Jarosław Ziętara miał bardzo dobre rozeznanie w środowisku poznańskiego biznesu i miał też bardzo dużo wrogów - mówił w piątek w sądzie b. szef UOP-u Gromosław Czempiński. Według prokuratury, Ziętara został zamordowany 25 lat temu. Ciała do dziś nie odnaleziono.

Były szef Urzędu Ochrony Państwa zeznawał w piątek w poznańskim sądzie w procesie Aleksandra Gawronika. B. senator oskarżony jest o nakłanianie ochroniarzy spółki Elektromis do porwania, pozbawienia wolności, a następnie zabójstwa reportera "Gazety Poznańskiej" Jarosława Ziętary, nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.

W 2011 roku prokuratura oficjalnie potwierdziła, że UOP werbował Ziętarę. Przez lata MSW konsekwentnie temu zaprzeczało. Z dokumentów odnalezionych w zbiorze zarchiwizowanym przez Agencję Wywiadu wynika, że w kwietniu i maju 1992 roku dziennikarz był kandydatem do pracy w Zarządzie Wywiadu UOP. Ostatecznie jednak podjął decyzję, iż nie jest tym zainteresowany.

Czempiński powiedział, że z uwagi na upływ czasu, niewiele mu o sprawie wiadomo. W przytoczonych przez sąd wcześniejszych zeznaniach, Czempiński mówił, że osobiście Ziętary nigdy nie poznał, a sprawą zaginięcia dziennikarza zainteresował się na polecenie przełożonego mniej więcej we wrześniu 1992 r. "Uruchomiłem wówczas jeden z pionów operacyjnych wywiadu, by zorientować się, czy mamy możliwości wsparcia w działaniach zarządu kontrwywiadu UOP” – mówił.

„Nie wykluczam, że również sam w sprawie zaginięcia Ziętary udałem się do Poznania, gdzie mogłem rozmawiać z dziennikarzami i jego kolegami, oraz byłymi pracownikami SB, którzy mogli mieć rozeznanie na temat środowiska przestępczego Poznania, a tym samym okoliczności zaginięcia Ziętary” – podkreślił Czempiński.

Jak mówił, z tego, co pamięta, zarządowi wywiadu „raczej nie udało się ustalić jakichś istotnych, nieznanych faktów dotyczących zaginięcia (...) Jestem pewien, że gdybyśmy wówczas ustalili coś przełomowego, na przykład kto stoi za porwaniem, to zostałoby to wykorzystane i bym to pamiętał” – zaznaczył.

Czempiński wskazał także, że daleki jest od stwierdzenia, że „ówczesny UOP celowo wprowadził w błąd prokuraturę”, odpowiadając śledczym na zapytanie dotyczące Ziętary.

„Chciałbym podkreślić, że moje sprawdzenia pozwoliły na potwierdzenie informacji, że Ziętara miał bardzo dobre rozeznanie w środowisku poznańskiego biznesu i miał też bardzo dużo wrogów” – stwierdził Czempiński w przytoczonych przez sąd zeznaniach.

Świadek pytany, czy UOP mógł podsunąć Ziętarze temat do dziennikarskiego śledztwa, odpowiedział, że istniała możliwość „sprzedania aferalnego tematu dziennikarzowi, w celu uzyskania dalszych informacji”.

Jak dodał, w tamtym czasie w kręgu zainteresowania UOP-u było trzech poznańskich biznesmenów. „Z pewnością jednym z nich był Aleksander Gawronik” - zaznaczył.

Pytany, czy UOP chciał zwerbować młodego poznańskiego reportera powiedział: „Ja słyszałem tylko, że pan Ziętara starał się o pracę w służbach, ale dowiedziałem się o tym po czasie” - mówił Czempiński. „Ja nie wiem nic o tym, żeby to UOP starał się pozyskać Ziętarę. Nie da się ukryć, że Ziętara ze swoim wiadomościami mógł być cennym źródłem informacji dla np. kontrwywiadu” – dodał.

W piątek zeznania składał też świadek incognito. Jego przesłuchanie odbyło się za pomocą połączenia telefonicznego i z wykorzystaniem urządzenia zmieniającego głos. Świadek mówił, że ok. półtora roku temu zgłosił się do poznańskiego dziennikarza w związku ze śmiercią bliskiej mu osoby. Jak mówił, chodziło o śmierć Romana Kapelskiego, który zmarł w latach 90. Świadek dodał, że „zdecydował się po latach skontaktować z dziennikarzem, bo przez lata nikt się nie interesował tą sprawą publicznie i nie wiedziałem z kim mogę na ten temat porozmawiać. Ja od dziennikarza dowiedziałem się, że Kapelski pracował dla Gawronika” - mówił świadek.

