Zaginięcie krytycznego dziennikarza wywołało kryzys międzynarodowy i spadki na giełdzie w Rijadzie.
Dżamal Chaszukdżi zaginął 2 października. Wszedł do saudyjskiego konsulatu generalnego w Stambule, by uzyskać dokumenty potwierdzające rozwód, co pozwoliłoby mu wziąć ślub z turecką narzeczoną Hatice Cengiz. Kobieta czekała na niego przed wejściem do placówki, ale Chaszukdżi jej nie opuścił. Według przedstawicieli tureckich władz, cytowanych przez zachodnie media, mężczyzna został zamordowany i poćwiartowany przez saudyjskie komando.
Chaszukdżi należał do saudyjskiej elity, choć korzenie jego rodziny wywodzą się z Turcji. Jego dziadek Muhammad był osobistym lekarzem króla Abd al-Aziza, twórcy Arabii Saudyjskiej, który zjednoczył pod swym berłem Hidżaz i Nadżd. Dżamal Chaszukdżi należał do zwolenników reform. Dwukrotnie kierował pracami redakcji dziennika „Al-Watan”, skąd wyrzucano go za dopuszczanie na łamy komentarzy krytykujących podstawy wahabizmu, fundamentalistycznej ideologii wyznawanej przez dynastię panującą.
Po wyjeździe z kraju publikował na łamach zachodnich mediów, w tym „Washington Post”, krytykując saudyjskie władze m.in. za niedostateczne tempo przemian liberalizujących to jedno z najbardziej zamkniętych państw świata. Za to miał zginąć. Saudyjczycy zaprzeczają, jakoby został zamordowany. Jednak wydawana w Bahrajnie gazeta „Al-Wakt” podała nawet, że misję zabicia publicysty otrzymał od księcia Muhammada, następcy tronu, wicepremiera i ministra obrony w jednym, wiceszef wywiadu gen. Ahmad Asiri.
Rijad miał wysłać do Stambułu 15 osób. Ich nazwiska ujawnił turecki dziennik „Sabah”. Siedmiu z nich weszło do budynku konsulatu w nocy z 1 na 2 października. Opuścili go trzy kwadranse po tym, jak do gmachu wszedł Chaszukdżi. Cała piętnastka opuściła Turcję niedługo po jego zaginięciu. Na dzień jego zniknięcia, jak podał brytyjski serwis „Middle East Eye”, tureccy pracownicy placówki konsularnej otrzymali wolne od pracy.
Zaginięcie Chaszukdżiego wywołało kryzys międzynarodowy. Jak podał Reuters, w piątek do Turcji na spotkanie z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem poleciał książę Chalid, gubernator Mekki, syn zmarłego w 1975 r. króla Fajsala. Prezydent USA Donald Trump zagroził ukaraniem pustynnego królestwa będącego tradycyjnym sojusznikiem Waszyngtonu w regionie, choć zastrzegł, że kara nie powinna odbić się negatywnie na relacjach wojskowych.
To efekt nacisków części Kongresu, która domaga się rewizji kontraktów zbrojeniowych z Rijadem wartych 110 mld dol. Saudyjczycy nie zgadzają się ani na groźby, ani oskarżenia. – Królestwo odrzuca pogróżki dotyczące wprowadzenia sankcji ekonomicznych czy presji politycznej, ale i powtarzanie fałszywych oskarżeń – powiedział anonimowy przedstawiciel rządu w Rijadzie w rozmowie z państwową agencją Wikalat al-Anba as-Sa’udija.
Sprawa Chaszukdżiego to kolejny przykład czarnych chmur gromadzących się nad reputacją wahabickiej monarchii, co nie pozostaje bez wpływu na sytuację na rynkach finansowych. W niedzielę indeks saudyjskiej giełdy runął na otwarciu aż o 7 proc. – To kumulacja. Zaangażowanie w wojnę w Jemenie, spór z Katarem, napięcia w stosunkach z Kanadą i Niemcami, areszty aktywistek ruchu kobiecego. Wszystko to potęguje wrażenie impulsywnych rządów, a to niepokoi inwestorów – powiedział Reutersowi jeden z bankierów z regionu Zatoki Perskiej.