Artykuł pt. „Spór o generałów jest niczym w porównaniu z zarządzaniem poprzez gotowce” redaktorów Macieja Miłosza i Zbigniewa Parafianowicza z 13.11.2017 r. przeczytałem z zainteresowaniem. Jak wiele tekstów pióra wspomnianych autorów. Opisany przez nich problem i oskarżenie wymierzone w cywilne kierownictwo MON (a szerzej: całą klasę polityczną w Polsce) są na tyle poważne, że czuję się upoważniony, aby wejść w polemikę.



Zacznijmy od deklaracji, która może niektórych zdziwić: zgadzam się z gen. broni rez. Mirosławem Różańskim, że politycy często przyjmowali od wyższej kadry oficerskiej gotowce, projekty rozwiązań, które bezrefleksyjnie akceptowali i kierowali do wdrożenia – z powodu braku kompetencji do oceny, zrozumienia dla idei cywilnej kontroli nad wojskiem, a czasem zwykłego lenistwa. Redaktorzy Miłosz i Parafianowicz celnie wskazują, że to patologiczne podejście zastosowano również podczas prac nad wprowadzonym w 2014 r. systemem kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP (SKiD). Wypracowany wówczas model był szeroko kontestowany. Nie został też w żaden sposób przetestowany. Postanowiono wprowadzić fundamentalną dla bezpieczeństwa państwa zmianę jako objawioną mądrość jednego z emerytowanych generałów, jednocześnie znanego długoletniego profesora ówczesnej Akademii Obrony Narodowej i zgromadzonego wokół niego środowiska.
Wiele klasycznych pozycji z dziedziny stosunków polityczno-militarnych, takich jak „Supreme Command” prof. Eliota Cohena, „The Sources of Military Doctrine” prof. Barry’ego Posena czy „How Much Is Enough? Shaping the Defense Program, 1961–1969” dr. Alaina Enthovena, wskazuje na wagę merytorycznych decyzji cywilnego kierownictwa dla rozwoju sił zbrojnych. Również przeprowadzony przeze mnie na polecenie ministra Antoniego Macierewicza Strategiczny Przegląd Obronny potwierdził moją wcześniejszą intuicję odnośnie do bardzo słabego stanu cywilnej kontroli i kierownictwa siłami zbrojnymi. Była to jedna z przyczyn ich nieoptymalnej kondycji. Okazało się, że w resorcie brakowało podstawowych instrumentów i wiedzy do oceny oraz wytyczania kierunków rozwoju i działania całego systemu obronnego. Dla przykładu: w 2012 r. zlikwidowano resztki implementowanego z zagranicy systemu zarządzania obronnego, który i tak nie był wykorzystywany. Katedrę sztuki operacyjnej zlikwidowano na Akademii Obrony Narodowej w 2003 r. Odnośnie do systemu badań operacyjnych, który jest konieczny dla oceny efektywności wojsk, nie było w ogóle, a jedyne polskojęzyczne publikacje z tego zakresu, do jakich dotarliśmy, zostały wydane w latach 80. Prawdopodobnie na bazie danych przejętych przez wywiad wojskowy.
Prawdopodobnie nigdy po 1989 r. nie było zagregowanych danych budżetowych pozwalających na ocenę kosztów tworzenia i funkcjonowania poszczególnych zdolności bojowych. Jako jeden z głównych celów SPO, już w trakcie trwania tego procesu, uznaliśmy budowę narzędzi i odpowiedniej kultury cywilnego kierowania obronnością. W tym celu stworzyliśmy narzędzia i metodologię, która umożliwia cywilnemu kierownictwu merytoryczną ocenę propozycji wojskowych i stawia na pluralizm opinii przy wypracowywaniu rozwiązań. Ten system został pozytywnie oceniony przez naszych doświadczonych sojuszników.
W pracach brali udział zarówno doświadczeni oficerowie, jak i uznani eksperci cywilni. To oczywiste, że żołnierze (z różnych jednostek i zróżnicowanych szczebli) proponowali większość badanych rozwiązań. W końcu to oni na co dzień tworzą Siły Zbrojne RP, a zbadanie doświadczeń jest podstawą skutecznych działań naprawczych. Ostateczne analizy, a przede wszystkim podjęcie decyzji, leżały jednak po stronie cywilów: kierownictwa resortu obrony narodowej wspieranego również przez mieszane grono doradców.
