego w Gdyni śmierć poniosło 13 osób, a wielu zostało rannych.

Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych.