Część Żydów przyjęła bardzo krytyczną dla Polski wykładnię przyczyn utraty niepodległości przemieszaną z żalem za utraconym państwem. Mit raju żydowskiego się skończył, a zamiast mistycyzmu pojawił się syjonizm.
Magazyn DGP z dnia 3 listopada / Dziennik Gazeta Prawna/Inne
Polska była Ziemią Obiecaną?
Tak, to tutaj przyszedł na świat mesjasz i tutaj miało dokonać się zbawienie. A Jasna Góra była prawdziwą górą Syjon.
Że Matka Boska była góralką, to wiem...
A wie pan, że Matka Boska była szechiną?
Kim takim?
Jakub Frank, żydowski mesjasz, który się ochrzcił, oraz jego uczniowie nie tylko akceptowali kult Matki Boskiej Częstochowskiej, ale wierzyli, że w jasnogórskiej ikonie jest zamknięta szechina, czyli obecność Boga, jego żeński aspekt. Stworzyli coś, co nazywam maryjnym mesjanizmem.
Maryjny mesjanizm żydowski?
Przecież ci Żydzi wierzyli, że zbawienie nastąpi nie w Jerozolimie, ale tu, w Częstochowie, na ziemiach polskich.
Skąd się wziął Frank?
Urodził się w 1726 r. w Buczaczu albo w Korolewce, w każdym razie na Podolu.
Co to za mesjasz, który rodzi się pod Buczaczem?
Przecież mesjasz nie musiał się urodzić w Jerozolimie, tylko tam miał dopełnić zbawienia. Ale nawet i to odrzucono, i w XVII w. wśród polskich Żydów zapanował konsensus, że zbawienie przyjdzie tutaj, na ziemiach polskich. My, Żydzi, nie musimy wracać do Jerozolimy, bo mesjasz przyjdzie do nas. I objawił się Jakub Frank, żydowski mesjasz numer trzy.
Numer trzy?
Po Sabataju Cwi, o którym jeszcze opowiem, i po Baruchji Ruso.
O Franku można by zrobić serial awanturniczy.
Urodził się na Podolu, ale wychował na Wołoszczyźnie. Uważał się za Żyda sefardyjskiego, czyli jednego z tych, których przodkowie uciekli z Hiszpanii. W Turcji nazywano ich frankami, stąd jego przydomek.
Jego związki z Polską były w młodości dość mgliste.
W zasadzie żadne, bo ani on się nie uważał, ani nikt inny nie uważał go za Żyda polskiego. Później bardzo chciał mieć polski paszport, lecz go nigdy nie dostał. Ba, on cały czas wracał do Polski, kilkakrotnie, i za każdym razem był stąd wyganiany.
To co go tak ciągnęło?
Ziemia Obiecana.
No tak.
Do Polski przyjechał po raz pierwszy w połowie XVIII w., kiedy już uznawał się za mesjasza.
No i się zaczęło.
Ostatecznie przyjechał na zaproszenie Kościoła katolickiego, bo obiecał, że przyprowadzi swoich ludzi, Żydów, do Kościoła.
I faktycznie ochrzcił się.
To było w 1759 r., najpierw we Lwowie przyjął chrzest z wody, a miesiąc później pełen chrzest w Warszawie, w kaplicy Zamku Królewskiego.
I nie był sam.
Wraz z nim chrzest przyjęła grupa jego żydowskich wyznawców, co przypieczętowało los Jakuba Franka. Stał się wrogiem numer jeden Żydów.
Bo zdradził.
I dlatego musiał schronić się w jedynym bezpiecznym miejscu, czyli najpierw w klasztorze kamedułów na warszawskich Bielanach...
Niczym Wołodyjowski.
A potem na Jasnej Górze.
Jak Kmicic. On był cały z Sienkiewicza.
Oficjalna historiografia przedstawia to jako więzienie, ale ja mam bardzo poważne wątpliwości. Już po wyjeździe Franka na Jasną Górę, do paulinów, pojechał nuncjusz papieski, który opisał, jak to wyglądało. Otóż Jakub Frank mieszkał tam 13 lat, codziennie chodził z córką na mszę, był bardzo pobożny. Po mszy czytał pisma chrześcijańskie i żydowskie, przyjmował gości.
