Przyjęta w piątek przez Sejm ustawa Kukiz'15 o likwidacji tzw. "gabinetów politycznych" w samorządach to pierwsza od 27 lat ustawa, która ogranicza zatrudnienie w administracji publicznej - ocenił wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15).

Dodał, że przyjęcie ustawy to "bardzo dobra wiadomość". "To pierwsza od 27 lat ustawa, która redukuje, ogranicza zatrudnienie w administracji, to jest naprawdę pierwszy krok, żeby ograniczyć nieprawdopodobnie rozrośniętą polską administrację zarówno rządową jak i samorządową" - powiedział.

Podkreślił, że w pierwotnym projekcie Kukiz'15 planowana była likwidacja tzw. "gabinetów politycznych" w rządzie oraz w samorządach. "Większość sejmowa zgodziła się tylko na likwidację w samorządach, ale uważamy, że to jest bardzo dobry pierwszy krok" - dodał Tyszka.

Zaznaczył, że ten "pierwszy krok" to zasługa pracy posłów Kukiz'15 - Tomasza Jaskóły i Andrzeja Maciejewskiego. Według polityków Kukiz'15, przyjęta ustawa spowoduje oszczędności sięgające 50 mln zł rocznie.

Tyszka podkreślił, że Kukiz'15 zamknął możliwość zatrudniania 10 tys. osób na stanowiskach "czysto partyjnych" - na stanowiskach doradców i asystentów. "To jest jeden z elementów naszych prac nad deregulacją systemu prawa w Polsce, nad likwidacją niepotrzebnych instytucji, które bardzo drogo kosztują obywateli, a często bardziej utrudniają życie niż pomagają" - powiedział wicemarszałek Sejmu.

Nowelizacją ustawy o pracownikach samorządowych usuwa z obowiązującej ustawy przepis, na podstawie którego wójt (burmistrz, prezydent miasta), starosta i marszałek województwa może zatrudniać osoby na stanowiskach doradców i asystentów odpowiednio w urzędzie gminy, starostwie powiatowym i urzędzie marszałkowskim na czas pełnienia swojej funkcji.

Pierwotnie według projektu noweli, umowy z obecnie zatrudnionymi doradcami i asystentami miały ulec rozwiązaniu w dniu wejścia w życie ustawy. Podczas prac w komisjach termin ten zmieniono na 14 dni od daty wejścia w życie ustawy. Pracownicy samorządowi mieliby być zatrudniani tylko na stanowiskach urzędniczych, w tym kierowniczych stanowiskach urzędniczych, pomocniczych i obsługi.

Autorzy projektu w uzasadnieniu podkreślali, że "gabinety polityczne" na szczeblu samorządowym stają się przyczółkiem do tworzenia miejsc pracy dla osób związanych partyjnie z urzędującymi władzami samorządowymi, a doradcy i asystenci nie posiadają żadnych kwalifikacji do zajmowania takiego stanowiska. Wskazywali też na oszczędności, jakie ma przynieść projekt, szacowane "na 50 mln złotych rocznie".

Podczas prac nad projektem negatywnie ocenili go samorządowcy z województw: mazowieckiego, opolskiego, lubuskiego, małopolskiego, warmińsko-mazurskiego i lubelskiego. Wskazywali, że doradcy i asystenci mają wyznaczone konkretne zadania, ich zarobki nie są wysokie, a rozwiązanie umowy o pracę w proponowanym trybie byłoby krzywdzące dla pracowników.