Głównym celem Saakaszwilego jest budowa jego pozycji na ukraińskiej scenie politycznej - powiedział PAP ekspert PISM Daniel Szeligowski. „Deklarowany cel odsunięcia oligarchów od władzy i walki z korupcją będzie tylko instrumentem budowy tej pozycji” - tłumaczył.

Udostępniamy nagranie wideo:

https://wideo.pap.pl/videos/18381/

"Sprawa Saakaszwilego ciągnie się już od kilku miesięcy. Pod koniec lipca utracił ukraińskie obywatelstwo, rzekomo na podstawie zatajenia informacji o postępowaniu, które toczyło się przeciwko niemu w Gruzji. On miał tę informację zataić w dokumentach, które przekazano ukraińskiej służbie migracyjnej" – powiedział PAP ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Daniel Szeligowski.

Jak tłumaczył, Saakaszwili "wówczas przebywał w Stanach Zjednoczonych, więc powrót na terytorium Ukrainy był utrudniony. Następnie przybył do Unii Europejskiej, odwiedził kilka państw UE, w tym Polskę, gdzie zatrzymał się na dłużej, a następnie powrócił na Ukrainę".

Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili przekroczył granicę między Polską a Ukrainą w niedzielę wieczorem po tym, gdy jego zwolennicy wdarli się na przejście graniczne w Szeginiach i przerwali kordon złożony z funkcjonariuszy ukraińskiej policji i Straży Granicznej.

"Sprawa jego powrotu jest o tyle problematyczna, że on przekroczył polsko-ukraińską granicę nielegalnie, nie poddał się kontroli paszportowej po stronie ukraińskiej, w zasadzie ta granica została przerwana przez tłum jego sympatyków, którzy wnieśli go na terytorium Ukrainy na rękach" - mówił Szeligowski.

W jego ocenie Saakaszwili z pewnością będzie chciał zaskarżyć decyzję o utracie obywatelstwa w ukraińskich sądach, co jednak będzie wymagało czasu.

"Natomiast na bieżąco będzie starał się jednoczyć pewne środowiska polityczne, które są przeciwne obecnej władzy, przeciwne prezydentowi (Petro) Poroszence" - powiedział ekspert. Jak dodał, "takim mechanizmem napędzającym tę siłę polityczną miałaby być deklaracja walki z korupcją i odsunięcia obecnej elity oligarchów od władzy".

Szeligowski stwierdził, że "głównym celem Saakaszwilego, nie celem deklarowanym, jest właśnie budowa jego pozycji na ukraińskiej scenie politycznej. To jest jego powrót do politycznego życia". Jak tłumaczył, "ten deklarowany cel odsunięcia oligarchów od władzy i walki z korupcją będzie tylko instrumentem budowy tej pozycji".

Według Szeligowskiego, Saakaszwilemu będzie trudno to osiągnąć. "Kilku sojuszników, takich taktycznych, z którymi z pewnością połączy siły, to Julia Tymoszenko i Andrij Sadowy" - zauważył. To ci politycy wsparli Saakaszwilego na Ukrainie.

"Wydaje się, że i ta dwójka, która już jest obecnie skonfliktowana z prezydentem Poroszenką, jeszcze bardziej popadnie w konflikt z obecną władzą. Prawdopodobnie będziemy mieć do czynienia z naciskami ukraińskiej władzy czy to na Batkiwszczynę (partia b. premier Julii Tymoszenko - PAP), czy to na Samopomoc (ukr. Samopomicz, partia mera Lwowa Andrija Sadowego - PAP), a więc te dwa ugrupowania, również na samego Saakaszwilego" - mówił ekspert.

Po wydarzeniach na granicy polsko-ukraińskiej już nastąpiły pierwsze zatrzymania osób, które wspierały tam Saakaszwilego. Samemu byłemu prezydentowi Gruzji, który przebywa obecnie we Lwowie, jak powiedział ekspert, "odczytano akt administracyjny, że doszło do nielegalnego przekroczenia granicy".

"On sam nie został jeszcze zatrzymany, natomiast jego przyszłość jest niejasna. Grozi mu do 5 lat zatrzymania, ale wydaje się, że prezydent Poroszenko, który będzie musiał wydać polityczna zgodę na areszt i wydanie tego wyroku przeciwko Saakaszwilemu, chyba będzie się wstrzymywał z taką decyzją, w obawie, że to jednak spowoduje wzrost notowań politycznych Saakaszwilego" – powiedział Szeligowski.

Jak tłumaczył, "jego partia polityczna Ruch Nowych Sił, założona pod koniec zeszłego roku, cieszy się popularnością w granicach 1-2 proc. poparcia, tak że to nie jest jakaś partia, która ma przed sobą świetlaną przyszłość na Ukrainie".

"Niemniej, jak pokazuje przykład Julii Tymoszenko, jeżeli pewien polityk trafia za kraty, to wtedy jego notowania mogą drastycznie wzrosnąć, natomiast w przypadku notowań obecnej władzy raczej mielibyśmy do czynienia z trendem odwrotnym, z trendem spadkowym" - podsumował Szeligowski. (PAP)