Władze tureckie zapowiedziały we wtorek rewizję w Konsulacie Generalnym Królestwa Arabii Saudyjskiej w Stambule w związku z zaginięciem saudyjskiego dziennikarza w ub. tygodniu. Zaniepokojenie losami dziennikarza wyraziło brytyjskie MSZ i Departament Stanu USA.

Tureccy śledczy twierdzą, że rewizja w Konsulacie Generalnym Królestwa Arabii Saudyjskiej jest noieodzowna, ponieważ istnieją podejrzenia, że publicysta Dżamal Chaszodżdżi, który był niestrudzonym krytykiem władz w Rijadzie, został zamordowany na jego terenie w ubiegłym tygodniu.

Rzecznik tureckiego MSZ poinformował, że Arabia Saudyjska zgodziła się wpuścić śledczych do swej placówki dyplomatycznej, choć nadal podtrzymuje swą wersję wydarzeń, zgodnie z którą przebywający od kilku lat na emigracji w USA niepokorny dziennikarz - otrzymujący od 2017 r. regularne, anonimowe pogróżki, które miały na nim wymóc milczenie - wyszedł z konsulatu w tym samym dniu, w którym doń przybył.

Oświadczenie to poprzedziła seria deklaracji dyplomatycznych wydawanych już to przez Rijad, już to przez Ankarę, które wzajemnie się wykluczały, jeśli chodzi o wersję wydarzeń. W ramach tej wymiany w poniedziałek prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zażądał od władz saudyjskich, by przedstawiły niezbite dowody, że 59-letni Dżamal Chaszodżdżi faktycznie opuścił teren saudyjskiej placówki dyplomatycznej.

Zaniepokojenie losami dziennikarza wyraziły we wtorek władze amerykańskie i brytyjskie. Prezydent USA Donald Trump oświadczył we wtorek, że zamierza rozmawiać o zaginięciu dziennikarza z władzami Arabii Saudyjskiej. W poniedziałek sekretarz stanu USA Mike Pompeo wezwał rząd w Rijadzie, by wsparł "głębokie śledztwo" i "był transparentny w kwestii (jego) wyników".

Wypowiedzi czynników amerykańskich stały się we wtorek po południu nieco ostrożniejsze. Rzeczniczka Departamentu Stanu USA, Heather Nauert powiedziała mianowicie podczas spotkania z dziennikarzami w Waszyngtonie, że dyplomacja amerykańska "nie ma żadnej wiedzy na temat zniknięcia dziennikarza i tego, czy pozostaje on przy życiu", ale zwróci się do Arabii Saudyjskiej i Turcji z prośbą o wyjaśnienia. "Wolelibyśmy unikać wydawania przedwczesnych sądów na ten temat - podkreśliła.

Bardziej stanowczą postawę w sprawie zaginięcia dziennikarza zajęła dyplomacja Wielkiej Brytanii. Szef brytyjskiego MSZ Jeremy Hunt poinformował za pośrednictwem Twittera, że zawezwał ambasadora Arabii Saudyjskiej w Londynie do MSZ, "by przedstawić mu niecierpiące zwłoki pytania ws. Dżamala Chaszodżdżiego".

"Przemoc wobec dziennikarzy narasta jak świat długi i szeroki, a jest to ogromne zagrożenie dla wolności słowa. Jeśli doniesienia prasowe się potwierdzą, podejdziemy do tego incydentu bardzo poważnie. Przyjaźnie opierają się na tym, czy dzielimy te same wartości" - napisał Jeremy Hunt.

59-letni Chaszodżdżi nie daje znaku życia, odkąd 2 października rano przekroczył próg konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule, gdzie udał się, by załatwić formalności związane z zamiarem ożenku. Policję zawiadomiła narzeczona dziennikarza, która czekała na niego przed placówką.

Rząd w Rijadzie twierdzi, że Chaszodżdżi wyszedł z konsulatu we wtorek, przed tygodniem, i zaginął dopiero później. Z kolei władze w Ankarze wskazują, że nie ma dowodów świadczących o tym, że w ogóle opuścił saudyjską placówkę dyplomatyczną.

Ponadto - jak podała turecka agencja Anadoulu, opierając się na danych tureckiego wywiadu - w tym samym dniu, w którym dziennikarz uzyskał możliwość załatwienia formalności w konsulacie, do Stambułu przybyła w dwóch samolotach 15-osobowa grupa urzędników saudyjskich, którzy weszli do oddziału konsularnego mniej więcej w tym samym czasie, co on. Opuścili oni Turcję tego samego dnia.

Agencja wzmiankuje też, że samoloty saudyjskie były poddane rewizji na lotnisku, ale nie przyniosła ona rezultatów, które byłyby negatywne dla Rijadu.

Saudyjska agencja prasowa SPA podała w niedzielę, że władze w Rijadzie wysłały do Turcji zespół śledczych, którzy mają pomóc w prowadzonym tam dochodzeniu.(PAP)

mars/