W Albanii rozpoczęły się w niedzielę wybory parlamentarne, które według obserwatorów są testem politycznej dojrzałości tego bałkańskiego kraju i mogą być ważnym etapem na jego drodze do Unii Europejskiej. Albańczycy wybierają 140 deputowanych.

Przeprowadzenie wolnych i sprawiedliwych wyborów jest kluczem do rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Brukselą.

Od upadku komunizmu na początku lat 90. oszustwa, przemoc i spory były na porządku dziennym podczas albańskich wyborów. W tym roku po raz pierwszy kampania przebiegała w relatywnie spokojny sposób.

W wyborach do jednoizbowego parlamentu, Zgromadzenia Republiki Albanii, startuje 18 ugrupowań. Z sondaży wynika, że na największe poparcie mogą liczyć rządząca od 2013 r. Albańska Partia Socjalistyczna (PSSh) premiera Ediego Ramy i prawicowa Albańska Partia Demokratyczna (PDSh), przy czym niewielką przewagę mają socjaliści.

52-letni premier Rama chce odnowić swój mandat i ponownie stanąć na czele rządu, by zakończyć rozpoczęte reformy i wprowadzić zmiany w administracji publicznej.

Jego głównym przeciwnikiem jest 43-letni przywódca konserwatystów, Lulzim Basha. Basha, który tak jak Rama w przeszłości piastował stanowisko burmistrza Tirany, w kampanii obiecywał m.in. pobudzenie gospodarki.

Obaj liderzy zapewniali, że jeśli zostaną wybrani, zwiększą pensje i emerytury, obniżą podatki i stworzą nowe miejsca pracy. Albania wciąż jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy, a średnia miesięczna płaca wynosi 340 euro.

Rywalizujące ze sobą od upadku komunizmu prawica i socjaliści w tegorocznych wyborach mają wspólnego wroga, jakim jest Socjalistyczny Ruch na rzecz Integracji (LSI) prezydenta elekta Ilira Mety.

Zarówno Rama, jak i Basha chcą zdobyć wystarczającą liczbę głosów, aby rządzić samodzielnie i nie szukać wsparcia u LSI. Partia ta należała do koalicji rządowej zarówno w 2009 r., gdy współpracowała z konserwatystami, jak i w 2013 r., gdy pomogła socjalistom w stworzeniu rządu.

Jeszcze miesiąc temu Basha, miłośnik prezydenta USA Donalda Trumpa, groził, że zbojkotuje niedzielne głosowanie, obawiając się rządowych manipulacji. Ostatecznie ugiął się jednak pod międzynarodową presją i zgodził się na udział w wyborach.

PSSh i PDSh zgadzają się co do konieczności rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z UE. "Albania jest naszą ojczyzną, a Europa naszą przeszłością" - mówił Rama.

Od czerwca 2014 r. Albania ma status kraju kandydującego do UE, o który zabiegała od 2009 r. Jednak wejście do Wspólnoty to dla Tirany wciąż odległa perspektywa. W swym ostatnim raporcie Komisja Europejska skrytykowała "powolne i nieskuteczne" albańskie sądownictwo, w którym "nadal powszechna jest korupcja", a "liczba wyroków skazujących w sprawach dotyczących przestępczości zorganizowanej pozostaje niska".

Aby rozpocząć rozmowy akcesyjne, niedzielne wybory muszą być uznane za wolne i sprawiedliwe. Konieczne są też dalsze działania na rzecz walki z narkotykami, a także przeprowadzenie reformy sądownictwa.

Przyszły rząd będzie musiał zmierzyć się z gigantycznymi wyzwaniami, nie tylko gospodarczymi. Z kraju masowo wyjeżdżają młodzi ludzi, którzy uciekają przed wysokim bezrobociem. Dotyka ono jedną trzecią z nich. Albania ma 2,9 mln obywateli, a za granicą mieszka 1,2 mln Albańczyków, co jest światowym rekordem.

Wybory potrwają do godz. 19 czasu polskiego. Nad przebiegiem głosowania czują 3 tys. obserwatorów, w tym ponad 300 z OBWE.

Komisja wyborcza zapowiedziała, że wstępne wyniki zostaną ogłoszone w najbliższych dniach.