Szef Banku Łotwy jest oskarżany o łapówkarstwo. Systemowi bankowemu zarzuca się współpracę z przestępcami.
Prezes łotewskiego banku centralnego Ilmars Rimševičs wyszedł z aresztu dzięki 100 tys. euro kaucji wpłaconej przez „dobrego przyjaciela”. Ale afera bankowa nad Dźwiną dopiero nabiera rozpędu. Amerykanie podejrzewają ABLV, drugi największy bank w kraju, o współpracę z Koreą Płn. i czołowymi aferzystami z państw dawnego ZSRR.
Rimševičs został zatrzymany w niedzielę przez Biuro ds. Przeciwdziałania i Walki z Korupcją (KNAB). Wczoraj tłumaczył na konferencji prasowej, że stał się ofiarą nagonki. Zgodnie z jego wersją, w piątek ABLV zwrócił się do kierowanego przez niego Banku Łotwy z wnioskiem o wartą 1 mld euro pomoc na wsparcie płynności. Trzy godziny po stanowczym „nie” w biurach banku centralnego zaczęły się przeszukania.
– Dla wielu na Łotwie stałem się niewygodny. Grożono mi zabójstwem, mówiono, że mnie zastrzelą – dowodził. Rimševičs oświadczył przy tym, że mimo apeli rządu nie zamierza podawać się do dymisji. Jego zdaniem oskarżenia pod jego adresem to wynik lobbingu nieuczciwych właścicieli instytucji finansowych, niechętnie patrzących na próby Banku Łotwy oczyszczenia rynku z najmniej przejrzystych banków.
Ernests Bernis, współwłaściciel ABLV, odciął się od wpływu na zatrzymanie Rimševičsa. Bernis, którego majątek szacowany na 307 mln euro daje mu drugie miejsce na liście najbogatszych Łotyszy magazynu „Kapitals” (pierwszy jest inny współwłaściciel ABLV), przekonuje, że nie zamierza sięgnąć nawet po centa z budżetu państwa. Ale bez pomocy się raczej nie obejdzie. W ciągu ostatniego tygodnia klienci wycofali z banku 600 mln euro. W końcu zgodnie z rekomendacjami Europejskiego Banku Centralnego nałożono moratorium pożyczkowe i ograniczono wypłaty depozytów, zaś Bank Łotwy w poniedziałek udzielił 97,5 mln euro pożyczki pod zastaw papierów wartościowych.
Z ostrą krytyką systemu bankowego wystąpił tymczasem największy udziałowiec innego banku – Norvik – Rosjanin z brytyjskim paszportem Grigorij Gusielnikow. „Przez 25 lat przeżyliśmy zbyt wiele kryzysów, od bankructw wielkich banków z dziurami w bilansach na setki milionów euro po pranie pieniędzy w przemysłowych ilościach. Mamy nadzieję, że drobiazgowemu śledztwu zostanie poddany nie tylko jeden urzędnik, ale wszyscy ci, których przez 25 lat ten człowiek wspierał i promował na stanowiska kierownicze” – napisał Gusielnikow.
Prezes Rimševičs jest oskarżany o próbę wymuszenia łapówki właśnie od udziałowca Norvika (choć KNAB tej nazwy nie wymienia). Wysłannik Rimševičsa miał się domagać 100 tys. euro miesięcznie i przekonywać, że wszystkie banki „w ten sposób współpracują”, a w razie odmowy groził kłopotami. Gusielnikow w rozmowie z AP stwierdził też, że szef Banku Łotwy miał się domagać od Norvika, by ten wyprał 100 mln dolarów należących rzekomo do Germansa Milušsa, ukrywającego się do dziś na Cyprze i w Rosji aferzysty, którego w 2007 r. skazano zaocznie na pięć lat więzienia za korumpowanie polityków.
Według minister finansów Dany Reizniece-Ozoli rewelacje Gusielnikowa to „antypaństwowa prowokacja”. Zdaniem władz poważniejsze są zarzuty wobec ABLV, który jest zagrożony amerykańskimi sankcjami finansowymi. W piątek FinCEN, wyspecjalizowany dział Departamentu Skarbu, zaproponował restrykcje w związku z praniem pieniędzy w ryskiej instytucji. FinCEN zarzuca Łotyszom współudział w najgłośniejszych aferach w regionie. Przez rachunki banku miały m.in. przechodzić środki z przekrętu, w ramach którego w 2014 r. ludzie związani z władzami wyprowadzili z mołdawskich instytucji 1 mld dolarów.
W tym samym roku przez konta w ABLV miały płynąć „miliardy dolarów” Serhija Kurczenki. Kurczenko był nazywany bankierem Wiktora Janukowycza, więc jeśli FinCEN ma rację, przez Rygę ewakuowano środki rozkradzione przez eksprezydenta na Ukrainie. Obecnie Kurczenko handluje z donieckimi separatystami. Jest największym eksporterem antracytu z samozwańczych republik Zagłębia Donieckiego, co DGP szczegółowo opisał w ubiegłym roku. Działalność ABLV nie zamykała się w granicach dawnego ZSRR. Śledczy podejrzewają, że bank współpracował z północnokoreańskimi przedsiębiorstwami zaangażowanymi w tamtejszy program rakietowy.
Niezależnie od tego, czy sprawa ABLV jest powiązana z zatrzymaniem Rimševičsa, czy nie, obie afery uderzyły w wizerunek łotewskiego systemu bankowego. Łotwa dotychczas należała do ulubionych miejsc inwestowania dla biznesmenów ze Wschodu. Bankierzy z Rygi nie zadawali zbędnych pytań o pochodzenie majątku, a państwo w zamian za odpowiedniej wartości inwestycje w nieruchomości przyznawało nawet łotewskie paszporty.
„Ze względu na geografię, profil językowy oraz stabilny i rozwinięty system bankowy Łotwa służy jako finansowy pomost między Wspólnotą Niepodległych Państw, UE i amerykańskim systemem finansowym” – czytamy w dokumencie FinCEN. Teraz to się może zmienić. – Sektor nierezydentów będzie się starał zabrać swoje pieniądze. Wydarzenia ostatniego tygodnia pogrążyły reputację całego sektora finansowego. Możemy zapomnieć o Łotwie jako centrum finansowym – mówił gazecie „Dienas Bizness” ekonomista Andris Natrinš.