Po masowym zabójstwie w szkole średniej w Kerczu na Krymie miasto jest pełne funkcjonariuszy służb siłowych, a mieszkańcy tworzą wersje spiskowe na temat domniemanych terrorystów, wierząc bardziej pogłoskom niż śledczym - pisze w piątek "Nowaja Gazieta".

Niezależny rosyjski dziennik publikuje reportaż z Kerczu, gdzie w środę uzbrojony uczeń technikum zabił w szkole 20 osób - kolegów i nauczycieli.

Reporter gazety rozmawiał z uczniami, którzy widzieli sprawcę - 18-letniego Władisława Roslakowa - pod drodze do szkoły i w szkole w dniu tragedii. Roslakow wszedł do budynku po pierwszej lekcji i udał się do bufetu na parterze, gdzie zostawił torbę z ładunkiem wybuchowym. Wybuch nastąpił w czasie przerwy. W szkole zapanowała panika, uczniowie zaczęli uciekać, niektórzy wyskakiwali z pierwszego piętra - relacjonują świadkowie. Po eksplozji Roslakow wyjął z plecaka broń myśliwską, wszedł na drugie piętro, i zaczął strzelać do uczniów na korytarzu i w klasach.

Jeden z uczniów, który w tym czasie był na podwórku szkolnym, powiedział "Nowej Gaziecie", że teren szkoły otoczony jest metalowym ogrodzeniem z drutem kolczastym. Jednak z czasem w ogrodzeniu pojawiła się dziura i właśnie dzięki niej podczas tragedii w szkole wiele osób zdołało się uratować.

Według śledczych po dokonaniu masakry Roslakow poszedł do biblioteki i popełnił samobójstwo. Bibliotekarka, z którą rozmawiał reporter i której w tym czasie nie było w pomieszczeniu - opisuje go jako spokojnego i małomównego ucznia.

Niemal wszyscy rozmówcy "Nowej Gaziety" spośród uczniów są przekonani, że Roslakow miał co najmniej jednego wspólnika. "Choć nikt nie widział tego człowieka, ludzie są przekonani, że Roslakow nie mógł działać w pojedynkę" - pisze gazeta. Jak relacjonuje, takie pogłoski zaczęły pojawiać się najpierw w grupie w mediach społecznościowych i na lokalnych portalach informacyjnych. Przedstawiciel rosyjskiej administracji Krymu Siergiej Aksjonow również powiedział publicznie, że Roslakow "nie mógł zorganizować ataku w pojedynkę".

Jeden z autorów grupy, w której pojawiły się te doniesienia, mężczyzna o imieniu Siergiej powiedział "Nowej Gaziecie", że istnieją fotografie, na których widać dwóch ludzi w maskach. Ostatecznie jednak nie pokazał ich reporterowi. Przekonywał go jednak, iż sprawca nie mógł sam zabić tylu ludzi. Mowił też, że skoro do miasta przybyło tylu funkcjonariuszy sił specjalnych, to znaczy, że ukrywają się tam wspólnicy Roslakowa.

Władze Kerczu powstrzymują się jednak od takich twierdzeń i wskazują, że należy poczekać na ustalenia śledztwa - podkreśla "Nowaja Gazieta".

Również niezależny portal Meduza w reportażu z Kerczu przytacza wypowiedzi uczniów, którzy opowiadają, że strzały dochodziły z różnych stron, a nawet z różnych budynków w kompleksie szkolnym. Są to jednak informacje niepotwierdzone i zapewne nieprawdziwe - zastrzega reporterka Meduzy.

Z relacji o Roslakowie przekazywanych przez media rosyjskie wyłania się obraz chłopaka z bardzo biednej rodziny, w której ojciec nadużywał alkoholu, zamkniętego w sobie i niemającego przyjaciół.