Kobiety też?
Sprowadził żonę, ale odbywały się tam regularne orgiastyczne ceremonie seksualne.
Na Jasnej Górze?
Wszystko w twierdzy jasnogórskiej. Zabawa się kończy, kiedy Jasną Górę, bronioną przez Kazimierza Pułaskiego, zdobywają walczący z konfederacją barską Rosjanie. Biskupi załatwiają Frankowi paszport i on ucieka do Austrii. I tam cały czas powtarza: „Ja wrócę do Polski, tam jest moje miejsce. Wrócę do Polski i tam dopełnię zbawienia”.
Tak bardzo chciał wrócić?
Ale Polska go nie chciała. Frank umiera za granicą, marząc o powrocie do Rzeczpospolitej.
Ja wiem, że pan może o Franku bez końca, ale zacznijmy od początku.
Czyli?
Od chasydów. Albo jeszcze wcześniej, od wyjaśnienia, że u Żydów nie ma jednej ortodoksji. Są Żydzi religijni, są reformowani...
Ale to dzisiaj, kiedyś dominowała formacja nazywana judaizmem rabinicznym, choć bardziej trafne wydaje się określenie judaizm halachiczny. Chodziło o rozstrzygnięcie sporu, co jest przepustką do zbawienia: wiara czy halacha, czyli spełnianie religijnego prawa. Wygrała opcja halachiczna, której stróżem w naturalny sposób byli rabini – przewodniczący sądów religijnych. To oni byli żydowską władzą.
Ale Żydzi nie mieli papieża, naczelnego rabina. To chyba był problem?
I to ogromny, bo cały czas wszystko fermentowało, ścierało się, kotłowało i terenem tej batalii była Polska.
Dlaczego właśnie Polska?
Bo od średniowiecza dominowała tu formacja rabiniczna czerpiąca swój autorytet z Talmudu.
Czyli z czego?
Talmud to zbiór pobiblijnych tradycji wypracowany na Bliskim Wschodzie przez ludzi o innej mentalności, innej obyczajowości. W Europie pojawił się dopiero koło XII w. i wtedy zaczęła się batalia. Niektóre odłamy regionalne, jak sefardyjczycy, przyjęły talmudyzm bez trudu, ale tradycja aszkenazyjska...
Aszkenazyjczycy – wyjaśnijmy, o kim mówimy.
To Żydzi z Europy Środkowej, Wschodniej, ale też z Zachodu.
I oni niechętnie patrzyli na talmudyzm?
Wykształceni Żydzi z Europy Zachodniej byli wychowani w kręgu zachodniego Cesarstwa Rzymskiego i przyjęli pewne obyczaje europejskie. Nie chcieli więc poddać się talmudystom. Choćby poligamia – Talmud ją wręcz nakazywał. Tymczasem aszkenazyjczyków od czasów antycznych obowiązywało prawo rzymskie – małżonka jest jedna i rozwodzimy się nie przez wręczenie listu rozwodowego, ale musi być zgoda obojga małżonków. A tu przychodzi Talmud...
Który wszystko rozwala.
Walka była straszna, talmudyzm zwyciężał dookoła, lecz na ziemiach polskich aszkenazyjczycy zachowali odrębność. Dziś w Izraelu jest dwóch naczelnych rabinów – talmudyczny i aszkenazyjski.
Z punktu widzenia pobożnego aszkenazyjczyka goście, którzy przychodzą z Talmudem, to banda prymitywów?
Toteż najwybitniejszy polski XVI-wieczny uczony żydowski Mojżesz Isserles wydał kodeks prawa religijnego oparty na Talmudzie, ale ze swoimi glossami, de facto stanowiącymi odrębny kodeks. Isserles otwarcie przyznał we wstępie, że jeśli Talmud nie zgadza się z tradycjami aszkenazyjskimi, to tym gorzej dla Talmudu, bo to prawa aszkenazyjskie są obowiązujące.
