Walka z bakterią pochłania coraz więcej pieniędzy. Tylko do końca lipca resort rolnictwa wypłacił producentom za zabite kury i zniszczone jaja ponad dwa razy więcej niż w całym 2016 r. Mimo tego problem narasta
Polskie jaja na cenzurowanym przez salmonellę / Dziennik Gazeta Prawna
Główny Inspektorat Weterynarii, podległy resortowi rolnictwa, wycofuje się z partycypowania w kosztach związanych z likwidacją bakterii w hodowlach – dowiedział się DGP. W krajowym programie zwalczania niektórych serotypów salmonella od 2018 r. nie przewidziano wypłaty odszkodowań.
Decyzja tłumaczona jest po pierwsze tym, że w latach 2015–2016 ponownie wzrósł odsetek stad kur niosek zakażonych bakteriami salmonelli. Po drugie, jak zauważa GIW, nie udało się ograniczyć poziomu zakażeń w Polsce do 1 proc. w przypadku stad hodowlanych i 2 proc. dla stad kur niosek, czego wymagały przepisy unijne.
Jak wylicza Dariusz Minkina, starszy specjalista z Biura Zdrowia i Ochrony Zwierząt w GIW, koszty związane z wypłatą odszkodowań z roku na rok są wyższe. – W 2015 r. za wybite kury i zniszczone jaja wypłacono ponad 19 mln zł. W 2016 r. kwota ta sięgnęła już 33 mln zł, a w tym roku tylko do końca lipca przekroczyła 80 mln zł – dodaje.
Tymczasem liczba zachorowań na salmonellozę rośnie. Na koniec sierpnia statystyki PZH mówiły o 6,2 tys. osobach zakażonych, czyli liczbie największej od 2008 r. W drugiej połowie sierpnia zanotowano aż 905 przypadków zachorowania, ponad 64 dziennie. Tylko w ciągu tych dwóch tygodni zdiagnozowano niemal 15 proc. wszystkich tegorocznych przypadków. Jak zauważa Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, źródłem zakażenia były bakterie znajdujące się głównie w potrawach z jaj i drobiu.
Milionowe odszkodowania
Wiele krajów odeszło od wypłat odszkodowań z budżetu państwa, ale jak podkreślają eksperci, są to państwa, gdzie problem ma marginalny charakter. U nas salmonella nie jest jedynym kosztownym kłopotem resortu rolnictwa. – Kolejne 80 mln zł wydał na odszkodowania w związku z likwidacją stad zarażonych ptasią grypą. Do tego dochodzą wydatki na walkę z afrykańskim pomorem świń. W sumie na odszkodowania poszło ok. 200 mln zł – wylicza Aleksandra Porada z Krajowej Rady Drobiarstwa.
Producenci są rozżaleni, że będą musieli radzić sobie sami. Po ujawnieniu bakterii w hodowli produkty z niej nie będą mogły trafić rynek detaliczny. Producenci będą musieli wybrać, czy zlikwidować hodowlę za własne pieniądze, co pozwoli im zaoszczędzić na dalszych kosztach jej utrzymania, czy jaja sprzedać do zakładów przetwórczych, gdzie za swój produkt otrzymają o kilkadziesiąt procent mniej, niż gdyby trafił on do detalu.
– Pozbawiono nas też skutecznych narzędzi do walki z salmonellą – tłumaczy jeden z producentów jaj konsumpcyjnych. Od końca 2015 r. obowiązuje w Polsce zakaz używania formaldehydu jako preparatu biobójczego. GIW podkreśla, że to konsekwencja decyzji Komisji Europejskiej z 25 kwietnia 2013 r. – Stosujemy alternatywne rozwiązania, m.in. mieszaniny kwasów organicznych. Badania pokazują jednak niższą ich skuteczność w zapobieganiu rozwojowi patogenów salmonelli. Wykorzystujemy też wysoką temperaturę podczas obróbki pasz, ale to też nie jest do końca skuteczne – wyjaśnia nasz rozmówca. Unijny zakaz dziwi prof. Romualda Zabielskiego z SGGW: – Stosowanie formaldehydu to jedna z bardziej skutecznych metod zapobiegania salmonellozie w hodowli. Została pozytywnie oceniona przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) – tłumaczy.
Więcej kontroli
Hodowcy i producenci nie mają też możliwości sięgnięcia po zewnętrzne wsparcie. Jak zauważa Aleksandra Porada, ubezpieczyciele nie oferują polis na wypadek salmonelli. – Pierwszy produkt, jak wynika z naszych informacji, może pojawić się najwcześniej na jesieni. Ale nie będzie tani, bo ryzyko jest wysokie – ocenia Porada.
– Istnieje niebezpieczeństwo, że wielu hodowców nie będzie się przyznawało do salmonelli. Mamy jednak nadzieję, że lekarze weterynarii współpracujący z producentami będą nakłaniali ich do przeleczenia stada. To niewspółmiernie niższe koszty od tych, które pochłaniają likwidacja stada i utylizacja. Oprócz tego będziemy rekomendować w GIW, by od przyszłego roku zostały wzmożone urzędowe kontrole u producentów – mówi Rajmund Paczkowski, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa.
Dziś w Polsce jest ok. 15 tys. hodowców drobiu, indyków i producentów jaj konsumpcyjnych. Likwidacja odszkodowań może sprawić, że ich liczba zacznie gwałtownie spadać. Jak wynika z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, rentowność sprzedaży netto w branży drobiarskiej wynosi 2,23 proc. W 2014 r. było to jeszcze 2,61 proc. Do tego branża ma do spłacenia duże kredyty zaciągnięte na inwestycje związane z likwidacją chowu klatkowego.
O salmonelli w Polsce coraz głośniej jest na świecie. Świadczą o tym alarmy napływające z różnych krajów do RASFF, unijnego systemu wczesnego ostrzegania. W tym roku napłynęło ich już 26, tyle co w całym 2016 r. To przekłada się na eksport jaj, który pod względem ilości zmalał w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku o 21 proc., do 116 tys. ton. – Pod względem wartości sprzedaż zagraniczna wyniosła 119 mln euro wobec 134 mln euro rok wcześniej. Oznacza to spadek o 11 proc. – wyjaśnia Paweł Wyrzykowski, analityk BGŻ BNP Paribas.