Nie widzę żadnych okoliczności, żeby zabić dziecko, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach się poczęło – powiedział w czwartek w Sejmie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Powtórzył też opinię, że stosowanie pigułki "dzień po" może być niebezpieczne.

W czwartek komisja zdrowia rozpatruje projekt, który przewiduje, że antykoncepcyjne pigułki "dzień po" będą sprzedawane jedynie na receptę. Podczas posiedzenia posłowie opozycji pytali ministra, czy podtrzymuje deklarację, że nie przepisałby pigułki "dzień po" także zgwałconej kobiecie.

"Mam nadzieję, że przyjdzie czas, że pan przeprosi za te słowa (...). Ja się nigdy w życiu nie spodziewałem tego typu słów z ust ministra, polityka, ojca" – mówił przewodniczący komisji zdrowia Bartosz Arłukowicz.

"Nie widzę żadnych okoliczności, żeby zabić dziecko, niezależnie od tego, w jakich okolicznościach ono się poczęło. To jest moje stanowisko. I jeżeli chodzi o moje rodzinne sprawy, to ktoś się pytał, czy mam córkę – mam cztery córki i jeszcze dużo więcej wnuczek. I w każdym takim przypadku – oświadczam to uroczyście – gdyby doszło do takiego strasznego nieszczęścia, o jakim państwo mówią, to z całą pewnością otoczyłbym miłością swoje dziecko i swojego wnuka" – powiedział Radziwiłł. Część posłów PiS wypowiedź ministra przyjęło oklaskami.

"To jest moje stanowisko. To nie ma nic wspólnego z moją funkcją. Mam prawo do tego, żeby trzymać się swojego sumienia i nie zostawiać (...) go przed gabinetem" – powiedział minister.

Radziwiłł przekonywał też, że preparat "dzień po" może "w zależności od momentu, w którym został przyjęty, oznaczać, że dalszy rozwój ciąży nie jest możliwy". Zdaniem ministra stosowanie tej pigułki może być niebezpieczne. Przypomniał, że na receptę dostępne są także inne leki, które należy przyjąć jak najszybciej, np. ratujące życie pacjentów, którzy wchodzą we wstrząs anafilaktyczny.