Wybory pierwotnie miały odbyć się w grudniu, ale po interwencji ministra sportu, zgodnie z przepisami, zostały przyspieszone o dwa miesiące, bo kadencja w związku sportowym powinna trwać dokładnie cztery lata. Jednak, bez względu na wszystko, kontrakt Grzegorza laty obowiązuje do końca 2012 roku.
– Grzegorz Lato podpisał normalną umowę o pracę z datą końcową wyznaczoną na 31 grudnia 2012 roku. To, że wybory nowego szefa odbyły się w październiku, w tym kontekście nie ma żadnego znaczenia. To jest sprawa zero-jedynkowa, nic się nie da zrobić. Zgodnie z podpisaną umową, Lacie te pieniądze się należą – przyznaje w rozmowie z Przeglądem Sportowym Jacek Masiota, prawnik który w starym zarządzie był zdeklarowanym przeciwnikiem ówczesnego prezesa.
Nowa związkowa władza jeszcze nie wyznaczyła sobie ani pensji, ani czasu trwania ewentualnego kontraktu.