Dlatego uważam, że szukanie analogii między opisaną wyżej sytuacją a dzisiejszymi pracami nad reformą SKiD jest nieuczciwe. Cytując: „Poprzednią koncepcję przygotował były szef BBN generał Stanisław Koziej. Na obecną przemożny wpływ ma generał Bogusław Samol. Abstrahując od tego, że obaj panowie dobrze się znają i są sąsiadami – powiedzmy sobie wprost: te reformy suflują wojskowi, a nie politycy. W efekcie cywile nie są równorzędnymi partnerami do dyskusji, a powinni nimi być”.
Jeden z jego pięciu Zespołów Badawczych SPO poświęcił się wyłącznie badaniom mającym na celu opracowanie optymalnego modelu. Prace te były prowadzone w synchronizacji z innymi wnioskami SPO – tak aby proponowany system był kompatybilny z obrazem zagrożeń czy proponowanymi zdolnościami sił zbrojnych. W ramach SPO wszystkie proponowane rozwiązania zostały odpowiednio zweryfikowane. Testowano różne warianty modelu dowodzenia, w tym jeden zaproponowany przez gen. broni Bogusława Samola, który był jednym z moich doradców. Ja natomiast, we współpracy z moim zespołem, stworzyłem kształt procesu badawczego i kierowałem jego przebiegiem. Kryteria oceny rozwiązań zostały wypracowane we współpracy z BBN. Wariant generała został poddany takiemu samemu procesowi badawczemu jak wszystkie inne. Omawiana propozycja została wybrana jako bazowa ze względu na to, że jest dostosowana do rozpatrywanych przez nas scenariuszy zagrożeń, jest najprostsza w istniejących warunkach prawnych, zapewnia połączenie szkolenia i dowodzenia w podległości do szefa sztabu WP oraz najmniej drenuje nasze zasoby ekonomiczne i personalne. Na obiektywizm proponowanych przez gen. broni Samola rozwiązań wpłynął zapewne fakt, że on sam zdejmuje wkrótce mundur i nie szuka dla siebie stanowisk w planowanej strukturze.
Rekomendowany przez SPO model SKiD różni się jednak od proponowanego przez gen. Samola istotnymi elementami, m.in. usytuowaniem Inspektoratu Szkolenia i Dowodzenia oraz Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych, pozycją i zadaniami zastępców szefa SG WP czy rolą Dowództwa Wojsk Specjalnych. To niebagatelne zmiany. Myślę, że jest w tym coś symbolicznego i pokazującego, ile SPO zmieniło w kwestii cywilnej kontroli nad Siłami Zbrojnymi RP: rekomendacje generała broni podlegały znacznie bardziej rygorystycznej ocenie i korektom niż te zaproponowane kilka lat temu przez generała brygady. Tym razem cywile okazali się równorzędnym partnerem do dyskusji. Tym niemniej bez wiedzy i kompetencji takich ludzi jak gen. broni Samol – oficer, który przeszedł wiele szczebli dowodzenia liniowego w Polsce, był szefem zarządu w Sztabie Generalnym, jako jeden z zastępców dowódcy misji ISAF w Afganistanie był najwyższym polskim wojskowym w dowództwie operacji NATO, a na koniec dowodził i zbudował obecną pozycję Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie – jako cywil, bez wojskowego doświadczenia dowódczego, nie mógłbym samodzielnie zaprojektować tego rodzaju rozwiązań. Istotą cywilnej kontroli nie jest bowiem pozbycie się wojskowej ekspertyzy. Trzeba jednak wiedzieć, jak z niej korzystać i jak ją oceniać.
Konkludując, chciałbym zaznaczyć, że choć wkład wojskowych, w tym gen. broni Samola, w prace SPO należy ocenić jako cenny, to omawiana w tym miejscu sytuacja znacząco różni się od poprzedniego trybu przygotowywania reformy kierowania i dowodzenia. Propozycje wojskowych podlegały właściwej weryfikacji i modyfikacji przez kierownictwo cywilne resortu. Jednocześnie należy podkreślić, że jedną z rekomendacji SPO jest regularna organizacja przeglądów i stworzenie trwałych podstaw dla prowadzenia racjonalnej polityki obronnej opartej na analizie danych. Dążymy do wzmacniania cywilnej kontroli nad wojskiem i tego, by tradycja gotowców już nigdy nie powróciła do polskiej polityki.