Henryk Głębocki został wybrany nieprzypadkowo do opuszczenia Rosji - powiedział Polskiej Agencji Prasowej historyk prof. Tomasz Gąsowski. - Znany jest bowiem przypuszczalnie Rosjanom ze swoich poglądów i publikacji, w których prezentuje bardzo jasne stanowisko - dodał.

Dr. hab. Henryk Głębocki, historyk IPN i pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego, został zatrzymany przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) pod koniec listopada i otrzymał nakaz opuszczenia Rosji. Uczony od ćwierćwiecza prowadził badania dotyczące polsko-rosyjskiej przeszłości.

- Wydalenie prof. Henryka Głębockiego z Rosji, z Moskwy jest formalnie rzecz biorąc przykładem tak zwanej retorsji - powiedział PAP historyk prof. Tomasz Gąsowski. I dodał, że jest to odpowiedź na wydalenie rosyjskiego naukowca niedawno z Polski.

Karnauchow, przedstawiciel Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych (RISS) w Moskwie, został wydalony z Polski 11 października. Jak mówił rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, "z ustaleń ABW wynika, że mężczyzna prowadził działalność wymierzoną w polskie interesy, inicjował elementy wojny hybrydowej przeciwko Polsce a także utrzymywał kontakty z rosyjskimi służbami specjalnymi".

Gąsowski podkreślił, że Henryk Głębocki nie był jedynym polskim naukowcem przebywającym w Moskwie i "został on wybrany nieprzypadkowo" do opuszczenia Rosji. Jak tłumaczył "znany jest bowiem przypuszczalnie Rosjanom ze swoich poglądów i publikacji, w których prezentuje bardzo jasne stanowisko - polskiego historyka na stan relacji polsko-rosyjskich w XIX i XX wieku".

- Przypuszczam, że jest to uderzenie wymierzone specjalnie w niego, a zwłaszcza bolesny jest fakt, iż jest to zakaz bezterminowy, a Henryk Głębocki prowadził i powinien prowadzić swoje badania źródłowe w archiwach właśnie rosyjskich, zwłaszcza w Moskwie - podkreślił.

Pytany o potencjalny koniec wspólnej dyskusji o historii Polski i Rosji Gąsowski zastanawiał się, czy taka dyskusja w ogóle trwa.

- Myśląc o przyszłości na razie bliższej, niż dalszej byłbym raczej pesymistą, gdy idzie o możliwość wypracowywania jakichś albo wspólnych stanowisk albo przynajmniej tego, co jest pewnym punktem wyjścia, to znaczy uzgadniania pewnego protokołu rozbieżności - powiedział historyk.

Jego zdaniem taki protokół mógłby stanowić punkt wyjścia do współpracy i stopniowego niwelowania rozbieżności. - Nasze doświadczenia na innym wschodnim odcinku - to znaczy na odcinku ukraińskim też nie nastrajają bardzo optymistycznie, bo wydaje się, że w tej chwili ten stan relacji w zakresie historii podkreślam, czy badań historycznych jest gorszy niż parę lat temu - stwierdził Gąsowski.

Historyk wyraził także zdanie, że w perspektywie kilku najbliższych lat Rosja nie przyzna się do swoich zbrodni względem Polski.

Jak wyjaśniał "ludzie, którzy rządzą dzisiejszą Rosją są jakby w prostej linii, nawet można by powiedzieć spadkobiercami tradycji tamtych ludzi, czy kontynuatorami ich misji w innym oczywiście rozumieniu i w innym wydaniu".

Jego zdaniem "Rosjanie nie zrobili tego na własny użytek; wobec własnego społeczeństwa czy narodu, to tym bardziej nie będą robili tego w stosunku do nas"