Czasem warto przegrać potyczkę, żeby podkreślić swoją odrębność, niezależność - tak minister RPiPS Elżbieta Rafalska odniosła się do ponownego wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Dodała, że "bez precedensu" jest fakt, iż wybrano kandydata, który nie miał poparcia Polski.

"Oczywiście to nie jest dla nas łatwa sytuacja, ale czasami tak po prostu jest, że warto taką potyczkę przegrać, żeby podkreślić swoją odrębność, niezależność. To jest sytuacja powiedziałabym niewyobrażalna, żeby wbrew stanowisku rządu wyłaniać kandydata, który tak naprawdę nie jest polskim kandydatem" - powiedziała minister rodziny pracy i polityki społecznej w Radiu Warszawa. Dodała, że nie wyobraża sobie takiej sytuacji np. w przypadku Niemiec.

"Ja sobie nie wyobrażam, że rząd niemiecki, Angela Merkel mogłaby zaakceptować sytuację w której Francja, Polska popierałaby kandydata nie popieranego przez rząd niemiecki" - dodała. Oceniła także, że "wydarzyła się rzecz bez precedensu, bardzo niebezpieczna, która w jakiś sposób kwestionuje wybór, który dokonał się podczas wyborów parlamentarnych w Polsce".

"Szczególnie boli mnie postawa Węgier, bo +dwa bratanki+ i okazało się, że jeden z nich odwrócił się do nas plecami i wybrał sojusz z mocniejszym przyjacielem" - powiedziała minister. Zaznaczyła, że ta sytuacja pokazała też, że "procedury w UE ani nie są przestrzegane, ani wypracowane".

Donald Tusk został w czwartek ponownie wybrany na szefa RE. W trakcie szczytu UE w Brukseli odbyło się głosowanie, w którym - jak poinformowały unijne źródła - przeciw wyborowi Tuska była tylko premier Beata Szydło, pozostali unijni przywódcy poparli go. Polski rząd zgłaszał swojego kandydata Jacka Saryusz-Wolskiego. Premier Szydło po decyzji o reelekcji Tuska zapowiedziała, że nie poprze wniosków końcowych szczytu UE.