Nic by się nie stało, gdyby dokumenty zostały przekazane do przewodniczącego komisji weryfikacyjnej - w taki sposób wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik skomentował w czwartek decyzję ratusza m.st. Warszawy ws. wydania dokumentów reprywatyzacyjnych.

W środę Radio Zet podało, że wiceminister Patryk Jaki zażądał od stołecznego ratusza wydania dokumentów reprywatyzacyjnych trzech kamienic w Warszawie. Wiceprezydent miasta Witold Pahl miał odpisać, że komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji jeszcze formalnie nie powstała, i odmówił wydania dokumentów.

"Nic by się nie stało, gdyby te dokumenty rzeczywiście zostały przekazane do pana przewodniczącego komisji weryfikacyjnej, pana (wice)ministra (sprawiedliwości - PAP) Patryka Jakiego" - uważa Wójcik, który był gościem Polsat News. W ocenie wiceministra, przewodniczący komisji weryfikacyjnej ma prawo występować o dokumenty, nie czekając na wybór przez Sejm członków komisji.

"Komisja weryfikacyjna powstała po to, żeby zbierać te dokumenty. Nie ulega wątpliwości, że w magistracie znajdują się ważne informacje. Więc komisja weryfikacyjna, znając dokładność pana ministra Patryka Jakiego, będzie pozyskiwała z różnych źródeł dokumenty" - powiedział Wójcik.

Wiceminister sprawiedliwości odniósł się również do wypowiedzi prezydent m.st. Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Pytana w ubiegły piątek przez dziennikarzy, jak ocenia komisję weryfikacyjną, powiedziała: "Uważam, że komisja jest niekonstytucyjna". Wskazała, że taką opinię wydał m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Według niej nie ma gdzie sprawdzić konstytucyjności komisji, bo Trybunał Konstytucyjny jest "atrapą".

"W związku z tym nie mam zamiaru stawić się (przed komisją), bo jest niekonstytucyjna" - podkreśliła. Zapytana, czy nie boi się tego, że minister sprawiedliwości będzie próbował doprowadzić ją mimo wszystko przed komisję, Gronkiewicz-Waltz odparła: "Niech próbuje".

"Wszyscy są równi wobec prawa. To oznacza, że pani Hanna Gronkiewicz-Waltz również. Nawet prezydent Warszawy, która jest prawnikiem, nie może sobie wybierać: tu pójdę, tu nie pójdę" - ocenił Wójcik.