Rezygnacja Collomba została złożona na ręce prezydenta w poniedziałek. Emmanuel Macron jej nie przyjął - powiedział dziennikarzom "Le Figaro" szef MSW.
Swój zamiar opuszczenia rządu, Collomb motywował m.in. tym, że w 2020 r. zamierza wystartować w wyborach lokalnych, ubiegając się o urząd mera Lyonu. W przeszłości zajmował już to stanowisko. W latach 2001-2017 stał na czele władz miejskich właśnie jako mer.
W ocenie 71-letniego polityka jego zamiar kandydowania w Lyonie nie powinien wpływać destabilizująco na działalność MSW.
Ponadto - o czym warto pamiętać - za przebieg wyborów, przestrzeganie prawa wyborczego i publikację wyników we Francji odpowiada właśnie resort kierowany przez Gerarda Collomba. Ten czynnik również mógł wpłynąć na decyzję polityka o wycofaniu się z rządu.
W wywiadzie, jakiego Collomb udzielił dziennikowi "Le Figaro", opublikowanym w poniedziałek wieczór na portalu gazety, minister ujawnił, że w opinii prezydenta jego rezygnacja ze stanowiska nie będzie konieczna. Co więcej - jak zaznacza w komentarzu "Le Figaro" - stanowcze odrzucenie rezygnacji Collomba przez prezydenta oznacza w istocie "odnowienie kredytu zaufania, jakiego szef państwa udzielił swemu bliskiemu współpracownikowi".
Odmowa przyjęcia planowanej dymisji jest też jednoznaczna z przecięciem wszelkich spekulacji, które mogłoby zaszkodzić stabilnemu funkcjonowaniu resortu spraw wewnętrznych. Ryzyko takie pojawiło się wraz z ogłoszeniem 18 września przez Collomba zamiaru odejścia - zauważa dziennik.
Agencja Reutera, która próbowała uzyskać komentarz biura prasowego w Pałacu Elizejskim, nie zdołała przedstawić oficjalnego komentarza głowy państwa w tej sprawie.
W ocenie ekspertów przedwczesne odejście bliskiego współpracownika z rządu skutkowałoby dalszym osłabieniem pozycji Emmanuela Macrona.
Jego popularność zmalała w ostatnim okresie, do czego przyczyniły się tez problemy w najbliższym otoczeniu prezydenta.
W centrum skandalu znalazł się w lipcu b. bliski współpracownik prezydenta Alexandre Benalla, który jest oskarżany o pobicie dwójki uczestników demonstracji pierwszomajowej.
"Le Monde" opublikował wówczas nagranie wideo z demonstracji, na którym widać, jak mężczyzna w hełmie policyjnym wyciąga z tłumu i szarpie młodą kobietę, a następnie bije leżącego mężczyznę. Został on zidentyfikowany jako Benalla - bliski współpracownik Macrona, odpowiedzialny m.in. za ochronę prezydenta.
Afera, która wybuchła w związku z nagraniem, uznawana jest za najpoważniejszy dotąd kryzys dotyczący prezydentury Macrona.
Macron podczas spotkania z parlamentarzystami ze swej partii i ministrami wziął na siebie pełną odpowiedzialność za współpracownika, podkreślając, że miał do niego pełne zaufanie. Dodał, że jest "rozczarowany" zachowaniem Benalli i czuje się "zdradzony". "Jedynym odpowiedzialnym jestem ja i tylko ja" - zaznaczył prezydent.
Parlament wszczął dochodzenie w sprawie incydentu, kary dla Benalli oraz działań władz, które zwlekały ze zgłoszeniem sprawy. Wstępne postępowanie wszczęła też paryska prokuratura w sprawie "użycia przemocy przez osobę pełniącą służbę publiczną", "nadużycia stanowiska" i "bezprawnego użycia symboli zarezerwowanych dla władz publicznych".
Gerard Collomb podkreślił w rozmowie z "Le Figaro", że jedynym motywem jego planowanej dymisji są względy osobiste oraz chęć kandydowania na mera w Lyonie.