Brazylijska policja podejrzewa, że ukryto wiele ważnych dowodów dotyczących tragedii w Santa Maria. Ostatni bilans pożaru, który strawił tamtejszy klub nocny w nocy z soboty na niedzielę, to 235 ofiar śmiertelnych. Zapewne wciąż nie jest on ostateczny, bo wielu spośród kilkudziesięciu rannych wciąż walczy o życie. Większość poszkodowanych to ludzie w wieku 18-24 lat.

Śledczy przypuszczają, że właściciele klubu ukryli nagrania z kamer, na których widać, co dokładnie działo się wewnątrz budynku po przypadkowym podpaleniu izolacji akustycznej przez jednego z członków zespołu muzycznego. To właśnie jego nierozważne działanie miało doprowadzić do błyskawicznego rozprzestrzenienia się ognia.

Według wstępnych ustaleń, w trakcie imprezy główne drzwi klubu były zamknięte. W momencie wybuchu pożaru uwięziony tłum wpadł w panikę. Większość ofiar śmiertelnych odnaleziono przy wyjściu. Część z nich została stratowana, ale większość udusiła się trującym dymem z płonącego materiału izolacyjnego.

Wkrótce po tragedii aresztowano jednego z właścicieli klubu i dwóch członków zespołu muzycznego. Poszukiwany jest drugi właściciel klubu. Policja ustaliła, że klub "Kiss" nie miał ważnej licencji i był w trakcie remontu. Prokuratura wszczęła śledztwo mające ustalić, czy władze miejskie nie dopuściły się zaniedbań w tym zakresie.
Po tragedii w Brazylii ogłoszono trzydniową żałobę narodową. W mieście Santa Maria oficjalna żałoba ma potrwać miesiąc.