Ale dlaczego?
Bo to są nasze tradycje i już. Ale przyznajmy, że była też tendencja odmienna. Ludzie widzieli, że żydostwo się rozłazi, trzeba je zjednoczyć i to na gruncie Talmudu.
W ogóle nie wspomnieliśmy, że Talmud przedstawiany jest jako komentarz do Tory.
Bo nikt nie wie, co to jest Tora.
Jak to?
To jest pojęcie bardzo ogólne. To może być Pięcioksiąg, to może być całe Pismo, ale może też być cała nauka w ogóle.
Co mnie podkusiło, żeby przyjść do profesora? Wszystko skomplikuje.
Co ja poradzę, że Tora to pojęcie na tyle nieostre, że lepiej go nie używać.
Dobrze, a skąd się wzięli chasydzi?
Chasydzi, znaczy pobożni, byli w żydostwie zawsze, a my mówimy o pewnym nurcie chasydzkim, który pojawił się na ziemiach polskich w XVII w. Do tego momentu judaizm stanowił pewną całość, ale w XVII w. wśród Żydów zapanowało wielkie poruszenie mesjańskie, a chasydzi chcieli przyspieszyć zbawienie. I właśnie tak – jako ruch mesjański – powstał chasydyzm.
Czym było to poruszenie mesjańskie?
Oto objawił się mesjasz, który ogłosił, że rozpoczyna się czas zbawienia, a wszystko, co stare, przestaje się liczyć. W każdym razie w 1666 r. w Jerozolimie pojawia się mesjasz i zaczyna się dwieście lat zamętu.
Ów mesjasz urodził się wcześniej.
Tak, Sabataj Cwi miał wtedy czterdzieści lat. Pochodził z tureckiej Smyrny, z rodziny kupców. I w 1648 r. doznał objawienia, iluminacji, podczas której głos niebiański poinformował go, że jest mesjaszem. Na początku swoi go pogonili.
Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.
To wiemy, więc Sabataj błąkał się po różnych mistykach, także chrześcijańskich i islamskich, ale z czasem, w 1666 r., sami Żydzi uznali go właśnie w Jerozolimie za mesjasza. Ogłosił rozpoczęcie ery mesjańskiej, a wraz z nią koniec obowiązującego prawa religijnego przeznaczonego przecież tylko dla niezbawionego świata. Wybuchła niesamowita euforia żydowska. Entuzjazm nie osłabł nawet po tym, jak Sabataj Cwi na dworze sułtana założył turban, czyli przeszedł na islam.
Faktycznie, koniec świata.
Sabataj Cwi żył jeszcze później, przez 10 lat prowadząc poniekąd podwójne życie religijne, ale to już nie miało takiego znaczenia. Euforia nie słabła, w czym wielką rolę odegrał jego przyboczny, Natan z Gazy, który rozsyłał po świecie listy o tym, że znalazł się mesjasz.
I tak trafiło to do Polski?
Trafiło i porwało całe polskie żydostwo do tego stopnia, że król Jan Kazimierz musiał wydawać dekret zakazujący procesji mesjańskich dookoła miasteczek z wizerunkami Sabataja Cwi. Biskupi kazali czytać w kościołach listy pasterskie uspokajające wiernych obawiających się, że teraz Żydzi, którzy znaleźli swojego mesjasza, zemszczą się na chrześcijanach. Także ze źródeł katolickich wiemy, że poruszenie mesjańskie było ogromne.
Jak długo ono trwało?
Jeszcze w XIX w. oskarżano chasydów o herezję mesjańską. Co prawda już nie wymieniano nazwiska Sabataja Cwi, ruch był w zasadzie podziemny, ale wiara trwała.
A kim byli cadykowie?
Na początku ten ruch mesjański był niezinstytucjonalizowany, z czasem jednak zaczął porządkować swoje szeregi, pojawiły się struktury, a wraz z nimi pojawili się przywódcy religijni. Bo cadyk to ktoś, kto stoi na czele swojej grupy chasydów.
Taki rabin?
No nie, bo rabin to jest urząd, a cadyk to charyzmat.