Zaznaczył, że w trakcie rozmowy przypomniał sobie, że zna Gawronika, bo razem między rokiem 2002-2004 przebywali w areszcie i spotykali się na spacerach, prawie codziennie. „Po nawiązaniu bliższej znajomości Gawronik zaczął opowiadać o sobie, o swoich dokonaniach, o finansowaniu Polskiego Związku Jeździeckiego, o swoich samochodach, i o swoich interesach, które prowadził m.in. w Poznaniu. On się kreował na genialnego biznesmena, kazał się tytułować +panem senatorem+” - powiedział.

„Gawronik mówił, że poza jego wiedzą w Poznaniu nie mogły być prowadzone żadne większe interesy. A jak ktoś stawał na jego drodze, to te problemy były załatwiane tak, jak to miało miejsce z tym dziennikarzem. Wtedy padło nazwisko Ziętarski, ja to błędnie odczytałem i się zdziwiłem, co Gawronik ma do dziennikarzy motoryzacyjnych. Potem zrozumiałem, o kogo chodziło, to była głośna sprawa” - mówił świadek.

Podkreślił też, że podczas rozmów z Gawronikiem, oskarżony nie powiedział, jak dokładnie postąpiono z dziennikarzem, ale młody redaktor „miał być za bardzo ciekawy, pisał jakieś niepochlebne artykuły, które były związane bezpośrednio czy pośrednio z interesami Gawronika. (...) Dla mnie było oczywiste, że załatwił nie sprawę, a osobę” - podkreślił.

W piątek sąd przesłuchał także byłego pracownika gazety „Poznaniak” Stanisława Ruska. Jak mówił, po zaginięciu Ziętary wraz z innymi dziennikarzami próbował rozwikłać jego tajemnicze zaginięcie. „Dziennikarz zostawia swój życiorys w artykułach, jakie napisał. Jarek Ziętara nie był dziennikarzem śledczym, co nie zmienia w żaden sposób faktu, że mógł trafić na sprawę niebezpieczną, której konsekwencji nie mógł przewidzieć” - podkreślił.

„Jarek był uznawany za jednego z najinteligentniejszych studentów na roku, jak nie za najbardziej inteligentnego. Był człowiekiem młodym, niezwykle ambitnym. Prezentował poziom świadomości politycznej znacznie przekraczającej jego wiek, czyli 24 lata” - powiedział świadek.

Rusek mówił też o konferencji prasowej, do której doszło ok. pół roku po zaginięciu dziennikarza. Na tym spotkaniu rzecznik policji poinformował zebranych, że śledztwo w sprawie Jarka prowadzi nie tylko policja i dziennikarze, ale że swoje niezależne śledztwo prowadzi też zastępca redaktora naczelnego „Gazety Poznańskiej” Jerzy Nowakowski. „To było dla nas dziwne, bo nigdy się z nami spotkał, nie prosił o nasze ustalenia” - zaznaczył. Dodał, że jego zdaniem działania Nowakowskiego mogły zmierzać do zacierania dowodów w sprawie. Wskazał, że Nowakowski może być - w jego odczuciu - współodpowiedzialny za to, co stało się z młodym dziennikarzem. „W moim najgłębszym przekonaniu, na ławie oskarżonych, na której znajduje się obecnie Aleksander Gawronik, powinien znajdować się nie tylko on” - podkreślił.

Rusek mówił także o spotkaniach z politykami w sprawie Ziętary, w tym z ówczesnym marszałkiem Sejmu Józefem Oleksym. „Spotkanie zakończyło się publikacją wywiadu na łamach +Poznaniaka+. Głównym powodem spotkania była jednak prośba do Oleksego o pomoc w rozwiązaniu sprawy Ziętary. Józef Oleksy powiedział nam wtedy: jeżeli sprawa dotyczy Poznania, to ją rozwiążemy. Jeżeli dotyczy Warszawy - to już nie” - podkreślił świadek. Dziennikarze spotkali się w sprawie Ziętary także z Jerzym Buzkiem.

„Myślę, że prawda o Jarku nie ujrzy światła dziennego nigdy. I będzie to całkowicie niezależne również od woli rzetelnego wyjaśnienia sprawy przez wysoki sąd. Albowiem kategoria prawdy o Jarku jest sprzeczna z interesem Państwa Polskiego - gdyby wyjawić prawdę o Jarku, państwo musiałoby wyjawić prawdę o mechanizmach działania swoich służb specjalnych” - wskazał świadek.

Stanisław R. podkreślił też, ze presja na dziennikarzach, którzy próbowali rozwikłać sprawę Ziętary „była wywierana przez cały czas”. Jak dodał, dziennikarze często słyszeli, że „sprawa jest niebezpieczna” i lepiej, żeby się nią nie zajmować.

W piątek przed sądem zeznawała także Izolda L., która wynajmowała Ziętarze mieszkanie przy ul. Kolejowej, oraz Leszek K., b. pracownik Gawronika.

Jarosław Ziętara współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Wprost" i "Gazetą Poznańską". 1 września 1992 r. Ziętara wyszedł ze swego mieszkania i tam widziany był po raz ostatni. W 1999 r. został uznany za zmarłego.

Anna Jowsa (PAP)