Rząd może być mniejszy nawet o jedną czwartą. Redukcję rządowych stanowisk zapowiedział wczoraj premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu chce też zlikwidować premie i nagrody.
To pokłosie doniesień o wysokich nagrodach, jakie dostali za zeszły rok członkowie gabinetu Beaty Szydło. Na jaw w ostatnich tygodniach wyszła także informacja o blisko 15 mln zł wydanych ze służbowych kart w Ministerstwie Obrony Narodowej. Morawiecki wczoraj zapowiedział odchudzenie resortów, które ma przynieść co najmniej 20 mln zł oszczędności.
Jak mówił premier, na stanowiskach ministrów i wiceministrów w randze sekretarzy i podsekretarzy stanu w rządzie zatrudnionych jest 126 osób. Liczba ta ma zostać zmniejszona o 20–25 proc. w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Morawiecki wyjaśnił przy tym, że podsekretarze stanu zostaną przesunięci z korpusu politycznego do grupy urzędników służby cywilnej. Zmniejszona ma też zostać liczba osób zatrudnionych w gabinetach politycznych.
Szef rządu zapowiedział także zniesienie nagród dla ministrów i wiceministrów. Ci pierwsi otrzymali nagrody za zeszły rok w wysokości od 37 do 82 tys. zł. Ówczesna szefowa gabinetu Beata Szydło dostała 65 tys. zł. Morawiecki prawie cały ubiegły rok piastował w rządzie funkcję wicepremiera oraz ministra rozwoju i finansów. Wczoraj oświadczył, że przekazał swoją nagrodę na cele charytatywne. – Za inne osoby nie będę się wypowiadał – dodał. Premier zapowiedział także „zmniejszenie używalności” kart kredytowych. Mają one być używane jedynie w przypadku jednostek, które mogą potrzebować ich w delegacjach. Pomysł ograniczenia nagród wydaje się jednak niewykonalny.
Zgodnie z założeniami wiceministrowie nie będą już zajmować politycznych stanowisk, tylko na wzór skandynawski, niemiecki i francuski zostaną włączeni do korpusu służby cywilnej. Z naszych informacji wynika, że będą zatrudniani podobnie jak dyrektorzy – bez konkursów na podstawie powołania (od 23 stycznia 2016 r. PiS zlikwidował konkursy dla dyrektorów). Wiceministrowie mają nadzorować, tak jak obecnie, od jednego do kilku departamentów poszczególnych ministerstw. Do tej pory szefowie resortów zarabiali ok. 11 tys. zł brutto, często znacznie mniej od dyrektorów departamentów, których średnia płaca wynosi 13 tys. zł brutto. W przypadku dyrektora generalnego te wynagrodzenia sięgają nawet 20 tys. zł brutto.
– Jeśli wejdą do struktury korpusu służby cywilnej, będą zajmować najwyższe stanowiska urzędnicze. Niemal naturalną rzeczą jest, że muszą zarabiać więcej od podległych im w ramach tego samego korpusu dyrektorów – zauważa dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Inaczej dochodziłoby do takiego absurdu, że np. podreferendarz zarabiałby więcej od specjalisty. Dlatego wiceministrowie w służbie cywilnej będą z pewnością zarabiać więcej od dyrektorów – dodaje.
Poza tym panuje ustawowa zasada, że w każdym urzędzie musi być wydzielony dla wszystkich członków korpusu, czyli też przyszłych wiceministrów fundusz nagród, który ma wynosić co najmniej 3 proc. kwoty, która przeznaczana jest na wynagrodzenia. Z praktyki wynika, że na nagrody w służbie cywilnej wydaje się nawet do 10 proc. tej kwoty. W tym roku fundusz na ten cel dla całej służby cywilnej wynosi 8,3 mld zł. Nagrody dla dyrektorów departamentów w służbie cywilnej sięgają od kilku do nawet 9 tys. zł na kwartał. Trudno byłoby wprowadzać zastrzeżenie, że jednej grupie pracowników korpusu (wiceministrów) nagród się nie wypłaca.