Hołd ofiarom inwazji na Czechosłowację oddali we wtorek mieszkańcy Bratysławy, świadkowie wydarzeń sprzed 50 lat, byli więźniowie polityczni i obecni politycy. Kwiaty składano przy ścianie Uniwersytetu Komeńskiego, na której odtworzony jest napis potępiający inwazję.

Na tej samej ścianie wmurowane są pamiątkowe tablice z nazwiskami trzech osób, które zginęły 21 sierpnia 1968 r w Bratysławie.

Słowackie media zwracały uwagę, że obok siebie stali skłóceni na co dzień politycy. Jedynym przedstawicielem władz, który wystąpił na uroczystości, był wiceminister obrony Robert Ondrejcsak. Jego zdaniem inwazja w 1968 roku oznaczała zniszczenie marzeń obywateli „przez komunistyczną dyktaturę i moskiewski imperializm, które tak samo niszczyły nadzieje Gruzinów, Ukraińców i innych”.

Swoją ocenę wydarzeń z sierpnia 1968 roku premier Peter Pellegrini, który nie uczestniczył w uroczystości, przekazał za pomocą mediów społecznościowych. „Przed 50 laty także w tym miejscu zgasła w wielu ludziach nadzieja na lepsze, bardziej wolne życie” – mówił premier w okolicznościowym nagraniu sprzed siedziby rządu. „Abyśmy nie zapomnieli o chwilach, w których skończył się sen dwóch narodów o większej wolności, ogrodzenie siedziby rządu zdobią unikatowe zdjęcia sprzed 50 lat” – powiedział.

Wychodzący na Słowacji dziennik "Hospodarske Noviny" opublikował we wtorek komentarz Pellegriniego na temat sierpnia 1968 r. i głównych postaci z tamtych dni, w tym Alexandra Dubczeka, którego nazwał jedną z najważniejszych postaci słowackiej historii. „Decyzje, które podejmował w tym czasie, były skomplikowane, ale zawsze brał pod uwagę interes narodu i społeczeństwa. Należy do tych, którzy zasługują na nasz respekt i szacunek” – napisał premier.

„Naszym najważniejszym obowiązkiem jest obrona wolności i możliwość określania naszej przyszłości, bez obaw, że decyzje, które podejmiemy, zostaną zniszczone przez brutalną siłę” – napisał prezydent Andrej Kiska w sieciach społecznościowych.

Piotr Górecki (PAP)