Relacje z Unią Europejską i sytuacja w Polsce, w tym rola opozycji, była m.in. przedmiotem spotkania w piątek europosła Zdzisława Krasnodębskiego w Nowym Jorku z Polonią. "W ciągu 10 lat nasza suwerenność została ograniczona” – mówił m.in. w polskim konsulacie.

Według europosła zawirowania w relacjach Polski z Unią Europejską nie są niczym nowym. Porównał, jak wyglądało to latach 2005-2007, a jak od 2015 roku do dzisiaj. Także wcześniej pojawiały się zastrzeżenia o łamaniu konstytucji - jak przypomniał, spór polityczny dotyczył wówczas lustracji.

Prof. Krasnodębski podkreślił, że obecny rząd jest stabilny, sprawny i lepiej przygotowany do sprawowania władzy niż w 2005 roku, co ilustruje wysokie poparcie dla PiS w sondażach.

Poparcie dla władz uzasadniał m.in. zbyt wielkim radykalizmem opozycji, w tym tzw. autorytetów, czego Polacy w większości nie lubią. Są czasem ostrzy w słowach, lecz nie radykalni w działaniach. Oskarżenia o gwałcenie praw podstawowych, lub prześladowanie kobiet określił jako sprzeczne z rzeczywistością.

Eurodeputowany mówił też o stosunkach polskich władz z UE. "„Gdyby nam odpadł problem z Unią Europejską, mielibyśmy 80 proc. mniej zmartwień. Pochłania to znaczną energię i wysiłki" – ocenił.

Przyznał, że w latach 2005-2007 trwały pewne ostre negocjacje np. dotyczące Traktatu Lizbońskiego, pojawiła się kwestia nowego systemu głosowania. Były też trudne relacje z Niemcami tyczące m.in. polityki historycznej, relacji z Rosją, czy wypędzeń.

Za bezprecedensowy uznał fakt przygotowania obecnie przez Komisję Praw Obywatelskich Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego sprawozdania w sprawie Polski. Na jego podstawie PE przyjął na posiedzeniu plenarnym rezolucję w sprawie praworządności w Polsce, co ewentualnie może zaowocować sankcjami wobec naszego kraju, np. odebraniem mu głosu w instytucjach europejskich.

Prof. Krasnodębski zaznaczył, że sprawozdanie to wiązało się ze sprawami wewnętrznymi Polski. A ponieważ Polskę trudno oskarżać o naruszanie Traktatów Europejskich, mówi się raczej o bardzo ogólnie zdefiniowanych wartościach europejskich, np. praworządności, demokracji, jak też łamanie polskiej konstytucji - zauważył.

"Konkluzja byłaby taka, że w ciągu 10 lat nasza suwerenność została niezwykle ograniczona. Zwłaszcza, że w innych przypadkach np. ostatnio Katalonii, Komisja Europejska jest niezwykle powściągliwa w reakcji, aby podjąć jakieś działania” - zauważył.

W opinii Krasnodębskiego Polskę opisuje się w czarnych barwach wskazując np. na "60 tys. faszystów na ulicach Warszawy", bądź rzekomy wymóg, by sędziowie mieli legitymacje partyjne. Nie zauważa się natomiast, że np. w Niemczech sędziowie faktycznie mogą należeć do partii politycznych.

Zdaniem mówcy do Polski przykłada się pewne miary, a nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby je stosować do Niemiec, czy Francji. Uznał to za tym bardziej niepokojące, że zaczyna się debata nad reformą Unii Europejskiej. Osłabia to bowiem głos Polski w tej dyskusji.

Wskazał na tendencje, aby UE otworzyć dla imigracji zewnętrznej, a ograniczyć wewnętrzną, niekorzystne dla Polski rozwiązania w kwestii pracowników delegowanych, polskich firm transportowych, jak też politykę energetyczną.

Krasnodębski zwrócił też uwagę na tendencję widoczną w projektach prezydenta Francji Emmanuela Macrona w budowaniu nowej polityki obronnej UE i twierdzeniach, że Amerykanie się z niej wycofują. W polityce gospodarczej pojawia się natomiast, przestrzegał, tendencja do wypychania USA.

Trudności z porozumieniem się z UE upatrywał w tym, że niektórzy politycy nie widzą np. potrzeby reform, problemu korupcji, mają wyobrażenie, że przedtem wszystko działało w Polsce świetnie, np. samorządy, sądy, szkoły, zaś jakiekolwiek zmiany portretują jako prześladowanie. Rządzą ci, którzy nie mają prawa dokonywania zmian.

W nawiązaniu do USA Krasnodębski przypomniał, że Polska jest postrzegana jako kraj zainteresowany stałą obecnością USA w Europie w przeciwieństwie do wizji przewidującej większą samodzielność UE.

W odpowiedzi na pytania zgromadzonych w konsulacie Krasnodębski mówił m.in. o próbach federalizacji Unii, a co za tym idzie wzroście kompetencji instytucji europejskich. Wyraził przekonanie, że Polska jest zbyt dużym krajem, aby przeszła koncepcja francuska redukująca znaczenie państw Europy Wschodniej.

Wskazał też na bezsilność Komisji Europejskiej. Pod znakiem zapytania postawił implementację prawa europejskiego, gdyby jakiś kraj nie chciał się mu w sytuacjach wyjątkowych podporządkować. Stwierdził, że będzie to rozwiązywane raczej w drodze dialogu, a nie przymusu.

Część uwag europoseł poświęcił także opozycji w Polsce.

Jego zdaniem nie musi się ona bać, że będzie całkowicie zmarginalizowana. Może nie zgadzać się z polityką rządu, ale powinna jednocześnie przedstawić własne pomysły.

„Nie zgadza się (opozycja) z reformą sądów, ale gdzie jest ich propozycja reformy sądów. Nie zgadzali się kiedyś z progami plus, ale nie przedstawili nic alternatywnego. Zadaniem opozycji w demokracji jest budowanie swojego programu. Jeśli jest opozycja liberalna, krytykują program Morawieckiego, niech pokażą, jak oni chcieliby rozwijać innowacyjność w Polsce. Jest kompletnie jałowe, bezproduktywne atakowanie” – ocenił.

Skonstatował, że Polska potrzebuje dobrej opozycji, podobnie jak dobrej prasy, która kontrolowałaby rządzących. Stwierdził, ze obserwuje czasem kolegów z PO w Parlamencie Europejskim. Uznał działania niektórych za przydatne i definiujące swą rolę jako pożyteczne dla kraju. Są jednak inni, zideologizowani. Idzie za tym przyzwyczajenie się do władzy i utrata przywilejów.

Europoseł odniósł się także do Marszu Niepodległości. Powiedział, że nie ma to nic wspólnego z państwem polskim, z obozem rządzącym. Także organizatorzy ze środowisk narodowych, którzy są zresztą w opozycji, odcięli się od incydentów. Uznał je za marginalne zjawisko. Relacje mediów potraktował jako stronnicze.

Z drugiej strony, dodał, legalne organizacje maja prawo do demonstracji. Przypomniał, że w Niemczech też maszerują środowiska faszystowskie. Podpalane są regularnie domy dla uchodźców, a skrajni nacjonaliści są znacznie silniejsi niż w Polsce.

Uczestniczący w spotkaniu konsul generalny RP Maciej Golubiewski dodał, że gościł wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Zdzikota, który oświadczył m.in., że został przeanalizowany cały materiał filmowy, uczestników incydentów zidentyfikowano, a sprawę skierowano do prokuratora.