Premier Mołdawii Pavel Filip nazwał w środę "czystą, polityczną retoryką" wypowiedź prezydenta Igora Dodona, w której oświadczył on, że Mołdawia być może rozwiąże umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską po wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 2018 rok.

Konstytucja Mołdawii nie pozwala prezydentowi na "ogłaszanie ani podejmowanie takich decyzji" - poinformował premier w wydanym oświadczeniu. Podkreślił, że jego proeuropejski rząd "nie zgodzi się na jakiekolwiek ingerencje" ze strony szefa państwa w sprawach pozostających poza jego kompetencjami.

"Wręcz przeciwnie, przyspieszymy realizację podjętych zobowiązań. Umowa stowarzyszeniowa to część programu tego rządu, jeden ze strategicznych filarów kraju" - zaznaczył, dodając, że "przeprowadzimy obiecane reformy i poprawimy sytuację naszych obywateli".

"Nie wykluczam, że po następnych wyborach parlamentarnych będzie stanowisko większości parlamentarnej, które ja poprę, i to porozumienie zostanie anulowane" - powiedział Dodon we wtorek na konferencji prasowej w Moskwie z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.

Prezydent, który jest zwolennikiem prorosyjskiego kursu, ocenił we wtorek, że Mołdawia niczego nie zyskała na podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z UE w 2014 roku. Podkreślił też wagę strategicznego partnerstwa z Rosją.

Filip powiedział, że działania w kierunku poprawienia relacji z Rosją powinny pozostać "na szczeblu dwustronnym". Po podpisaniu przez Mołdawię umowy z UE Rosja ogłosiła embargo na import mołdawskich win, owoców i warzyw. W 2016 roku ponad połowa mołdawskiego eksportu trafiła do krajów UE.

Według Filipa w ciągu dwóch nadchodzących lat, które dzielą Mołdawię od następnych wyborów parlamentarnych, mieszkańcy tego kraju odczują pozytywne skutki reform oraz umowy o stowarzyszeniu i wolnym handlu z UE na tyle, że nikt nie będzie podawał w wątpliwość wartość zbliżenia z UE.

Jak przekonywał, od stycznia 2016, kiedy stanął na czele rządu, udało się znacznie ustabilizować sytuację w Mołdawii po głębokim kryzysie politycznym w 2015 roku. Kryzys wybuchł, gdy na jaw wyszła afera korupcyjna związana z wyprowadzeniem z mołdawskich banków ponad miliarda dolarów - kwoty równoważnej 12-15 proc. PKB kraju.