Prezydent USA zamierza dotrzymać obietnicy wyborczej i zwiększyć nakłady na wojsko.
Nowy lokator Białego Domu w trakcie kampanii wielokrotnie powtarzał, że amerykańskie wojsko jest niedofinansowane. W związku z tym jego administracja zamierza w przyszłym roku zwiększyć wydatki na obronność o 54 mld dol. Jeśli na podwyżkę zgodzi się Kongres, budżet Departamentu Obrony zbliżyłby się do poziomu z początku wojny w Iraku. W 2016 r. USA przeznaczyły na obronność 585 mld dol.
Na razie nie wiadomo, jak zostałyby spożytkowane dodatkowe środki, chociaż Trump wspominał, że chciałby zwiększenia liczby żołnierzy w służbie czynnej. Jednak i bez tego potrzeby armii są gigantyczne. Chociaż to najbogatsze wojsko na świecie, w nadchodzących latach czekają je niebagatelne wydatki związane głównie z wymianą starzejącego się uzbrojenia. Paląca staje się potrzeba opracowania nowego bombowca, który zastąpi wprowadzone do służby w latach 50. i wielokrotnie modyfikowane B-52. Marynarka niedługo powinna rozpocząć wymianę okrętów podwodnych, a siły lądowe potrzebują nowego czołgu.
Gigantycznych nakładów wymaga również modernizacja arsenału atomowego. Wszystkie te programy muszą być finansowane bez uszczerbku dla środków na gotowość bojową. Wymiana sprzętu staje się tym bardziej paląca, że inne kraje, jak Rosja czy Chiny, dysponując mniejszymi budżetami, sprawniej modernizują swoje siły zbrojne. Konflikt na Ukrainie pokazał, jakie Rosja poczyniła postępy w zakresie integracji samolotów bezzałogowych z innymi typami wojsk (w tym artylerią). Wojna w Syrii dowiodła zaś, że Kreml nie zasypiał gruszek w popiele, także jeśli chodzi o wojska rakietowe.
Chociaż nie ma w USA polityka, który nie przyklasnąłby pomysłowi zwiększenia nakładów na wojsko, to prezydencką podwyżkę może czekać na Kapitolu ciężka przeprawa. Trump chce bowiem dorzucić generałom z pieniędzy, które zabierze cywilom. Z przecieków, które dotarły do mediów, wynika, że podwyżka miałaby zostać sfinansowana m.in. przez cięcia w budżecie na pomoc rozwojową czy w instytucjach federalnych, jak Agencja Ochrony Środowiska (EPA).
Nie wszystkie cięcia będą się podobać. Wśród kontrolujących Kongres republikanów nie ma co prawda wielu zwolenników EPA, jednak agencja finansuje takie programy, jak np. rekultywacja starych zakładów przemysłowych do obiektów użyteczności publicznej. A to podoba się wyborcom. Jak to ujął „New York Times”: budżet na 2017 r., jaki zaproponuje Trump, pod względem struktury wydatków jest za bardzo na prawo, a pod względem deficytu za bardzo na lewo, aby znaleźć wystarczającą liczbę popleczników w Kongresie. W amerykańskim systemie Biały Dom odpowiada za przygotowanie budżetu, ale ostatnie słowo należy do Kapitolu.
Co więcej, zwiększenie budżetu Departamentu Obrony niekoniecznie przełoży się na jakość armii. Jak poinformował bowiem pod koniec 2016 r. „Washington Post”, Pentagon co roku marnuje masę pieniędzy z powodu przerostów zatrudnienia wśród cywilnego personelu pomocniczego i nazbyt skomplikowanych procedur. Według raportu ze stycznia 2015 r. przygotowanego przez zewnętrznych audytorów na zlecenie wiceministra obrony Pentagon mógłby rocznie oszczędzać na tych kosztach 25 mld dol. Wojskowi tak przestraszyli się wniosków audytu, że wyszły one na jaw prawie dwa lata po przygotowaniu.