Ale występował w synagodze?
Chasydzi mieli swoje synagogi i tam modlił się cadyk.
Te synagogi czymś się różniły?
To był ruch niesłychanie zróżnicowany, nie miał żadnego nadrzędnego autorytetu religijnego. W zasadzie był to konglomerat grup religijnych...
Dziś powiedzielibyśmy sekt?
Tak nawet mówiono. Że narodziło się wiele sekt żydowskich, które zbiorczo nazywano chasidim, jako tych, którzy chcą pomóc mesjaszowi w przyspieszeniu zbawienia. Po raz pierwszy tak ich nazwano w 1667 r. w wydanej w Krakowie książeczce, w której jako datę wydania podano: „Pierwszy rok zbawienia”.
To znakomite określenie „przyspieszacze zbawienia”...
Bo czym oni się różnili od reszty Żydów? Przecież wszyscy Żydzi oczekują zbawienia, podobnie jak chrześcijanie czekają na paruzję, czyli ponowne przyjście mesjasza. Natomiast chasydzi postanowili wziąć losy zbawienia we własne ręce.
Jak mnie się to podoba. Jestem chasydem.
To byli aktywiści mesjańscy, Żydzi, którzy chcieli przyspieszenia zbawienia.
To był ruch elitarny?
On stał się masowy po rozwiązaniu żydowskiego Sejmu Czterech Ziem. Ale po kolei. Żydzi w Rzeczpospolitej mieli autonomiczny system instytucji centralnych, które oficjalnie zajmowały się zbieraniem podatków na rzecz państwa i dlatego były akceptowane przez króla. Te instytucje miały też własne zadania żydowskie, czyli sprawowały nad polskimi Żydami kontrolę religijną. To one cenzurowały pisma żydowskie, książki, nakładały klątwy, wykluczały, represjonowały...
Jaka piękna Święta Inkwizycja.
Prawda? Trzymali żydostwo mocną ręką.
Kiedy funkcjonował Sejm Czterech Ziem?
Wcześniej działał nieformalnie, ale oficjalnie został uznany przez Stefana Batorego w 1580 r. – król potrzebował pieniędzy na wojnę i uznał, że sami Żydzi będą skuteczniejsi w zbieraniu danin niż państwowi poborcy podatkowi. I to się skończyło w 1764 r., kiedy Sejm konwokacyjny w ramach walki z państwem w państwie rozgonił Sejm Czterech Ziem.
I to był jedyny zarzut?
Uznano, że Żydzi zbierają więcej podatków, niż oddają państwu, a nadwyżki przeznaczają na korumpowanie urzędników państwowych. I ta decyzja o rozgonieniu Sejmu Czterech Ziem miała ogromne znaczenie religijne.
Bo zlikwidowano żydowską cenzurę?
Tak. Jedyna instytucja, która trzymała wszystko w garści, upadła.
Ten żydowski sejm był połączeniem Świętej Inkwizycji z urzędem skarbowym?
Pełnił taką funkcję. Więc niech pan sobie wyobrazi, co się zaczęło dziać. O ile jeszcze podatki państwo postanowiło zbierać samo, to całkowity upadek cenzury spowodował, że nikt nie był w stanie spacyfikować heretyckich ruchów żydowskich.
I wtedy ruch mesjański stał się bardziej masowy?
Tak, zaczęły powstawać budowane na wzór szlachecki dwory cadyków, do których nie tylko w święta pielgrzymowali pobożni Żydzi, by wysłuchać ich kazań, porad, otrzymać błogosławieństwo. To było akceptowane w pełni przez szlachtę.
Naprawdę?
Szlachta korzystała z ruchu pielgrzymkowego, który napędzał życie gospodarcze. To charakterystyczne, że dwory cadyków powstawały w małych miasteczkach niedaleko dużych centrów – np. nie w Warszawie, ale w Górze Kalwarii. To właśnie w małych miastach szlachta chroniła cadyków, nie pozwalała zrobić im krzywdy.
Chasydzi byli tak barwni, że w oczach Polaka stali się istotą żydostwa.
Niesłusznie, bo to była mniejszość, choć była bardzo znacząca. Na ziemiach zachodniej Polski nie było ich prawie wcale, w Warszawie chasydyzm też nie dominował. On był silny na Kresach, na Podlasiu.
Kto zostawał chasydem, kto się temu poruszeniu mesjańskiemu poddawał?
To byli ludzie poszukujący głębszej religijności, z początku to była żydowska elita: kaznodzieje, skrybowie, rabini, czyli grupa wykształconych, nieco zamożniejszych Żydów.
A biedota żydowska?
Później czasami szła za nimi, ale w swych początkach żydowski mesjanizm był elitarny. Proszę pamiętać, że żydowski establishment zwalczał chasydyzm, nie dopuszczał najpierw do mesjańskiej, a później chasydzkiej propagandy.
Chasydów w Polsce już nie ma, została garstka frankistów. Ilu ich było?
Chrzest przyjęło około tysiąca dorosłych, czyli na ówczesne realia bardzo wielu. Dzieci tych frankistów walczyły w powstaniu kościuszkowskim, to byli zresztą tacy jakobini, oni wieszali zdrajców. Tak samo było później, ci ludzie bardzo mocno się angażowali w sprawy polskie, byli doceniani, byli posłami.
Dziś posłem jest przyznający się do tej spuścizny Piotr Naimski.
Ale on nie startował z platformy frankistowskiej.
Niby nie, ale PiS też jakby chciał przyspieszyć zbawienie.
(śmiech) Jedno trzeba przyznać, nikt nigdy nie kwestionował patriotyzmu frankistów, co innego z innymi przechrztami, od których odcinali się sami frankiści, uważając ich za koniunkturalistów. A oni sami przeżyli głębszą, duchową konwersję jako element drogi zbawienia. Nie dla marnych groszy czy dla przywilejów, oni byli niesieni boskim impulsem.
Jak ich nie kochać?
I bardzo mi się podoba, że do dziś cenią swoją tradycję, nie odcinają się od niej.
A kiedy przestaliśmy być Ziemią Obiecaną?
W XIX w., wraz z upadkiem państwa polskiego. Widać to dobrze, jak prześledzimy zmiany w kolejnych wydaniach „Kaw ha-jaszar”, najbardziej popularnej w Europie Środkowej żydowskiej książce kaznodziejskiej o silnym napięciu mesjańskim. Tylko w XVIII w. wydano ją drukiem ponad 70 razy. Po wojnach napoleońskich obraz Polski zmienia się w niej radykalnie. W ostatnim, najważniejszym kazaniu Polska, która dotąd była miejscem przyjścia mesjasza, ustępuje miejsca Jerozolimie...
Bo Polski nie ma?
Tak, nie chodziło o ziemię, a o pewną całość, o tradycję. Żydzi mówili: „Nie ma dla nas lepszego życia niż tutaj”. Jeden z najbardziej znanych cadyków, Pinchas z Korca, porównuje los Żydów w Prusach, Austrii, na zachodzie Europy i w Turcji i pisze, że wszędzie jest im gorzej niż w Polsce. Bo tylko tu można kultywować żydowskość.
Sielanka?
Pojawiały się głosy krytyczne, ale generalnie obraz Polski był niesłychanie pozytywny. I to się zmieniło radykalnie w połowie XIX w. Część Żydów przyjęła bardzo krytyczną dla Polski wykładnię przyczyn utraty niepodległości przemieszaną z żalem za utraconym państwem. Poza tym utrata państwa to także utrata jakiejś formy opieki nad nimi.
Z carem mieli gorzej.
I to wszystko zaprocentowało. Mit raju żydowskiego się skończył, a zamiast mistycyzmu pojawił się syjonizm.
Jakub Frank, żydowski mesjasz, który się ochrzcił, oraz jego uczniowie nie tylko akceptowali kult Matki Boskiej Częstochowskiej, ale wierzyli, że w jasnogórskiej ikonie jest zamknięta szechina, czyli obecność Boga, jego żeński aspekt. Stworzyli coś, co nazywam maryjnym mesjanizmem